poniedziałek, 28 sierpnia 2017

IGRAJĄC Z OGNIEM - TESS GERRITSEN

Wydawnictwo: ALBATROS
Data wydania: maj 2016
Liczba stron: 352
Moja bardzo subiektywna ocena: 10/10

***

Najnowsza książka Tess Gerritsen. Do tej pory tylko raz miałam szansę spotkać się z jej twórczością i na pewno było to spotkanie bardzo udane. Ta książka to mój prezent urodzinowy, więc tym bardziej z miłą chęcią po nią sięgnęłam. Książka ta jest rzeczywiście całkiem inna niż poprzednia. Jednak moim zdaniem nie można jej zestawić w porównaniu ze zwykłym thrillerem czy książką sensacyjną. Poprzez wprowadzenie tutaj wątku losów Żydów podczas II wojny światowej, lektura ta staje się o wiele bardziej wartościowa. Pokazuje nam bowiem kawałek historii, który miał miejsce w realnym świecie. Historia Lorenza i Laury jest historią tragiczną, nie mieli oni nawet cienia szansy, aby ze sobą być, przeżyć w sposób normalny życie, spróbować być rodziną. Jednak najbardziej tragiczne i przerażające jest to, że takich historii podczas jednej i drugiej wojny światowej były tysiące...
Jedyna rzecz, która mi najmniej pasowała w tej książce jest próba połączenia wątku z przeszłości i wątku z teraźniejszości. Było to dla mnie najmniej przekonujące.

Spotykamy tutaj najzwyczajniejszą rodzinę: ona Julia jest artystą grająca na skrzypcach, on Rob prostym księgowym. Jest trzyletnia córeczka Lilly, kotek, pomagająca ciocia. Julie poznajemy jak jest we Włoszech i kupuje właśnie w antykwariacie zeszyt ze starymi nutami. Po przeczytaniu samych tylko nut jest zafascynowana walcem jaki jest w nich zapisany. Gdy wraca do domu, zaczyna ćwiczyć jego grę na skrzypcach. Podczas dwóch prób takich ćwiczeń dochodzi do dziwnych wypadków w domu: za pierwszym razem trzyletnia dziewczynka zabija ich kotka, za drugim dźga matkę szkłem w nogę, za trzecim podstawia jej samochodzik, na którym kobieta się przewraca i spada ze schodów. Podczas pobytu w szpitalu i rozmowy z psychologiem Julia dochodzi do wniosku, że istnieje jakieś powiązanie pomiędzy muzyką a tymi niepokojącymi zdarzeniami w ich domu. Julia za wszelką cenę próbuje znaleźć powiązanie pomiędzy muzyką, a dziwnym zachowaniem córki. W tym celu zaczyna zgłębiać informacje o kompozytorze tego dziwnego walca, dlatego ucieka aż do Włoch, do Wenecji, gdzie podąża śladami historii.

Z drugiej strony natomiast przenosimy się do Włoszech sprzed drugiej wojny światowej. Tu poznajemy Lorenza, który potrafi pięknie grać na skrzypcach (dostaje nawet wyjątkowy egzemplarz tego instrumentu, który wcześniej był przekazywany z pokolenia na pokolenie od swojego dziadka-lutnika). Jego dziadek namawia go wraz ze swoim przyjacielem, aby Lorenzo, który przygotowuje się do udziału w konkursie, stworzył duet z wnuczką tego przyjaciela. Chłopak zgadza się tylko ze względu na tych dwoje starszych ludzi, do domu dziewczyny idzie zrezygnowany i przekonany, że zastanie okropną paskudę, która nie potrafi grać. Na miejscu jest pozytywnie rozczarowany, bowiem dziewczyna jest nie tylko piękna, potrafi grać na wiolonczeli, ale jest do tego bardzo pewna siebie, ambitna, uparta i zdecydowana, aby wygrać konkurs. Jednak jest to również czas gdzie Żydzi są coraz bardziej piętnowani, odbiera im się coraz większej ilości praw. Lorenzo np nie może wystąpić w konkursie. Gdy jednak na siłę wchodzą na scenę i grają najlepiej ze wszystkich i tak nie wygrywają konkursu. Chłopak zostaje wyrzucony i pobity. Od tego czasu nie widuje się z Laurą. Po pięciu latach przychodzi ona jednak do sklepu, w którym on sprzedaje zrobione przez ojca skrzypce i ostrzega go o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Jednak jest już za późno – cała rodzina zostaje schwytana i deportowana do okupowanej Polski. Lorenzo zostaje jednak w innym obozie, jako muzyk zwrócił na siebie uwagę pewnego pułkownika SS, który miał za zadanie stworzyć swego rodzaju orkiestrę. Miała ona grać codziennie muzykę na żywo, aby zagłuszyć krzyki ginących w krematorium ludzi...

Bardzo cieszę się, że miałam przyjemność przeczytania tej książki. Na pewno jest ona pozycją wartościową i nie daje po sobie długo zapomnieć.

czwartek, 24 sierpnia 2017

ZŁODZIEJ CIENI - MARC LEVY

Wydawnictwo: ALBATROS
Data wydania: sierpień 2013
Liczba stron: 304
Moja bardzo subiektywna ocena: 10/10

***

Po przeczytaniu tej książki długo zastanawiałam się co o niej napisać, jak ją określić. Długo nie mogłam znaleźć odpowiednich słów. W końcu doszłam do wniosku, że najlepiej określi ją melancholia,  nostalgia i magia. Takie właśnie uczucia towarzyszyły mi podczas tej lektury. Akcja powieści jest niespieszna, wydarzenia można powiedzieć spokojnie i powoli następują po sobie. To niby wskazywałoby na to, że czytelnik może się nudzić. Ale nic podobnego, po przeczytaniu początkowych stron jesteśmy tak pochłonięci, że nie słyszymy nic dookoła, że nie możemy zamknąć książki i pójść spokojnie spać.

Książka podzielona jest na dwie części: w pierwszej nasz bohater ma jedenaście lat i zmaga się z trudami dzieciństwa, początkiem w nowej szkole, rozejściem rodziców czy kompleksem niskiego wzrostu, a w drugiej jest już na czwartym roku studiów medycznych, jest już dorosłym i dojrzałym człowiekiem. Poznajemy go, gdy odkrywa, że ma niezwykły dar - potrafi ukraść na chwilkę dłuższą lub krótszą cień drugiego człowieka, i jeszcze z nim porozmawiać, i jeszcze dowiedzieć się od tego cienia o najskrytszych tajemnicach jego właściciela. I tak nasz bohater zaczyna zastanawiać się w jaki sposób może wykorzystać najlepiej swój dar. I zaczyna pomagać ludziom w bardzo dyskretny sposób. Tak podrzuca woźnemu list od matki, który został napisany zanim ten się urodził, bo wie, że woźny tęskni za swoją mamą, która umarła przy porodzie; tak przestaje być zły na swojego największego rywala w klasie, bo wie, że nie ma on prawdziwego, kochającego domu; tak zapewnia Cleę, że ma piękny głos.

Zastanawiałam się o czym właściwie jest ta książka. I stwierdziłam, że ma wiele wątków. Głównym oczywiście jest pomaganie ludziom za pomocą rozmowy z ich cieniami, ale poza tym mamy jeszcze uczucie jakie rodzi się pomiędzy naszym bohaterem, a Cleą - głuchoniemą dziewczynką, z którą poznają się nad morzem i która potrafi za pomocą latawca napisać "S" i "8", ale też potrafi napisać "tęskniłam". Zaczyna ich łączyć ta pierwsza w życiu miłość, pierwsza i najważniejsza, ta najsilniejsza.

To także piękna historia o relacji matki i syna. O tym jak dzieci postrzegają rodziców, a rodzice dzieci. Kiedy chłopiec prosi matkę o napisanie listu, który później postanawia skserować i podrzucić woźnemu, a kiedy woźny oddaje mu ten list po śmierci matki, padają moim zdaniem najpiękniejsze słowa matki do dziecka, że dopóki dziecko będzie kochało i będzie kochane, dopóty będzie spełniało wszelkie nadzieje jakie matka w nim pokłada. Autor pokazał nam, że w relacji rodzica z dzieckiem najważniejsze są te najprostsze chwile, te codzienne rzeczy, których zazwyczaj w ogóle nie dostrzegamy i nie przywiązujemy do nich wagi, to wspólne posiłki, wspólne wieczory, czasem nawet spędzone w milczeniu. Gdy chłopiec był mały, matka czasem nie mogła przyjść na rozdanie świadectw, bo była aż tak zapracowana, bo brała często nadgodziny, aby zarobić na życie. Ale role się odwróciły, gdy ona była już na emeryturze i była staruszką, a on był stażystą i często nie był w stanie przyjechać do niej np na święta czy sylwestra. Tu mamy wiele przemyśleń dotyczących przemijania i wzajemnych relacji w rodzinie. Mamy też motyw ojca, który odchodzi od rodziny. Przez cały czas chłopiec obwinia się, że to przez niego tak się stało, że ojciec nie był zadowolony z syna i dlatego opuścił rodzinę. Dopiero po śmierci matki, chłopak otrzymuje wszystkie listy, które dostawał od ojca, ale matka mu ich nie przekazywała... A zatem nie zawsze wszystko jest takie jak wygląda na pierwszy rzut oka...

To też powieść o przyjaźni jaka łączy naszego złodzieja cieni z kolegą ze szkoły Luciem. Chciałabym mieć właśnie takiego przyjaciela, bo to najprawdziwsza przyjaźń. Zawsze sobie bowiem pomagają, ale gdy sytuacja tego wymaga też potrafią powiedzieć co myślą. Są szczerzy wobec siebie i uczciwi. A będąc też przy Lucu bardzo podobał mi się wątek z wyborem drogi zawodowej Luca. Na początku chłopak ma przejąć piekarnię ojca, dlatego ten uczy go zawodu. Jednak za sprawą naszego bohatera, rodzice Luca pozwalają mu rozpocząć studia medyczne. Jednak po roku Luc i tak wraca do piekarni, wybiera zawód piekarza, bo uważa, że w ten sposób też może pomóc ludziom serwując swoje przepyszne wypieki. A więc przede wszystkim prostota.

Marc Levy pisze dość specyficzne książki, które moim zdaniem nie łatwo zaklasyfikować w jakiekolwiek konkretne ramy. Zawsze dodaje do swojej powieści jakiś element metafizyki lub abstrakcji, który musimy przyjąć za pewnik, na którym bazuje powieść. Ja przeczytałam już kilka jego książek i to uczucie po przeczytaniu jest zazwyczaj podobne - to książki, o których długo nie można zapomnieć, wnikamy w ten stworzony przez Autora świat i długo nie możemy go opuścić. Długo jeszcze myślimy o bohaterach i ich losach. Ja dzisiaj piszę te moje przemyślenia, ale doskonale wiem, że długo jeszcze będą w mojej głowie pojawiać się inne myśli, uczucia na temat tej książki. To fajne, bo nawet po jej przeczytaniu mamy ją w głowie:) To na pewno jedna z tych książek, do których możemy powracać niejeden raz, czytać ją kolejny i za każdym razem znaleźć w niej coś nowego. Bez  wahania sięgnę po kolejne książki tego Autora, a i nabrałam chęci przypomnienia sobie tych co kiedyś, dawno temu miałam przyjemność przeczytać.


Wyzwanie: GRA W KOLORY 










Wyzwanie: CZTERY PORY ROKU
 
 

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

DO TRZECH RAZY ŚMIERĆ - ALEK ROGOZIŃSKI

Róża Krull na tropie
Do trzech razy śmierć || Lustereczko powiedz przecie || ...

Wydawnictwo: FILIA
Data wydania: luty 2017
Liczba stron:328
Moja bardzo subiektywna ocena: 8/10

***

Ostatnio cały czas poznaję nowych autorów i jestem bardzo mile zaskoczona, że w większości są to polscy pisarze:) Na trop Alka Rogozińskiego trafiłam dzięki Pani Magdalenie Witkiewicz, która z tego co pamiętam polecała idealne książki na wakacje na portalu lubimyczytac.pl! Informacja z okładki głosi, że to pierwsza część serii komedii kryminalnych. Czy to komedia kryminalna? Zdecydowanie tak. Proza lekka, łatwa, choć ewidentnie widać, że Pan Autor lubi bawić się słowem. Książka jest bowiem przesycona gierkami słownymi. Jest w niej także duży ładunek humoru i uśmiechu.

Róża Krull to autorka powieści kryminalnych. Poznajemy ją w momencie, gdy zajmujący się PR-em jej książek Pepe przekazuje jej wiadomość, że oto zapisał ją na zjazd literatów, gdzie mają wręczyć jej nagrodę. Róża jest totalnie niezadowolona z tego pomysłu, okazuje się, że nie przepada za koleżankami po piórze. Pisarka jednak jedzie na ów zlot, a odbywa się on w starym dworku, urządzonym na styl dawnego pałacyku, z wielkim łożem z baldachimem, meblami zdobionymi motywami liści i girland, pięknymi, bogatymi tkaninami. Dworek jest otoczony zewsząd drzewami i bagnami. A do najbliższego sklepu jest kilka ładnych kilometrów. Podczas uroczystej kolacji dochodzi do tragicznej w skutkach sytuacji - otóż jedna z zaproszonych pisarek zostaje otruta - ktoś wsypał jej cyjanek potasu do wina! I tak zaczyna się śledztwo, które z jednej strony prowadzi komisarz Darski, a z drugiej Róża, której pomagają w tym Pepe, trzy blogerki: Ruda, Ania i Wiola, Betty (ukochana komisarza, ale o tym nikt nie wie) oraz zaprzyjaźniony boy hotelowy Kuba. Szybko po tym zdarzeniu zostaje zamordowana kolejna pisarka - aksamitnym szalem. A już za nią jeden z kelnerów, który przypadkowo pojawił się na linii strzału. We wszystkich trzech przypadkach elementem wspólnym jest czarna róża, którą zabójca pozostawia na miejscu zbrodni.

Wszystkich bohaterów od razu lubimy. Każdy ma z nich swoje konkretne i charakterystyczne cechy, przez co są bardziej wyraziści, ale to przerysowanie nie przeszkadza, a wręcz powiedziałabym, że dodaje im uroku. Róża jest postrzelona, na głowie ma ciągle panujący nieład, po jednym jej wyjeździe za granicę rozeszła się plotka, że bardzo szybko opróżnia hotelowy barek i podrywa nieletnich młodzieńców. Ona sama dementuje owe pogłoski, z różnym niestety skutkiem. Pepe jest zafascynowany gotowaniem i nawet otrzymuje telefon z propozycją pracy u samej Magdy Gessler! Betty i Darski to para, która ciągle prowadzi między sobą gierki słowne nasycone podtekstem seksualnym, ale czytając dialogi między nimi czuje się, że darzą się dużym uczuciem.

Bardzo cieszę się, że miałam przyjemność przeczytania tej książki. To bardzo przyjemnie spędzony czas pozwalający odpocząć i zrelaksować się. Na pewno chcę poznać dalsze przygody Róży Krull i spotkać się z nią i jej przyjaciółmi jeszcze raz. A jeśli ktoś szuka komedii kryminalnej, ma tutaj ją jak w banku!



sobota, 19 sierpnia 2017

WIOSKA MORDERCÓW - ELISABETH HERRMANN

Sanela Beara
Wioska morderców || Śnieżny wędrowiec

Wydawnictwo:Prószyński i S-ka
Data wydania: kwiecień 2016
Liczba stron: 548
Moja bardzo subiektywna ocena: 9/10

***

Książkę dostałam jako prezent urodzinowy:) To moje pierwsze spotkanie z tą autorką. I przede wszystkim muszę podkreślić, że książka jest bardzo ładnie wydana! Szczególnie spodobała mi się okładka – jest piękna!

Sama książka ma swój klimat i urok, czyta się ją w miarę przyzwoicie, autorka pokazuje nam zmiany jakie miały w Niemczech, podział kraju na wschód i zachód. Sam kryminał też bardzo mi się podobał, ciekawa, wciągająca fabula nie pozwala czytelnikowi się nudzić i co bardzo ważne napięcie w książce cały czas jest, po kolei wyjaśniane są poszczególne wątki. Natomiast w samym finale mamy wszystko dość rzeczowo wyjaśnione. A takie właśnie zakończenia lubię: klarowne i precyzyjne. Fabuła opiera się nie tylko na morderstwie, ale skupia uwagę na pewnych wątkach psychologicznych, przez co jest jeszcze ciekawsza i bardziej intrygująca. Bo mamy tu do czynienia nie z ludźmi szalonymi, ale skrzywdzonymi przez los, bezradnymi, próbującymi poradzić sobie w sytuacji bez wyjścia.

Akcja rozpoczyna się, gdy w berlińskim zoo dochodzi do pewnego dziwnego zdarzenia: dzikie świnie pekari rozrywają na strzępy człowieka. Na miejscu zjawia się zwykła policjantka Sanela Beara. Gdy zaczyna rozglądać się po terenie ogrodu zoologicznego, zostaje napadnięta i trafia do szpitala. Tam odwiedza ją jeden z jej szefów i dość wyraźnie sugeruje, że ma się nie wtrącać. Beara zanim została zaatakowana, rozmawiała z kobietą Charlie Rubin, która pokazywała jej jak hodowane są w zoo szczury i myszy, które później są pokarmem dla innych mięsożernych zwierząt. Po całym zajściu kobieta zostaje oskarżona o obydwie zbrodnie. Policjantka Beara jednak ma co do tej wersji wątpliwości i rozpoczyna własne śledztwo. Pomimo, iż jako zwykła policjantka nie ma prawa dalej zajmować się to sprawą, Beara najpierw udaje się sama do domu podejrzanej i odkrywa m.in. że w mieszkaniu tuż przed wyjściem nasza domowniczka nie była sama, ale z kimś. Następnie policjantka jedzie do wsi, z której pochodzi Charlie, tam napotyka kobietę, która kiedyś prowadziła zajazd. Próbuje ją jak najbardziej wypytać o informacje dotyczące wioski i tutejszej społeczności, na którą jak się okazuje składa się obecnie tylko 8 kobiet i ani jednego mężczyzny. Baera próbuje także skontaktować się ze swoim przełożonym i namówić go do rozpoczęcia poszukiwań tych zaginionych ludzi. Gdy Gehring nagle zaczyna w duchu przyznawać jej rację i próbuje się z nią skontaktować, Beara nie daje znaku życia. To zmusza komendanta do wznowienia śledztwa i udania się samemu do tej dziwnej wioski.
Równolegle poznajemy Jeremiego, który pracuje w przychodzi profesora Brocka. Muszą oni przygotować opinię na temat stanu psychicznego oskarżonej. Podczas zbierania informacji do tego właśnie zadania Jeremy poznaje siostrę Charlie i niestety dochodzi między nimi do większej zażyłości. Jeremy zaczyna powoli odkrywać, że tajemnica dziwnego zachowania Charlie, a później również jej siostry wynika w większości z ich dzieciństwa. Jednak sytuacja szybko ulega zmianie, kiedy oskarżona Charlie Rubin popełnia w areszcie samobójstwo. Nikt nie może w to uwierzyć, policja chce zamknąć już śledztwo i zamknąć sprawę, skoro główny podejrzany nie żyje, a dwaj specjaliści od ludzkiej psychiki nie potrafią zrozumieć jak wcześniej mogli nie zauważyć tak niepokojących sygnałów. Wtedy Jeremy z Carą również jadą do tragicznej wioski, aby w tym przypadku dziewczyna powróciła do wspomnień, Tam spotykają na miejscu Martina, sąsiada, który wyjaśnia im dokładnie, choć nie bez tragicznych przygód, co i jak miało miejsce w przeszłości.

Na pewno sięgnę po kolejną książkę autorki, bo zapewnia intrygujący sposób spędzenia niejednego jesienno-zimowego wieczoru.

poniedziałek, 14 sierpnia 2017

DZIEWCZYNA Z POCIĄGU - PAULA HAWKINS


Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: październik 2015
Liczba stron: 328
Moja bardzo subiektywna ocena: 7/10

***

Książka ma bardzo ciekawą konstrukcję – rozdziały dotyczą kolejnych bohaterek: Rachel, Megan i Anny.

Rachel to bezrobotna, bezpłodna kobieta po trzydziestce, po rozwodzie, po którym nie może dojść do siebie, telefonami zadręcza swojego byłego męża, nachodzi w domu jego żonę i dziecko, dlatego też coraz więcej zaczyna pić alkoholu, pogrąża się w nałogu, przez co ma przerwy w pamięci, a czasem nawet jakieś urazy fizyczne: siniaki czy skaleczenia.
 Megan to dziewczyna z pozoru szczęśliwa, mieszka z mężem w domu niedaleko torów kolejowych, mąż ją kocha i dba o nią. Jednak dowiadujemy się z czasem, że Megan chodzi na terapię psychologiczną, próbuje znaleźć sobie jakiekolwiek zajęcie: przez chwilę opiekuje się dzieckiem Anny, sąsiadki, prowadzi małą galerię sztuki...
 Anna, to z kolei druga żona Toma, pierwszą była Rachel. Anna ma malutką córeczkę, jest w szczęśliwym związku, tylko czasem niestety w to spokojne życie wkracza Rachel z jej obsesją. Rachel popada w depresje, ponieważ nie może zajść w ciążę. To z kolei przyczynia się do jej dołka psychicznego, początku alkoholizmu, a w konsekwencji do rozpadu jej małżeństwa. Rachel codziennie jeździ pociągiem, zna trasę na pamięć – każdy dom, każdy ogródek, rozpoznaje nawet konkretnych ludzi. Tak właśnie „poznaje” pewną parę. Pewnego dnia Rachel w gazecie czyta artykuł i dowiaduje się, że zaginęła pewna dziewczyna Megan. Czytając gazety i śledząc wiadomości szybko okazuje się, że to ta dziewczyna, obok domu której Rachel codziennie przejeżdża pociągiem. Gdy tylko mijała ich dom wszystko wygląda jak z obrazka – kochający mąż, piękna żona. Tylko pewnego dnia Rachel widzi także innego obcego mężczyznę, który czule całuje dziewczynę. Gdy dziewczyna ginie, Rachel zaczyna myśleć i kombinować, co się stało w rzeczywistości. Czy to mąż, czy ów tajemniczy kochanek? Zaczyna sama prowadzić swoje prywatne śledztwo. Idzie nawet z tym na policję, jednak tam nie jest wiarygodnym świadkiem, ponieważ szybko wychodzi na jaw prawda o jej alkoholizmie, brakach w pamięci czy uporczywym nękaniu byłego męża i jego obecnej żony.

Książka jest bardzo ciekawie skonstruowana, na pewno czytelnik nie nudzi się, gdy na tą samą sytuację patrzy z trzech punktów widzenia: Rachel, Megan albo Anny. Na pewno bardzo wnikliwie autorka przedstawia bohaterki i ich sposób myślenia. Dokładnie wiemy co która myśli.

Jednak jedną z wad jest to, że dość szybko udało mi się domyśleć winowajcy. Nie do końca byłam w stanie przewidzieć motyw zbrodni i konkretne elementy, ale sprawca wyłonił się dość szybko! To niestety wpłynęło na mniejszą zabawę podczas czytania.

Dodatkowo klimat książki jest stosunkowo smutny i przygnębiajacy. Depresja Rachel oraz jej skłonności alkoholowe w pewnym momencie przytłaczaja i zaczynają oddychać. Chociaż z całego serca chcemy być po jej stronie i chcemy jej wierzyć, po jakimś czasie zaczynamy wątpić w jej wiarygodność. I pojawia się pytanie: a co jeśli zwątpimy, bo ona jednak była pijana, a okaże się, że miała rację!?

Czy polecam? Raczej tak, chociaż dla mnie to była raczej lektura jednorazowa, no może  kiedyś jeszcze do przeczytania raz. Ale uważam, że szum medialny jaki wokół niej powstał, był nieproporcjonalnie duży. To po prostu dobrze napisany triller. A teraz czeka mnie seans filmowy powstały na jego podstawie:)

środa, 9 sierpnia 2017

BEHAWIORYSTA - REMIGIUSZ MRÓZ

Wydawnictwo: FILIA
Data wydania: październik 2016
Liczba stron: 496
Moja bardzo subiektywna ocena: 10/10

***

Wszędzie można przeczytać o książkach Remigiusza Mroza. Opinie są przeróżne: od tych niezadowolonych, po wychwalające. Nie pozostało zatem nic innego jak samemu zweryfikować prozę Mroza i zobaczyć co w trawie piszczy! Na pierwszy ogień poszedł "Behawiorysta".

Głównym bohaterem jest Gerard Edling były prokurator,  który został wydalony dyscyplinarnie ze środowiska prokuratorskiego i prawniczego. Ale nie tylko ludzie zajmujący się prawem patrzyli na niego krzywo.  Także służby policyjne unikały z nim kontaktu. Gerard zawodowo zajmuje się zagadnieniami kinezyki  i behawioryzmem. Stąd sam tytuł powieści. Naszego bohatera poznajemy,  gdy jest bezrobotny, ciąży mu, że musi pozostać na utrzymaniu żony,  z którą niestety nie ma teraz najlepszych kontaktów. Gerard jest postacią bardzo specyficzną i charakterystyczną: nosi jasne garnitury, ma siwe włosy, nienaganne maniery, jest dżentelmenem w każdym calu, ma ogromną wiedzę z wielu dziedzin, jest wyjątkowo upierdliwy co do poprawności językowej i ma bardzo, bardzo mocny charakter. Ale ja go polubiłam, bardzo spodobało mi się jego poczucie humoru: sarkastyczne i ironiczne, czasem sprawiał wrażenie jakby to robił od "niechcenia".

Jest też Kompozytor - zamachowiec, który porywa ludzi, a następnie udostępnia w internecie nagrania, na których nakłania widzów do głosowania kogo tym razem ma zabić. To teoria wagonika lub dylematu zwrotnicy (jak określił to Kompozytor). Widzowie mając strzępki informacji o danych osobach oceniają kto ma przeżyć, a kto nie. Czytając tą powieść człowiek zaczyna zastanawiać się jak bardzo łatwo jest nam osądzać innych po zdawkowych tylko informacjach. A to na szali życia zaważyła choroba (którą przecież można zwalczyć), a to narodowość (która nie czyni z człowieka kogoś wyjątkowego), a to kryminalna przeszłość (która z góry jest potępiana, ale przecież więźniowie są resocjalizowani, więc też należałoby dać im szansę). Mamy więc tutaj wiele ciekawych informacji z zakresu psychologii, socjologii, behawiorystyki, parę faktów dotyczących różnych zamachowców z całego świata i ich metod działania lub celu jaki chcą osiągnąć. Dlatego lektura jest tym bardziej ciekawa i wciągająca.

Książka rzeczywiście trzyma w napięciu cały czas, nie można się od niej oderwać, choć czasem miałam ochotę zamknąć oczy, żeby nie widzieć co się dzieje. Mam dość słabe nerwy, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci, które tutaj często pojawiają się w postaci zakładników. Tempo akcji jest szybkie, czytelnik nie ma czasu się nudzić, główkuje cały czas z Gerardem i Beatą Drejer, panią prokurator, byłą podwładną Gerarda.Cały czas tropimy z bohaterami Kompozytora i szukamy wskazówek jak go złapać i zaskoczyć, jaki jest jego główny motyw działania. Lubię właśnie takie książki, które pozwalają nam na samodzielne myślenie i tropienie wraz z bohaterem. To dodatkowa zabawa, która nadaje smaczku, nie pozwala się czytelnikowi nudzić, a jeśli uda nam się odgadnąć jakiś szczegół - mamy radochę. Mnie książka zaskoczyła w kilku miejscach, nie była taka oczywista. Nie chce zdradzać za dużo, bo jeśli ktoś jeszcze nie czytał, nie będzie miał zabawy, ale chciałabym tylko wspomnieć o zakończeniu. Raz: troszkę mnie zaskoczyło, bo spodziewałam się lekko innego obrotu sprawy, dwa: niestety nie lubię takich zakończeń, do których istnieje choćby cień wątpliwości co było dalej, a tutaj właśnie takie mamy, spodziewamy się jaka będzie przyszłość, ale niestety w 100% tego nie wiemy. I to jedynie mi się w książce nie podobało.

Klimat książki jest natomiast bardzo smutny i przygnębiający. Ale powodują to oczywiście w większości opisywanie w niej wydarzenia. Co jest zrozumiałe i oczywiste.

Koniecznie też muszę zwrócić uwagę na piękne wydanie! Jestem wprost oczarowana oprawą graficzną książek wydawnictwa FILIA. I nie tylko okładka jest idealna,  ale także środek: czcionka, marginesy, odstępy między wierszami itd itp. Naprawdę z wielką chęcią bierze się do ręki takie książki. I co najważniejsze - bardzo dobrze je się czyta. Do tego muszę podkreślić, że język i styl w jakim jest napisana jest jej dużym atutem. Mamy tutaj kawałek dobrej, polskiej lektury!

Książka na pewno jest warta przeczytania, na pewno możemy się z niej dowiedzieć kilku ciekawych informacji, na pewno trzyma w napięciu i ma wartką i nie ciągnącą się akcję. I na pewno to nie będzie moja ostatnia przeczytana książka Pana Mroza.


sobota, 5 sierpnia 2017

ZIELARNIA NAD SEKWANĄ - LILIANA FABISIŃSKA

Jak pies z kotem
Sanatarium pod zegarem || Weranda na Czarcim Cyplu || Zielarnia nad Sekwaną

Wydawnictwo: FILIA
Data wydania: kwiecień 2017
Liczba stron: 460
Moja bardzo subiektywna ocena: 10/10

***

Każdy mol książkowy przyzna mi rację, że niebywałe szczęście to przeczytać od razu drugi tom po pierwszym, a trzeci po drugim itd itp. I ja takie szczęście przyniosłam z biblioteki! Trzeci i już niestety ostatni tom przygód Natalii i Niny, dwóch przyjaciółek, które różnią się jak przysłowiowy pies z kotem. Te dwie kobiety to wyjątkowy duet, na pozór całkowite przeciwieństwa, dwie skrajności, które jednak w krańcowych sytuacjach sobie pomagają i się wspierają. Dawno nie czytałam tak świetnych książek, które sprawiły mi wyjątkowo wiele przyjemności i radości. Dawno nie czytałam książki tak szybko i z rumieńcami na policzkach, a jednocześnie już z tęsknotą, że nieuchronnie widzimy koniec. Pani Liliano proszę o więcej tego typu opowieści! Rewelacyjna lektura i na letni, upalny dzień na plaży i na zimowy, mroźny wieczór pod kocem i z kubkiem parującej herbaty z cynamonem. Natalia i Nina są wyjątkowymi kompankami o każdej porze roku! I co najważniejsze zawsze czytając o ich przygodach na twarzy czytelnika pojawi się uśmiech. Dodatkowo chciałabym jeszcze zwrócić uwagę na bardzo ciekawe i interesujące okładki wszystkich trzech części. Ale po przeczytaniu wszystkich trzech części okazało się, że to nie tylko lekkie czytadełko, ot zabawny kryminał, ale także książka o miłości, ale o miłości na wielu etapach naszego życia, to książka także o wyborach jakich musimy dokonywać podczas tego naszego życia i tak jak w życiu i tutaj rozwiązanie nie jest czarno-białe i czasem aż łezka kręci się w oku...

Natalię niespodziewanie odwiedza Stefan – jej dawna miłość, niedoszły narzeczony, teraz noblista. Przyjechał, żeby prosić Natalię, aby to właśnie ona pojechała z nim na uroczystość odebrania nagrody Nobla. Wprowadza tym zaproszeniem wiele zamieszania w życiu Natalii i Wiktora, jej obecnego „chłopaka”. Natalia czuje, że jest w impasie, pomiędzy tym co czuje i czego bardzo pragnie, a tym co rozsądne. Z jednej strony Stefan to jej wielka niespełniona miłość, przez niedomówienia i wiele niekorzystnych zdarzeń w ich życiu nie mieli oni możliwości prawdziwego, normalnego i wspólnego życia. Wiktor natomiast to obecna miłość Natalii, może nie tak wielka jak ta pierwsza stefanowa, ale też ważna, też wiele jej dająca i zaspokajająca jej tęsknoty, samotność, potrzebę uczucia i bliskości. Natalia odrzuca jednak propozycję wycieczki do Sztokholmu, gdzie miałaby towarzyszyć Stefanowi podczas uroczystości. Stefan jednak o niej nie zapomina i podczas swojego przemówienia po odebraniu nagrody wyjątkowo wylewnie dziękuje Natalii i wielokrotnie podkreśla, że bez niej on nie osiągnąłby tak wiele i ta nagroda jest przede wszystkim jej udziałem, jej kreatywnością i nowatorskim podejściem w dziedzinie botaniki.
Nina natomiast wyjeżdża do Paryża wraz z siostrami. Jest to prośba jej siostry Kostki, która do tej pory nie zajmowała się sprawami firmy, ale teraz postanowiła znaleźć fabrykę do kupienia. Na miejscu dochodzi jednak do pewnych niespodziewanych zdarzeń: w ścianę hotelowego pokoju Niny ktoś oddaje dwa strzały, ktoś kradnie jej torebkę na ulicy, a do tego pojawia się policja i powiadamia ją, że Maks, dawny narzeczony Niny nie żyje, został zamordowany. Policja dysponuje także zdjęciami, na których widać Ninę z Maksem, ale dziewczyna w ogóle nie ma pojęcia o ich spotkaniu. W Paryżu pojawia się także Hamish, milioner z Kanady, najważniejszy współpracownik firmy SIS-4 i on również dysponuje zdjęciami, na których widać Ninę, ale tym razem z innym mężczyzną, który jest businessowym konkurentem Hamisha. Zdesperowana Nina zostaje wypuszczona z aresztu, jednak ma zakaz opuszczania Paryża. Zostaje w nim sama, ponieważ jej siostry wracają do kraju. Osamotniona dziewczyna dzwoni na pomoc do Natalii, być może z nadzieją, że to ona – rezolutna staruszka – pomoże rozwiązać tajemniczą zagadkę, a tym samym uchroni Ninę przed dożywotnim więzieniem.
Jak to wszystko się rozwiązało? Przeczytajcie sami! A uważam, że jeśli ktoś przeczytał pierwszy i drugi tom, to do trzeciego już nie trzeba go zachęcać:)


Wyzwanie: GRA W KOLORY 
 

środa, 2 sierpnia 2017

CHATA - WM. PAUL YOUNG

Wydawnictwo: NOWA PROZA
Data wydania: marzec 2017
Liczba stron: 304
Moja bardzo subiektywna ocena: 2/10

***

Przeczytałam. I właściwie tyle mogę napisać. Ale nie porwała mnie ta książka. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego? Może dlatego, że okrzyknięto ją jako niesamowitą, magiczną, odpowiadającą na nasze trudne pytania. Być może dlatego, że po tych wszystkich wychwalających ją głosach, najzwyczajniej człowiek spodziewał się czegoś niesamowitego. Przeczytałam tą książkę nie spiesząc się, czasem wracając co do trudniejszych fragmentów, byłam otwarta na specyficzną w niej symbolikę czy chociażby sposób przedstawienia Trójcy Świętej. Ale trudno mi powiedzieć, że w książce znalazłam odpowiedzi na moje pytania, ja raczej nie zrozumiałam tych odpowiedzi jakie zostały tam przedstawione. Nie przemówiły one do mnie, wielokrotnie były mało zrozumiałe i zagmatwane. Mówiąc potocznie takie "masło maślane".

Mackenzie to ojciec kilkorga dzieci i mąż Nan. Podczas jednego z biwaków jedno z jego dzieci ginie i niestety nie zostaje odnalezione. Po kilku latach Mack znajduje w skrzynce na listy list od ... Boga. Jedzie na umówione spotkanie do tytułowej chaty, a tam zastaje Trójce Świętą w trzech osobach:   I właśnie tutaj dochodzi do meritum i do wielu rozmów na temat wiary i Boga. Ja niestety nie zrozumiałam tych rozmów. Chciałam zrozumieć przesłanie, ale niestety mi się nie udało. Do tego miałam wiele pytań, na które nie znalazłam odpowiedzi. I wielokrotnie uważałam, że Mack za szybko wszystko, całe wytłumaczenie problemu przyjmuje do swojej wiadomości. Dla mnie nie było to wszystko tak klarowne. Myślałam też , że będzie to lektura, do której będę mogła wracać co jakiś czas i za każdym razem będzie można odkryć coś nowego. Teraz po przeczytaniu jej uważam, że niestety to dla mnie tylko jednorazowa lektura.

Dlatego też dla tej lektury nie mówię ani tak, ani nie. Niech każdy sam spróbuje jeśli ma ochotę i sam zadecyduje czy te rozwiązania są dla niego satysfakcjonujące. 


Wyzwanie: GRA W KOLORY