środa, 28 sierpnia 2019

BYŁ SOBIE PIES 2 - W. BRUCE CAMERON

Był sobie pies
Był sobie pies || Był sobie pies 2

Wydawnictwo: WYDAWNICTWO KOBIECE
Data wydania: wrzesień 2019
Liczba stron: 405
Moja bardzo subiektywna ocena: 8/10

***

Bardzo lubię oglądać takie rodzinne filmy, w których bohaterem jest zwierzak. Zawsze też zastanawiało mnie jak czyta się taką książkę. „Był sobie pies 2” to moja druga przeczytana książka tego Autora i mniej więcej wiedziała czego mogę się spodziewać, chciałam jednak się przekonać czy i tym razem mi się spodoba. Nie czytałam jednak części pierwszej, troszkę więc obawiałam się czy uda mi się odnaleźć w tomie drugim. Ale jak się okazało bez problemów udało mi się wejść w ten pieski świat. Teraz tylko planuję wrócić do części pierwszej i nadrobić moje czytelnicze zaległości.

Bohaterem jest psiak Bailey, który odradza się w kolejnym wcieleniu. Dowiadujemy się, że już kilka ma ich za sobą, a teraz jest Koleżką. Okazuje się również, że misją każdego psa jest pomoc ludziom i opiekowanie się nimi. Tym razem Koleżka odradza się w "skórze" suczki Molly, a jego celem jest chronienie na początku małej dziewczynki Clarity, wnuczki jego ukochanego Ethana, która później dorasta. Clarity jest wychowywana przez swoją matkę Glorię, która niestety nie za bardzo spełnia się w roli matki, jest wielką egoistką i (co nieco komplikuje sprawę) nie lubi psów... Jest także przyjaciel dziewczyny Trent. A to dopiero początek tej historii... Czy nasz piesek ustrzeże Clarity przed kolejnymi przeciwnościami losu? Czy spełni się w roli jej Anioła Stróża? A może odkryje jeszcze inną misję dla siebie?

W. Bruce Cameron w wyjątkowy i niepowtarzalny sposób pokazuje czytelnikowi meandry sposobu myślenia naszych czworonogów. Robi to na tyle umiejętnie i plastycznie, że czytając mamy wrażenie jakbyśmy wręcz oglądali film. A w tego typu książkach jest to niezwykle ważne i daje ten oczekiwany efekt. Autor świetnie gra na naszych emocjach, potrafi trzymać czytelnika w napięciu, a książkę czytamy ze ściśniętym gardłem lub chusteczką przy oczach…

Bardzo podobał mi się zabieg, że narratorem jest pies. Pozwala to na przedstawienie nam jedynie konkretnych faktów, pozbawionych jakichkolwiek komentarzy. Jest zatem obiektywnie. A dzięki takiemu typowi narracji możemy zobaczyć nas ludzi z boku i nabrać do pewnych zdarzeń dystansu. Możemy zobaczyć nas oczami zwierzaka, który nie wszystko rozumie, który próbuje sobie wytłumaczyć różne zachowania człowieka na swój sposób… Mnie osobiście ujęło to jak bezbronne są te nasze futrzaki, jaką nadzieję w nas pokładają i jak bardzo są prostolinijne, ale i szczere przez to.

To nie tylko opowieść o tych merdających ogonami. Mamy tutaj jeszcze inne treści i „głębsze dno”, bowiem Autor porusza tematy problemu bulimii u nastolatków czy tak ciężkiej choroby jaką jest nowotwór.

Jest to bardzo wzruszająca i chwytająca za serce opowieść. A nas ludzi uwrażliwia na to, że zwierzęta (nie tylko przecież psy) wokół nas też czują, myślą na swój sposób, może czasem zbyt naiwnie, czasem nie rozumiejąc wielu rzeczy, ale przez to tym bardziej powinny być kochane i chronione przez nas - ludzi. W. Bruce Cameron udowadnia, że psy potrafią być wiernymi i oddanymi przyjaciółmi człowieka, a za otrzymaną dobroć odwzajemnią się po stokroć. Każdy pies powinien odnaleźć swojego człowieka, a każdy człowiek odnaleźć swojego psa…

A teraz nie pozostaje nic innego jak wybrać się niebawem do kina! A jestem bardzo, bardzo ciekawa tej ekranizacji. Poza tym uwielbiam najpierw przeczytać książkę, a później porównywać ją do filmu! Choć przyznam się, że u mnie w większości przypadku zawsze wygrywa książka😊




Za egzemplarz recenzencki dziękuję bardzo Wydawnictwu Kobiecemu

sobota, 24 sierpnia 2019

KOLORY PAWICH PIÓR - JOJO MOYES

Wydawnictwo: MIĘDZY SŁOWAMI
Data wydania: lipiec 2019
Liczba stron: 528
Moja bardzo subiektywna ocena: 10/10

***

Piękna, przyciągająca wzrok okładka to tylko początek. „Kolory pawich piór” to piękna, nietuzinkowa powieść obyczajowa. Czytanie jej było dla mnie prawdziwą ucztą czytelniczą. To książka, którą czyta się niespiesznie, bo trzeba się nią delektować.

Mamy tu trzy powiązane ze sobą bohaterki. Susanna to młoda trzydziestoletnia dziewczyna, która nie może odnaleźć się ani w życiu osobistym, ani zawodowym. Poznajemy ją, gdy ubolewa nad tym, że musi (w powodów finansowych i życia ponad stan) przeprowadzić się z Londynu na wieś, do rodzinnej miejscowości. Popada w konflikt z rodzicami, nie potrafi porozumieć się z mężem, jest pogubiona i można odnieść wrażenie, że ze wszystkiego niezadowolona. Postanawia więc otworzyć swój własny sklep „Pawi Zakątek”, aby stworzyć swego rodzaju oazę i miejsce wyłącznie dla siebie. Vivi to z kolei dojrzała kobieta, która stara się jak może, aby wszyscy wokół niej byli zadowoleni. Niestety robi to kosztem swoich potrzeb i pragnień. Jest jeszcze Athene, której postawa nie współgra z wizerunkiem kobiety w czasach w jakiej przyszło jej żyć. Losy tych kobiet są ze sobą połączone i mają wpływ na życie jakie się toczy tu i teraz.

Jojo Moyes stworzyła powieść wielowątkową. Z wyjątkową dbałością dopracowała wszystkie szczegóły fabuły. Zrobiła to z zegarmistrzowską precyzją,, tak aby powoli wprowadzić czytelnika we wszystkie tajemnice, ale jednocześnie nie zdradzić wszystkich od razu. Autorka przeplata wydarzenia z 1963 roku z wydarzeniami z 2001. Osobiście bardzo lubię taki zabieg, pozwala nam on zauważyć jak przeszłość wpływa na teraźniejszość. Czytając poznajemy całą historię powoli, niespiesznie. Wszelkie fakty są wręcz dawkowane małymi porcjami, co powoduje, że mamy na nie jeszcze większy apetyt. Tu nie ma pędzącej „na łeb na szyję” akcji. Autorka skupiła się bardziej na wewnętrznych rozterkach naszych bohaterek. Z wszystkimi książkami Jojo Moyes mam podobnie – początek książki jest dla mnie strasznie nudny i trudny do przeczytania, nie potrafię spamiętać bohaterów. W pewnym momencie następuje przełom, gdy już wiem kto jest kim i jakie są powiązania pomiędzy bohaterami, książka mnie wtedy wręcz pochłania.

Powieści Jojo Moyes mnie oczarowują. Sama nie wiem co jest tego przyczyną, że przyciągają mnie tak mocno?! Na pewno na uznanie należy piękny język i styl pisania Autorki. Bogate słownictwo, rozbudowane zdania, piękne opisy sprawiają, że lektury nie czyta się szybko i w pośpiechu. Najlepiej rozsiąść się z nią wygodnie i zatopić w świat bohaterów. Oj można zapomnieć wtedy o otaczającym świecie…

Niesamowite jest też to, że Susanna właściwie przez większość książki mnie irytowała, sama nie rozumiałam dokładnie o co tej dziewczynie w życiu chodzi… Z jednej strony miała bowiem wszystko, wspaniałą rodzinę, kochającego męża. Z drugiej zaś była strasznie zagubiona, niepewna, niezdecydowana, jakby coś jej ciążyło, ale sama nie wie do końca co. A może to piętno przodków potajemnie odcisnęło na niej swój wpływ?! Tutaj naszła mnie nawet refleksja – ja przez pewien czas w życiu czułam się podobnie jak ona, sama nie wiedziałam dlaczego, w pewnym momencie dowiedziałam się o kulki faktach z mojego dzieciństwa i pamiętam taki moment, gdzie dzięki tej wiedzy wszystko weszło we właściwe tryby. Być może tak ważne dla nas jest poznanie swojej historii, a może dzięki poznaniu całości historii, może zostawić ją, zamknąć pewien rozdział i rozpocząć nowy?! Niedostępność Susanny spotkała się w końcu z otwartym sercem Jessie. Może właśnie ze względu na tak wielką różnicę pomiędzy nimi, dziewczyny mogły zaprzyjaźnić się ze sobą?! Ale mimo tego, że nie do końca polubiłam główną bohaterkę i tak jakaś magnetyczna siła mnie ciągnęła do czytania… Autorka bardzo umiejętnie odmalowała klimatyczny świat „Pawiego Zakątku”, czytając aż wchłaniamy aromat zaparzanej kawy, słyszymy pełne ciepła rozmowy, możemy oczami wyobraźni podziwiać urokliwe przedmioty, które Susanna zgromadziła w swoim sklepie.

Po przeczytaniu „Kolorów pawich piór” jestem pewna, że muszę nadrobić jeszcze inne książki Jojo Moyes. Jej książki mają w sobie magię i urok. Poza tym kolejny raz przekonałam się jak pięknie i umiejętnie potrafi ona przelać na karty powieści trudne i skomplikowane tematy. Zdecydowanie jest to moja ulubiona Autorka powieści obyczajowych!


***

Wybrane cytaty: 

Krótka pamięć i poczucie humoru – to był zdaniem jej babci klucz do udanego małżeństwa.


Za dużo czasu na myślenie, to zawsze przepis na katastrofę.

Problem ze starzeniem się nie był taki, że człowiek utykał w przeszłości (...), lecz taki, że tej przeszłości było aż tyle, by się w niej zagubić.

Dobrzy ludzie zawsze myślą, że w jakiś sposób muszą być odpowiedzialni.

Nie ma czegoś takiego jak szczęście, pomyślała, jeśli jedno z Twoich dzieci jest nieszczęśliwe.  


Wyzwanie: ZATYTUŁUJ SIĘ

niedziela, 11 sierpnia 2019

JESZCZE JEDEN UŚMIECH - MAGDALENA MAJCHER

Wydawnictwo: PASCAL
Data wydania: styczeń 2019
Liczba stron: 400
Moja bardzo subiektywna ocena: 10/10

***

Magdalena Majcher porusza w swoich książkach raczej „trudne” tematy, a ich lektura jest punktem wyjścia do dalszych rozmyślań i analizy. I tak też jest w tym przypadku. Tym razem na tapecie mamy szeroko rozumiany temat młodych matek. Ja, póki sama nie zostałam mamą, nie miałam pojęcia o wielu z tych zagadnień. Teraz już jestem ich świadoma, mam pewne zdanie na każdą z tych kwestii, wiem jak ja postąpiłam w danej sytuacji. Ale uważam też, że każdy ma prawo do swojego wyboru i nie do mnie należy jego kwestionowanie. Bo czy to ważne czy był to poród naturalny czy cesarskie cięcie? Czy kobieta karmiła piersią czy podała mleko z butelki? Jak długo karmiła piersią? Czy oddała dziecko do żłobka albo opiekunki i wróciła do pracy, a może całkowicie poświęciła się opiece nad maluchem i została w domu dłużej? Czy to ważne czy nosimy dziecko w chuście czy w wózku? Na takie właśnie tematy toczą się rozmowy w kafejce założonej przez jedną z bohaterek.

Monika to typowa kobieta businessu, piękna, nowoczesna, dla której praca jest ważnym elementem w życiu. To właśnie ona wpada na pomysł założenia kafejki, która byłaby miejscem przyjaznym dla młodych mam. Sama jest w ciąży i pracuje do samego końca, a po porodzie bardzo szybko wraca do swoich zawodowych obowiązków, a syna zostawia pod opieką opiekunki. Jej przyjaciółka to Karolina. Ona z kolei jest eko-mamą. Została w domu, wychowuje dwójkę dzieci i nie wyobraża sobie jakby mogła oddać swoje maleństwa komuś innemu. Olga to kobieta, która jest już w czwartej ciąży, a jej mąż nie wyobraża sobie jak można stosować antykoncepcję. Ona jednak coraz trudniej radzi sobie z opieką nad dotychczasową gromadką. I wreszcie Agnieszka – prowadzi spokojne, przeciętne życie z kochającym mężem. Ma jednak samotną matkę, która ciągle się im narzuca i jest wręcz nachalna. Wszystkie te kobiety dyskutują ze sobą, próbują się przekonać każda do swojej racji. Jednak wszystko przestaje być ważne, gdy jedno z dzieci zapada na ciężką chorobę. Wtedy wszystkie się jednoczą i próbują walczyć o jeszcze jeden uśmiech dla dziecka!

Książka ta jest dość specyficzna i nietypowa. Ja odebrałam ją jak swego rodzaju rozprawkę nad poruszonymi w niej tematami. A jest tu naprawdę sporo. Może czasem aż za dużo?! Lektura porusza do dyskusji i refleksji. I ja podświadomie sama zastanawiałam się po której stronie ja bym stanęła. Sama też z własnego doświadczenia wiem jak takie dyskusje są denerwujące i czasem wydaje mi się, że nawet krzywdzące. Bo często oceniamy, a nie znamy całości faktów. Na przykład jak kobieta nie karmi piersią, to pewnie dlatego, że nie chce, a może po prostu nie może?! Miała cesarkę, bo jest wygodna, a może po prostu miała wskazanie?! Wraca szybko do pracy, bo kariera jest dla niej najważniejsza, a może musi ze względów finansowych, albo czuje się wtedy bardziej spełniona?! Na większość z tych pytań ja odpowiedziałabym w prosty sposób: róbmy tak, aby nam było dobrze, bo szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko. Poza tym odkąd sama zaczęłam odkrywać tematy związane z macierzyństwem, jestem zaskoczona jak bardzo zacięte potrafią być takie dyskusje. Ja sama zostałam pewnego razu skrytykowana za jedzenie np. czosnku czy bigosu, bo przecież karmię?! Albo za oddanie dziecka do żłobka państwowego, gdzie przecież jest mu tak bardzo źle… Do tego nie starajmy się też być idealni, bo nigdy na pewno tacy nie będziemy, a dziecko nie kocha nas za perfekcjonizm...

Książkę na pewno polecam, szczególnie dla młodych mam, które z pewnością znajdą tu wiele tematów do przemyśleń i określenia swojego stanowiska. Lektura przedstawia bowiem naprawdę życiowe problemy i pokazuje, że macierzyństwo nie zawsze jest takie cukierkowe i różowe jakie często prezentowane jest w mediach. A ja z wielką przyjemnością chętnie poznam kolejne książki Autorki, bo tych nieprzeczytanych mam jeszcze sporo! 

***

Wybrane cytaty: 

Na pewno mogłam postąpić inaczej, ale to nie byłoby moje życie. Każdy z nas przeżywa wewnętrzne rozterki i zastanawia się, co by było, gdyby w przeszłości podjął inną decyzję. Cóż, podejrzewam, że wówczas nie byłoby nas tutaj. Kształtują nas doświadczenia, a także ludzie, z którymi przeszliśmy przez życie.

Nikt nie zadba o ciebie lepiej niż ty sama.

(...) w życiu każdego człowieka przychodzi moment, kiedy trzeba zweryfikować ideały młodości i dopasować je do zmieniających się potrzeb, by nie za tracić w tym wszystkim siebie.
 



Wyzwanie: ZATYTUŁUJ SIĘ