sobota, 28 grudnia 2019

CZTERY PŁATKI ŚNIEGU - JOANNA SZARAŃSKA

Cztery płatki śniegu
Cztery płatki śniegu || Anioł na śniegu || Choinka cała w śniegu


Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
Data wydania: listopad 2017
Liczba stron: 336
Moja bardzo subiektywna ocena: 8/10

***

W tym roku postanowiłam przeczytać więcej świątecznych książek. A że mamy bardzo dużo na rynku, więc wybór był trudny. Pamiętam jednak, że w poprzednich latach bardzo zachwalana była seria „Cztery płatki śniegu”. Dlatego wybór padł na nią😊

Bohaterami są tu mieszkańcy bloku przy ulicy Weissa w małym miasteczku. Zuzanna i Kajetan nawzajem podejrzewają się o zdradę małżeńską. Ona podejmuje nawet odpowiednie środki i udaje się po pomoc do prywatnego detektywa – pani Kaliny, której nieodłącznym towarzyszem jest pies Młynek lubiący rzucać się na męskie genitalia. Monika i Jakub są młodymi rodzicami. Ona chcą być idealną mamą swoja wiedzę o macierzyństwie stara się uzyskać z przeróżnych poradników. Na jej drodze staje jednak wciąż wtrącająca się teściowa, która chce podać niemowlakowi uszka z grzybami lub irytująco zdrabnia słowa zwracając się do wnuka. Anna i Waldemar to małżeństwo, które nie doczekało się dziecka. Przyczyną tego stanu rzeczy jest przede wszystkim niewiarygodne skąpstwo Waldemara, który wylicza żonie każdą złotówkę… Ba, nawet każde 10 groszy… Jest też Marzena -samotna matka wychowująca Stasię. Marzena większość czasu spędza w pracy, aby móc zarobić na utrzymanie swoje i swojej córki. Stasia natomiast boryka się z problemem stania się idealną córką, taką z jakiej mama byłaby dumna i z brakiem serdecznej przyjaciółki w szkole. A na ich drodze staje wychowawca Stasi – Maciej. I w końcu najważniejsza postać: Pani Michalska, która postanowiła, że namówi sąsiadów, aby razem udekorowali choinkę przed blokiem, a może nawet udałoby się zaśpiewać wspólnie jakąś kolędę?!

Dla mnie na uwagę zasługują bohaterowie. Na pewno nie były to postacie papierowe. Przyznam się szczerze, że na początku lekko mnie irytowali, ale bardzo szybko się to zmieniło i polubiłam właściwie wszystkich (oprócz Waldemara). Szczególnie kibicowałam właśnie Annie, aby nie dała się mężowi, ona też ma prawo głosu i nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Trzymałam też kciuki za Marzenę, Macieja i Stasię – bardzo spodobało mi się ich pierwsze spotkanie.

Święta są bardzo rodzinnym czasem, gdzie dążymy do właśnie takiej pogodnej, ciepłej atmosfery i chwil spędzonych wśród rodziny i przyjaciół. Dlatego nikt nie powinien w tym czasie być sam. Często jednak w tej przedświątecznej atmosferze zapominamy o tym. Skupiamy się na zakupach, porządkach. A zapominamy często o ludziach. A czasem w ogóle się nie zastanawiamy czy ta sąsiadka/sąsiad koło nas ma jakąś rodzinę czy te święta może spędzi sam?! Coraz częściej żyjemy obok siebie, a do końca nawet się nie znamy. Czasami ludzie koło nas uśmiechają się, a pod tym uśmiechem kryją swoje troski, zmartwienia, smutne i bolesne przeżycia. Gdzieś w głębi serca tęsknią za ciepłem domowym i są bardzo, ale to bardzo samotni. Autorka zwraca przede wszystkim nam uwagę, że powinniśmy być otwarci przede wszystkim na drugiego człowieka, a czasem i spróbować dostrzec jego potrzeby…

Co ważne, książka napisana jest z ogromnym poczuciem humoru. Ja przez większość czasu uśmiechałam się sama do siebie pod nosem! 😊 Poza tym nie ma tu patetycznego tonu, a pomimo tego, że jest to opowieść z przesłaniem, nie ma tu zbyt wielu „złotych myśli” czy mądrości. Jest za to rodzinnie, przyjacielsko, swojsko😊 Końcówka jest też bardzo wzruszająca i uświadamiająca nam meritum tej historii.

To wspaniała, mądra i klimatyczna opowieść. Idealna na ten świąteczny czas, choć nie tylko. Nic tylko usiąść z kubkiem aromatycznej herbaty lub ciepłego kakao i dać ponieść się tej historii. Ja od razu sięgam po drugą część, bo muszę dowiedzieć co dalej u znajomych z ulicy Weissa😊



wtorek, 24 grudnia 2019

ŻYCZENIA

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia
wszystkiego najlepszego, 
dużo zdrowia, serdeczności 
i wielu chwil spędzonych w gronie rodzinnym. 
Oraz wielu książkowych prezentów!

Kasia
Księgozbiór Kasiny

wtorek, 17 grudnia 2019

KASTOR - AGNIESZKA LINGAS-ŁONIEWSKA

Bezlitosna siła
Kastor || Polluks || Saturn || Mars


Wydawnictwo: BURDA PUBLISHING POLSKA
Data wydania: czerwiec 2019
Liczba stron: 
Moja bardzo subiektywna ocena: 8/10

***

Książki Pani Agnieszki Lingas-Łoniewskiej staram się czytać zawsze na bieżąco, mam do nich chyba jakiś sentyment😊 Od razu może zacznę od wad – są one zdecydowanie zawsze za krótkie. I tak też było i w tym przypadku. Ale zacznijmy od początku.

Seria „Bezlitosna siła” poświęcona jest zawodnikom MMA. Mężczyznom, którzy są silni, odważni, wykonują brutalny i krwawy sport, ale poza ringiem każdy z nich walczy ze swoimi demonami. A siłą swą niejednokrotnie czerpią ze wspierających je kobiet. Tytułowy Kastor to Konstanty Lombardzki. Z jednej strony to osiągający sukces biznesman, będący prezesem wielkiej firmy, a z drugiej strony to zawodnik MMA, który walczy w podziemiach, a dochody z walk przekazuje na fundację pomagającą kobietom. O tej drugiej jego stronie wiedzą tylko jego najbliżsi przyjaciele: Patryk „Polluks” Rotter oraz Martyna. Pewnego dnia pracując w swoim zaciemnionym i pozamykanym gabinecie spotyka Anitę Sokół. Skromną, cichą dziewczynę, która przemyka niczym cień. Anita jest jedynie sprzątaczką w jego wielkiej firmie, a wieczorami pracuje jako hostessa w klubie, którego Konstanty jest współwłaścicielem. Po krótkim spotkaniu Konstanty dostrzega w oczach dziewczyny coś szczególnego, a i niepokojącego, coś co zwraca jego uwagę. Z czasem poznają swoje historie. A te niestety nie są radosne i kolorowe. Okazuje się, że każde z nich przeszło w życiu wiele trudnych sytuacji. Konstanty jest człowiekiem wychowanym przez wuja, który raczej go tresował, a nie wychowywał. Dlatego też chłopak stal się skryty i zamknięty w sobie. Tym bardziej gdy spotkał Anitę zaskoczyły go emocje o jakie nigdy by siebie nie posądzał. Anita z kolei walczy o swoją niezależność, o zerwanie z przeszłością, w której doświadczyła przemocy, brutalności, szantażu.

Książka przede wszystkim wciąga i nie sposób się od niej oderwać. Akcja jest wartka, szybka, ja się na pewno nie nudziłam😊 Dynamizmu dodają tu walki jakie musi stoczyć Kastor, jest zatem element niebezpieczeństwa i strachu. Poznajemy świat podziemnych walk i praw w nim rządzących. Choć z czasem okazuje się, że o wiele bardziej niż przeciwnika na ringu Konstanty zaczyna bać się o swoją ukochaną.

Autorka porusza także temat przemocy wobec kobiet, które niejednokrotnie same, bez niczyjej pomocy nie są w stanie wydostać się z patowej sytuacji. Nie mają przede wszystkim tu temu środków finansowych, a często są jeszcze szantażowane. Do tego jeszcze potrzebują zatroszczenia się o stronę psychiczną, bo żyjąc w ciągłym strachu zatraciły poczucie bezpieczeństwa. Choć tu przyznam się szczerze, że Pani Agnieszka mogła troszkę bardziej zgłębić ten wątek.

Czy polecam? Pewnie, że tak. Ja spędziłam przy tej książce kilka naprawdę fajnych chwil. Historia mnie wciągnęła i przeczytałam ją błyskawicznie. Bardzo ciekawa jestem też pozostałych części tej serii, na które z niecierpliwością będę czekać.

***

Wybrane cytaty: 

Informacja to władza.

- (...) Piekło już na niego czeka
- Stary, piekło jest puste - powiedział Patryk
- Bo diabły są tutaj (...).



To nie baty i ćwiczenia ranią najbardziej. Tylko słowa. Te mają cholerną siłę unicestwiającą.

niedziela, 8 grudnia 2019

UWIERZ W MIKOŁAJA - MAGDALENA WITKIEWICZ

Wydawnictwo: FILIA

Data wydania: październik 2019
Liczba stron: 408
Moja bardzo subiektywna ocena: 8/10

***

Po książki Pani Magdaleny Witkiewicz sięgam z wielką przyjemnością, bo wiem, że czeka mnie naprawdę wspaniała czytelnicza przygoda. Do tego to moja pierwsza w tym roku książka świąteczna, więc musiałam wybrać pewniaka!

Agnieszka to studentka anglistyki, którą wychowała babcia Helenka, po tym jak rodzice zginęli w wypadku. Obydwie są ze sobą bardzo związane i nie wyobrażają sobie Świąt Bożego Narodzenia spędzonych osobno. Tym dziwniejsze wydaje się, że babcia informuje Agnieszkę, że ma w tym roku do niej nie przyjeżdżać na święta, tylko jechać ze znajomymi do ciepłych krajów. Dziewczyna nie może w to uwierzyć i aby sprawdzić jak naprawdę wygląda sytuacja wybiera się na Kaszuby, do domu babci. Okazuje się, że babci nie ma, a w czasie nocy tak napadało śniegu, że Agnieszka została odcięta od świata... Rano dziewczyna w szopie spotyka pewnego nieznajomego przebranego za świętego Mikołaja. Okazuje się, że to rzeczywiście Mikołaj – brat jej przyjaciółki, w którym to kiedyś Agnieszka się podkochiwała, a który był wtedy na etapie skakania z kwiatka na kwiatek. Tym razem okazało się, że się zgubił gdy wracał do swojego samochodu. Teraz zostali odcięci od świata na kilka dni i to bez prądu, internetu czy telefonów komórkowych. W tym czasie babcia Helenka przebywa w domu seniorów „Happy end”, a znalazła się tam bo złamała nogę spadając z drabiny. Podczas pobytu tam poznaje kilkoro przesympatycznych starszych osób. Jest m.in. Sabina, która udaje przed wszystkimi, że ma córkę, zięcia i kochaną wnuczkę, a w rzeczywistości jest bardzo samotna.

Właścicielką domu seniorów jest pani Krystyna, a prywatnie mama Mikołaja. Pani Krystyna zajęła się prowadzeniem domu dla starszych ludzi, aby uciec od samotności w związku. Teraz tęskni za mężem, za dziećmi, które ciągle gdzieś są zabiegane, w rozjazdach, a nauczone przez lata wolą spędzać święta w ciepłych krajach zamiast z rodziną. Mąż pani Krystyny jest z kolei właścicielem wielkiego centrum handlowego i potrafi godziny spędzać w swoim gabinecie. W głębi serca też tęskni za swoja żoną, byłą żoną właściwie, bo rozwiedli się, by zyskać w biznesie. Oboje chcieliby do siebie wrócić i stworzyć prawdziwą kochającą rodzinę, sami jednak nie wiedzą jak i od czego zacząć.

W międzyczasie poznajemy też historię Anny i jej córki Zosi. Ania chciała stworzyć kiedyś rodzinę, podjęła jednak złą decyzję wybierając swojego partnera, który okazał się alkoholikiem, do tego często wykorzystywał Annę i zataił przed nią fakt, że jeszcze się nie rozwiódł. Anna chciałaby od niego odejść, ale mając malutką Zosię nie jest w stanie zapewnić jej dachu nad głową. Nie ma bowiem żadnych oszczędności ani majątku, a wyjątkowo konserwatywni rodzice nie potrafią zaakceptować tego, że ma chociażby nieślubne dziecko. W najtrudniejszych chwilach przy Annie zawsze zjawia się Robert, policjant z pobliskiego komisariatu, który niczym Anioł Stróż ratuje zawsze dziewczynę z opresji.

Autora stworzyła historię z wieloma jakże różnymi bohaterami. Mamy tu całą ich plejadę. Głównymi bohaterami są wprawdzie Agnieszka i Mikołaj. Ale ta opowieść nie byłaby taka sama bez malutkiej Zosi, mocno wierzącej w Świętego Mikołaja czy całej wesołej ferajny seniorów z domu Happy End.

„Uwierz w Mikołaja” to fantastyczna, świąteczna książka. Klimatem przypominała mi troszkę „Listy do M.”, bo na początku poznajemy wiele różnych bohaterów, a z czasem ich losy zaczynają się przeplatać. Do tego Pani Magdalena tak plastycznie posługuje się językiem polskim, że miałam wrażenie jakbym oglądała film😊 Jest to lektura, która wprowadza nas w ten świąteczny, magiczny czas. Jest bowiem śnieg, jest i zimno, ale można ogrzać się pod kołdrą w cieplutkim dresie😊 Ale nie tylko oprawa zewnętrzna jest tutaj ważna. Jeszcze ważniejsze w okresie świąt są nasze refleksje i przemyślenia. A i takie właśnie tutaj znajdziemy. A głównym ich prowodyrem jest nie kto i inny jak Mikołaj! Zdaje on sobie bowiem sprawę, że odcięcie od mediów czy wszelkiej elektroniki jest możliwe, a może być nawet i przyjemne😊 Ma wtedy czas na swoje przemyślenia co jest dla niego najważniejsze w życiu, do czego dąży i co chce osiągnąć.

Pani Magdalenie w idealny sposób udało się wypośrodkować w tej powieści to co śmieszne i zabawne z tymi bardziej nostalgicznymi fragmentami. Magia okresu świątecznego przeplata się tu z codziennymi troskami i problemami, których nie brakuje nam w życiu. Oczywiście jest tu dużo zbiegów okoliczności i niewiarygodnych splotów akcji. Ale czy w takiej opowieści nie musi tak być?!

***

Wybrane cytaty: 

Agnieszko, nie musisz robić wielu rzeczy w życiu - zwykła mawiać - ale musisz je umieć robić. A przynajmniej nie bać się spróbować.

Coraz częściej nie patrzy się już na świat oczami, ale przez mały ekran smartfona. (...) Dopiero tutaj zdałem sobie z tego sprawę. tak często staramy się uchwycić ulotne chwile, że zamiast się nimi cieszyć tu i teraz, wyciągamy telefony i nagrywamy czy robimy zdjęcia.

Niby tak tęsknimy za wakacjami, za odpoczynkiem, za tym, żeby zwolnić, żeby wreszcie przestać wciąż tak pędzić przez ten świat, a jak mamy szansę na własnie takie nicnierobienie, to w ogóle nie wiemy, jak się zachować.  

Wyzwanie: ZATYTUŁUJ SIĘ