czwartek, 25 marca 2021

DO OSTATNIEJ KROPLI KRWI - MONIKA JOANNA CIELUCH

Wydawnictwo: AMARE
Data wydania: luty 2021
Liczba stron: 360
Moja bardzo subiektywna ocena: 9/10

***

To pierwsza książki Moniki Cieluch jaką miałam przyjemność przeczytać. I co bardzo ciekawe: po zobaczeniu okładki i przeczytaniu opisu już wiedziałam, że koniecznie muszę przeczytać tą książkę! I trudno mi powiedzieć co tak naprawdę mnie ciągnęło do tej historii, ale teraz po jej lekturze wiem, że muszę ufać swojej intuicji:)

Leo to chłopak, który wychował się w patologicznej rodzinie i aby przeżyć musiał nauczyć się walczyć. Swojego młodszego brata był w stanie ochronić, matki niestety już nie... Leo uwielbia walczyć, poza tym nielegalne, podziemne walki są idealnym, szybkim zarobkiem. Wikła się też niestety w porachunki gangsterskie i świat przestępczy. Poznajemy go, gdy opuszcza więzienie po odbyciu 18-miesięcznego wyroku. Pierwsze co musi zrobić, to znaleźć szybko jakąś pracę. W oczy od razu rzuca mu się ogłoszenie w gazecie, że potrzebny jest model do projektu artystycznego. Nastka to z kolei dziewczyna, która ma swój zakład fotograficzny, za wszelką cenę stara się być samodzielna i nie korzystać z pomocy ojca i brata. I to ona właśnie poszukuje modela, aby móc wziąć udział w konkursie fotograficznym. I tak właśnie ta dwójka się poznaje. Tylko czy uda mi się ze sobą porozumieć? Pochodzą bowiem z dwóch różnych światów. Nie ułatwia im także przeszłość, która zawsze upomina się o swoje, a także skrzętnie skrywane tajemnice rodzinne.

W tej książce naprawdę dużo się dzieje. Akcja pędzi, wydarzenia następują jedno po drugim, przez co czyta się błyskawicznie, wręcz ekspresowo. Ja pochłonęłam ją w dwa wieczory! Do tego historia ta tak wciąga, że naprawdę trudno się od niej oderwać.

Ale to nie akcja jest tu najważniejsza. Jak dla mnie podstawową bazę stanowią tu nasi główni bohaterowie. Monika Cieluch fantastycznie ich wykreowała i przedstawiła. Rewelacyjnie pokazała przemianę jaką oboje muszą przejść, aby móc być ze sobą. Chociaż niewątpliwie to Leo musi bardziej przewartościować swoje życie, zmienić się i swoje nastawienie. Chęci ku temu ma, jednak realne życie wyjątkowo mu to utrudnia. Historia Leo i Nasturcji daje nadzieję, że miłość daje człowiekowi siłę i chęć zmiany na lepsze. I dzięki temu można zacząć budować spokojną i bezpieczną przyszłość. Ale warunek jest taki, że musi być to miłość szczera, bez tajemnic i skrywania przed sobą czegokolwiek. Jeśli dwoje ludzi chce być ze sobą i tworzyć udany związek, musi on się opierać na wzajemnym zaufaniu i braku niedomówień. Autorka stworzyła też bohaterów z krwi i kości. Są oni bardzo realistyczni, mają wady i przeżywają słabości. Jesteśmy świadkami ich wewnętrznych rozterek, a dzięki temu lepiej rozumiemy motywy ich działania. Może dzieli ich dużo, ale łączy świadomość, że rodzina jest najważniejsza i podstawowym celem jest zapewnienie jej bezpieczeństwa.

"Do ostatniej kropli krwi" to fantastyczne połączenie sensacji z romansem. Sceny erotyczne są naprawdę fajnie wplecione w fabułę, ale jej nie dominują. Poza tym są przedstawione odważnie, choć ze smakiem i gustem. Sensacji dostarczają nam głównie walki Leo, bez żadnych zasad i do upadłego.

Książka ta zostawiła mnie z tzw kacem książkowym, przeczytałam ją już kilka dni temu, a nadal we mnie siedzi. To moja pierwsza przeczytana książka tej Autorki, a po przeczytaniu jej pierwsze co zrobiłam, to sprawdziłam jakie jeszcze książki mam do nadrobienia. Bo bezapelacyjnie muszę po nie sięgnąć!

***

Wybrane cytaty:

Nigdy nie można w siebie wątpić, szczypiorku. Takie zachowanie zabija w nas wszystko to, co mamy najlepsze.

Bo prawdziwa miłość zawsze zwycięża, czasami tylko potrzebuje odrobiny cierpliwości, by móc urosnąć w siłę. Siłę, które nic nie jest w stanie pokonać.

sobota, 20 marca 2021

DŻENTELMEN W MOSKWIE - AMOR TOWLES

Wydawnictwo: ZNAK LITERANOVA
Data wydania: wrzesień 2017
Liczba stron: 560
Moja bardzo subiektywna ocena: 10/10

***

O tej książce usłyszałam już dawno temu i od samego początku coś kusiło mnie, aby ją przeczytać. A gdy wreszcie udało mi się ją zdobyć, od razu zaczęłam czytać i przepadłam, bo książka wciąga nas całkowicie w swój niesamowity i wyjątkowy świat. 

Tytułowym dżentelmenem jest Hrabia Aleksander Iljicz Rostow, odznaczony Orderem Świętego Andrzeja, członek Jockey Clubu, mistrz ceremonii łowieckiej. Przez jeden wiersz został on skazany przez bolszewicki sąd na dożywotni areszt domowy w hotelu Metropol w Moskwie. Swój wielki apartament musiał zamienić więc na malutki pokoik na poddaszu. Hrabia został pozbawiony nie tylko swojego majątku, ale i wszelkich aktywności, które definiowały jego statu jako dżentelmena, takich jak wizyty w operze, spotkania towarzyskie czy wykwintne kolacje. Ów wyrok sądu hrabia przyjmuje ze spokojem i opanowaniem, ale jednocześnie próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości. 

Zanim zaczęłam czytać tą książkę, słyszałam dużo pochlebnych o niej opinii, ale totalnie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Dlatego tym bardziej jej lektura mnie zaskoczyła! Książkę tą czyta się niespiesznie, można powiedzieć, że wręcz się nią można delektować i smakować każde słowo. Akcja może nie pędzi na łeb na szyję, ale też nie o to w tym wszystkim chodzi. Całość akcji przypada na czas owego aresztu domowego hrabiego, więc naszego bohatera poznajemy na przestrzeni wielu lat. Tłem do całej tej historii są zmiany zachodzące w Rosji na przestrzeni tych lat. Poznajemy więc ten kraj jako brutalny, potężny, tajemniczy, a czasem i niezrozumiały. Samego hrabiego nie sposób nie polubić, jego i jego nienagannych manier, niezachwianych zasad moralnych oraz wyjątkowego, ale jakże dystyngowanego poczucia humoru. AleksanderIljicz Rostow jest dżentelmenem w każdym calu, zawsze nim był i zawsze nim pozostał, w każdej sytuacji, w jakiej postawiło go życie.

Ale nie tylko hrabia jest tu genialnie przedstawiony. Na uwagę zasługują też pozostali, drugoplanowi bohaterowie. Moją sympatię skradła Nina i później Zofia. Fantastyczny był szef kuchni Emil, który dzień rozpoczynał od pesymizmu, a im bliżej wieczora tym więcej było w nim optymizmu; Andriej kelner, który kiedyś był żonglerem; krawcowa Marina czy aktorka Anna. Wszyscy oni pomagają hrabiemu i są jego najlepszymi przyjaciółmi, na których zawsze może liczyć.

Czytając tą książkę niejednokrotnie zastanawiałam się jaki jest jej sekret. Czemu? Ponieważ przy tak ograniczonym polu akcji, tak rozległym jej czasie i braku dynamizmu czytamy ją z niesłabnącym zainteresowaniem. Jest w niej coś magicznego, nierealnego, ale i chwytającego za serce i rozczulającego. Lektura niewątpliwie skłania nas do głębszej refleksji, uczy dystansu do siebie, ale i pokazuje, że zawsze należy walczyć o to, żebyśmy to my byli panami swojego losu. Poza tym udowadnia, że zawsze warto być przyzwoitym człowiekiem, bo to właśnie ta przyzwoitość nas najlepiej chroni. Urzekło mnie tu też niewątpliwie piękne słownictwo i niepowtarzalny styl Autora, który idealnie go dostosował do opisywanego tu dżentelmena! "Dżentelmen w Moskwie" jest niewątpliwie wyjątkową powieścią z duszą, a jej lektura to prawdziwa czytelnicza uczta!

 ***

Wybrane cytaty:

Bo w życiu liczy się nie to, czy nagrodzą nas oklaskami, lecz to, czy będziemy mieć odwagę iść naprzód mimo braku gwarancji uznania.

Jeśli człowiek nie jest panem swojego losu, z pewnością stanie się jego sługą.

Cóż może nam powiedzieć pierwsze wrażenie na temat kogokolwiek? Nie więcej niż jeden akord o Beethovenie albo jedno pociągnięcie pędzlem o Botticellim. Ludzie są ze swej natury tak kapryśni, tak skomplikowani, tak uroczo pełni sprzeczności, że zasługują nie tylko na namysł, lecz również na ponowny namysł - oraz na naszą niesłabnącą determinację, byśmy powstrzymali się od wydawania opinii, dopóki nie ujrzymy tych ludzi w każdym możliwym otoczeniu i o każdej możliwej porze.

Powinniśmy poświęcić się dbaniu o to, by dzieci swobodnie kosztowały doświadczeń. I musimy czynić to bez obaw. Zamiast opatulać je kołdrami i zapinać im płaszcze, musimy wierzyć, że zaczną opatulać się i zapinać się same. A jeśli nowo zdobyta wolność wymknie się im z rąk, musimy zachować opanowanie, życzliwość i rozsądek. Musimy je zachęcać, by odważyły się zniknąć z zasięgu naszych czujnych pczu, a potem powinniśmy westchnąć z dumą, gdy wreszcie przejdą przez obrotowe drzwi życia.

Życie nie posuwa się naprzód skokami i susami. Ono rozwija się jak kwiat. W każdym momencie jest przejawem tysiąca przemian. Nabywamy i tracimy umiejętności, gromadzimy doświadczenia, a nasze opinie ewoulują - jeśli nie w ślimaczym tempie, to przynajmniej stopniowo. W rezultacie wydarzenia zwykłego dnia maja taka samą szansę nas odmienić jak szczypta pieprzu ma szansę odmienić gulasz".

Naszym życiem kieruje niepewność, często zniechęcająca, a nawet destrukcyjna. Jeśli jednak wytrwamy i zachowamy szlachetne serce, możemy zostać nagrodzeni chwilą najwyższej jasności – momentem, w którym wszystko, co nas spotkało, nagle okazuje się koniecznym ciągiem zdarzeń, a my stajemy u progu nowego, śmiałego życia, które od początku było nam pisane.

Tak czy inaczej, uznał, że kawa doskonale pasuje do okoliczności. Bo czy istnieje coś bardziej uniwersalnego? Kawa, która czuje się doskonale zarówno w metalowym kubku, jak i w porcelanie z Limoges, potrafi ożywić pracowitych o poranku, uspokoić zadumanych w południe albo podnieść na duchu strapionych w środku nocy.

Nie ma życzliwszych osób niż nieznajomi.

Z każdym mijającym rokiem wydawało mi się, że umyka mi jej coraz więcej, i zacząłem się bać, że pewnego dnia całkiem ją zapomnę. Prawda wygląda jednak tak, że bez względu na upływ czasu ci, których kochamy , nigdy do końca nam nie umkną.

Żadna rada nie jest dobra dla wszystkich. Dwoje ludzi, niczym dwie butelki wina, wiele dzieli, mimo że pojawili się na świecie zaledwie w odstępie roku albo na sąsiednich wzgórzach.

- Tylko Gruzin ze wschodu zacząłby posiłek od butelki rkaciteli.
– Bo jest prostakiem?
– Bo tęskni za domem.

Bo ostatecznie najukochańszy dobytek staje się nam bliższy niż przyjaciele. Przenosimy go z miejsca na miejsce, często kosztem znacznych wydatków i niewygody. Odkurzamy i polerujemy powierzchnie, besztamy dzieci, gdy za bardzo dokazują w pobliżu - i jednocześnie pozwalamy, by wspomnienia nieustannie podnosiły ich wartość. (...) W końcu zaczyna nam się wydawać, że te starannie przechowywane przedmioty mogą nam przynieść prawdziwą pociechę w obliczu utraty towarzysza. Jednak, rzecz jasna, przedmiot to tylko przedmiot.

Jeśli mężczyzna nie jest panem swojego losu, to z pewnością stanie się jego sługą.

Czy nie jest tak, że to właśnie szacunek dla wszystkich pomników, katedr i starych instytucji uniemożliwia nam rozwój?

Czy zamiast siedzieć w równiutkich rzędach w szkole, nie byłoby lepiej wyruszyć w stronę prawdziwego horyzontu, żeby się przekonać, co jest za nim?

Żył w przekonaniu, że dżentelmen powinien spoglądać w lustro z nieufnością. Zamiast pełnić funkcję narzędzi umożliwiających samopoznanie, lustra zwykle bywały bowiem narzędziami umożliwiającymi oszukiwanie samego siebie.

(...) w przeciwieństwie do dorosłych dzieci chcą być szczęśliwe. Dlatego potrafią jeszcze czerpać wielką przyjemność z najprostszych rzeczy.

- człowiek musi wiązać koniec z końcem - potwierdził rzeczowo audrius - bo w przeciwnym razie to jego czeka koniec.

Czas upływający między złożeniem zamówienia a podaniem przystawek to bez wątpienia jedne z najbardziej ryzykownych chwil we wszystkich ludzkich relacjach. Którzy młodzi kochankowie nie znaleźli się wówczas w ciszy tak nagłej, tak z pozoru nieprzezwyciężonej, że groziła podaniem w wątpliwość
chemii ich związku? Które małżeństwo nie uległo obawie, że pewnego razu zabraknie mu wtedy pilnego, zajmującego lub zaskakującego tematu do rozmowy? Dlatego u większości z nas to niebezpieczne interludium całkiem słusznie budzi złe przeczucia.

Cóż, Zofio, od dnia, w którym się urodziłem, życie tylko raz potrzebowało mnie w określonym czasie i miejscu: gdy twoja matka przyprowadziła cię do hotelu Metropol. I nawet gdyby proponowano mi władzę carską Wszechrusi, nie zamieniłbym jej na obecność w hotelu w tej godzinie.

Jednak w okresie dobrobytu każdy półgłówek z łyżką jest
w stanie zadowolić podniebienie. Chcąc poddać pomysłowość szefa kuchni
prawdziwej próbie, należy raczej spojrzeć na okres niedostatku. A cóż zapewnia
większy niedostatek niż wojna?

Konfederacja Ludzi Spokorniałych, podobnie jak masoneria to zżyte bractwo, którego członkowie nie noszą żadnych emblematów, lecz rozpoznają się na pierwszy rzut oka. Wypadłszy nagle z łask, konfederaci ci patrzą na świat ze wspólnej perspektywy. Wiedzą bowiem, że piękno, wpływy, sławę i przywileje raczej się pożycza, niż dostaje na zawsze, i dlatego niełatwo im zaimponować. Nie są skłonni do zazdrości ani obrażania się. I z pewnością nie przeglądają gazet w poszukiwaniu swojego nazwiska. Nadal angażują się w życie wśród podobnych im ludzi, lecz pochlebstwa traktują z ostrożnością, ambicje ze współczuciem, a w obliczu protekcjonalności uśmiechają się w duchu.

Przez wieki używano szampana podczas inaugurowania małżeństw i wodowania statków. Większość zakłada, że dzieje się tak z powodu nieodzownie odświętnego charakteru tego trunku. Tak naprawdę jednak sięga się po niego na początku tych ryzykownych przedsięwzięć dlatego, że bardzo skutecznie wzmacnia determinację.

Rozumiem, że księżniczka powinna mówić "proszę", jeśli prosi o ciastko, bo próbuje kogoś nakłonić, żeby je jej dał. I przypuszczam, że jeśli poprosi o ciastko i je dostanie, będzie miała dobry powód, by powiedzieć "dziękuję". Ale w drugiej części twojego przykładu księżniczka wcale nie prosiła o ciastko. Ktoś sam je jej zaproponował. I nie widzę żadnego powodu, dla którego miałaby mówić "dziękuję", skoro jedynie sprawia komuś przyjemność, przyjmując to, czym ją poczęstował.

poniedziałek, 15 marca 2021

REVENGE - AGNIESZKA LINGAS-ŁONIEWSKA

Bezlitosna siła
Kastor || Polluks || Saturn || Mars || Revenge

Wydawnictwo: BURDA KSIĄŻKI
Data wydania: marzec 2021
Moja bardzo subiektywna ocena: 7/10

***

Bardzo ucieszyłam się, gdy okazało się, że pojawi się piąty tom serii "Bezlitosna siła". Cała seria przypadła mi do gustu, więc byłam szalenie ciekawa, co tym razem spotka naszych bohaterów.

Tytułowy Revenge to Wiktor Brudzyński. Do tej pory żył sam, nikomu nie musiał się tłumaczyć, o nikogo troszczyć, za nikogo nie był odpowiedzialny. Nagle dowiaduje się, że jego matka, która mieszka w Ameryce ginie w wypadku, a on musi staje się prawnym opiekunem swojego nastoletniego, przybranego brata Leona. I jak to z nastolatkami bywa - szybko pojawiają się związane z tym kłopoty. Laura Marczyk jest z kolei siostrą Liwii. Zerwała jednak kontakt z rodziną, który teraz próbuje odzyskać. Poza tym jest tuż po rozwodzie z mężem, który stosował wobec niej i ich dziecka przemoc. Czy tych dwoje jest w stanie sobie zaufać na tyle, aby móc stworzyć trwały i silny związek?

Akcja książki biegnie bardzo szybko, kartki przewracają się same. Jest to zatem lektura na jedno dobre popołudnie. Ja aż sama siebie zaskoczyłam, że tak szybko ją przeczytałam. Poza tym książka ma bardzo podobny schemat, co jej poprzedniczki w tej serii. Zakończenie sugeruje, że być może pojawi się ciąg dalszy. Choć wydaje mi się, że warto zakończyć już tą serię...

W tym tomie spotykamy także pozostałych chłopaków z poprzednich tomów i bardzo ciekawe było zobaczenie co u nich słychać. Bardzo miło czyta się ich przepychanki słowne, które pełne są humoru i dowcipu. Dlatego całą piątkę naprawdę da się polubić:)