sobota, 25 marca 2023

GRUDZIEŃ DRUGICH SZANS - ANNA LANGNER

Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece
Data wydania: październik 2022
Liczba stron: 392
Moja bardzo subiektywna ocena: 7/10 


***

Nadal trwa u mnie okres poznawania nowych autorów. Tym razem sięgnęłam po najnowszą powieść Anny Langner. A ponieważ nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, wszystko było nowe i zostałam przyjemnie zaskoczona.

Klaudia wiedzie idealne życie - imprezy, najlepsze ubrania, popularność... Będąc nastolatką była wyśmiewana ze swojego wyglądu. W pewnym momencie postanowiła więc, że zrobi wszystko, aby zapobiec temu na przyszłość. Filip z kolei to jej przyjaciel z dzieciństwa, zawsze trzymali się z Klaudią razem. Ale do czasu. W chwili gdy Klaudia zaczęła zwracać uwagę na to jak jest postrzegana przez znajomych okazało się, że kolegowanie się z Filipem jest passe. Dlatego zerwała z nim kontakt i ich drogi się rozeszły. W pewnym momencie zaczynają jednak pracować w jednej firmie.

"Grudzień drugich szans" zmusza nas do refleksji nad tym co dla nas jest najważniejsze w znajomości z drugim człowiekiem. Na ile cenimy sobie niektóre z wartości. Na ile chociażby wygląd zewnętrzny jest dla nas istotny. Ja w swoim życiu wielokrotnie spotkałam się z sytuacją, gdzie ludzie oceniali innych po ich wyglądzie, po ubraniach i od razu ich "szufladkowali". I tak wiele razy się pomylili... Dlatego przesłanie tej książki jest dla mnie wyjątkowe celne.

To piękna, świąteczna opowieść, przede wszystkim o miłości i przyjaźni. Otula nas niczym ciepły koc, daje nadzieję i wiarę w lepsze jutro. Zwraca także uwagę, że aby ocenić drugiego człowieka powinniśmy go przede wszystkim poznać. I nie zawsze to co błyszczy jest piękne i warte naszej uwagi. Poza tym bardzo ważne jest bycie sobą. Jeśli staramy się przypodobać innym zatracamy samych siebie. A właśnie to bycie takim jakim się jest naprawdę wymaga ogromnej odwagi. Bo ludzie zawsze będą na nas patrzeć krytycznym okiem i zawsze będą nas za coś krytykować czy wytykać palcami...

***

Wybrane cytaty:

... taką niepozorną miłość trudno zauważyć. A czasami jest bardzo blisko. Tylko nie krzyczy głośno, jedynie szepcze. No i czasami trzeba pomóc jej się rozwinąć. 

- Spójrz na Dorotę, na Adama - mów Filip. - Są prostolinijni. Nikogo nie udają. Mają swoje wady, ale nie próbują ich na siłę ukryć. Nie dbają o to, że ktoś może ich nie polubić. To jego problem, nie ich. Oni żyją w zgodzie ze sobą.  

Kiedy większą część życia się udaje i stara dostosować do standardów, bycie sobą staje się czymś niewygodnym. Czymś, do czego trzeba się zmuszać. 

niedziela, 12 marca 2023

CUD MIÓD MALINA - ANETA JADOWSKA

Klan Koźlaków
Cud miód Malina ||
Cuda wianki. Nowe przygody rodziny Koźlaków
 

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: październik 2020
Liczba stron: 416
Moja bardzo subiektywna ocena: 7/10

Czyta: Zuzanna Galia

*** 

"Cud, miód Malina" to naprawdę magiczna książka. Opowiada ona o rodzinie Koźlaków. To bardzo nietypowa rodzina, w której przeważają kobiety i która zajmuje się magią. Każda z kobiet ma inny talent i jej magia objawia się w inny sposób. Główną bohaterką i z jej perspektywy opowiedziane są te historie jest Malina.

Całość stanowi zbiór opowiadań i w każdym z ich możemy poznać kolejnych członków tej niezwykłej familii. Moimi ulubieńcami była babcia Narcyza, mama Maliny Aronia i chłopak Maliny Klon. Klon z kolei pochodzi z rodziny, która jest obdarzona darem "panowania" nad stworzeniami żywymi, zwłaszcza roślinami.

Historie te opowiedziane są z humorem i dowcipem. Język jakim posługuje się Autorka jest bogaty, ale i bardzo przystępny. A to sprawia, że czytanie jest prawdziwą przyjemnością. Nierealność fabuły powoduje, że całkowicie jesteśmy w stanie oderwać się od naszej codzienności i przenieść do Zielonego Jaru!

***

Wybrane cytaty:

Z tą strefą Schengen czasami państwa migają za szybą jak miasteczka na Śląsku, zagapisz się i jesteś w następnym. 

Bo wiek to tylko liczba, a jeśli coś nas zgubi, to grawitacja i skleroza!  

Dokładnie tego oczekujemy od miejscowego sabatu: gdy złoczyńcy przyjdą po jednego z nas, ma złoić im dupy.
- Burmistrzu - skarciła go pani Jola (…)
- Znaczy, przetrzepała złoczyńcom miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. 

- Przecież jesteśmy rodziną. Mogę czasami nie rozumieć tego, co robisz, ale zawsze będę cię kochać i wspierać - odparła mama i znów mnie przytuliła.  

Jesteśmy tak słabe, jak nasze najsłabsze ogniwo, ale też tak mocne, jak mocne możemy być razem. Jesteśmy silne mocą naszej rodziny, naszego sabatu, i to jest coś, co zlekceważyłby tylko głupiec. Czasami nie ma miejsca na indywidualizm, gdy waży się los wielu. Lecz nigdy nie myśl, że jesteś nieważna. Aby maszyna działała, potrzebuje każdego trybiku, nawet najmniejszego. 

Mówią, że nic nie bawi bó­stwa bar­dziej niż ludz­kie plany. 

sobota, 4 marca 2023

PROFESOR WILCZUR - TADEUSZ DOŁĘGA-MOSTOWICZ

Znachor
Znachor || Profesor Wilczur
 

Wydawnictwo: 
Data wydania: 1939
Liczba stron: 270
Moja bardzo subiektywna ocena: 8/10

Czyta: Antoni Rot

*** 

"Profesor Wilczur" to kontynuacja "Znachora". Bardzo się cieszę, że wreszcie mogłam poznać całość tej historii.

Rafał Wilczur odzyskuje swoje dawne życie, powraca do pracy w lecznicy, odzyskuje szacunek i uznanie. Jednak, jak to zwykle w życiu bywa, niektórzy nie są w stanie tego zaakceptować. Zaczynają się różnego rodzaju intrygi, a tym przewodniczy Dobraniecki. To wszystko doprowadza do tego, że profesor Wilczur postanawia wrócić do na wieś i tam prowadzić spokojne życie, a przy okazji pomagać ludziom, którzy niejednokrotnie są tak biedni, że nie są w stanie pozwolić sobie na leczenie. Razem z profesorem Wilczurem wyjeżdża Łucja, która jest bezgranicznie w nim zakochana. Pewnego dnia u profesora na wsi zjawia się żona Dobranieckiego, która błaga o pomoc i podjecie się operacji nad swoim śmiertelnie chorym mężem.

W tej części poruszonych jest aż kilka wątków. Przede wszystkim jest tu gloryfikacja życia na wsi, gdzie życie toczy się spokojniej, wolniej, bez zbędnego pędu ku karierze i za pieniądzem. 

Druga ważna kwestia to dylemat Wilczura (chociaż ten decyzję podejmuje w ekspresowym tempie) czy pomóc Dobranieckiemu i podjąć się jego operacji. To właśnie dzięki działaniom Dobranieckiego profesor zrezygnował z pracy w lecznicy i wrócił do leczenia ludzi na wsi. I tu zaczynamy zastanawiać się jak my byśmy postąpili, czy uratowalibyśmy życie największemu wrogowi?

I trzecim wątkiem i chyba najbardziej rozbudowanym jest wątek miłosny pomiędzy Wilczurem a Łucją. Ona młoda, całkowicie w nim zakochana. On u schyłku swojego życia, zastanawia się czy powinien się z nią na stałe związać. Czy jest szansa związku pomiędzy dwojgiem ludzi z taką różnicą wieku? Czy starość jest w stanie dotrzymać kroku młodości? Czy Łucja prawidłowo odczytuje swoje uczucia? Nie myli miłości z zafascynowaniem? Wątek ten nieco mnie irytował, niezdecydowanie Wilczura, zbyt duża pewność Łucji, aczkolwiek zakończył się po mojej myśli:)

W tej części brakowało mi także Marysi i relacji ojciec - córka, która została zapoczątkowana w "Znachorze".

A teraz czas na film...

***

Wybrane cytaty:

Mój drogi, bądź przekonany, że jeżeli o kimś mówisz źle, zawsze Ci uwierzą. 

Gdyby ktoś, chcąc mnie zabić, sam się skaleczył, ratowałbym go tak samo jak każdego innego. Wiem, że pani nie łatwo jest w to uwierzyć, gdyż różnimy się biegunowo w poglądach etycznych. 

[...] chyba nie można dać ścisłej definicji szczęścia, bo w różnym wieku człowiek zupełnie różnie je pojmuje. 

 Czymże jest cmentarz?… Ot, śmietnisko, gdzie zsypano do dołów resztki, zużyte, niepotrzebne resztki po ludziach, którzy kiedyś żyli. Tak to rozumiem może dlatego, że jestem lekarzem. Że obcując od tylu lat z materią, nauczyłem się patrzeć na nią jak na futerał, w którym zamknięty jest człowiek… Ciało. Tylko ciało. Mechanizm obdarzony zdolnością ruchu, odżywiania się i wydzielania. Ale tylko mechanizm.
— Jestem również lekarką — zauważyła tonem opozycji.
— No właśnie, i powinna pani tak patrzeć na te sprawy jak ja. Niechże mi pani powie, czy uważa pani, że trzeba otaczać pietyzmem na przykład palec albo rękę, którą pani komuś amputowała?
— To co innego.
— Jak to co innego?
— Po prostu to są cząstki ciała, w dodatku chore.
— Nie chore, lecz umarłe. Jeżeli zaś pani uważa, że na przykład martwa ręka nie zasługuje na szacunek, to niechże pani mi powie, którą część ciała powinniśmy czcić?
— Profesor żartuje.
— Przypuśćmy — ciągnął Wilczur — że bomba rozszarpała kogoś na kawałki. Przy którym z nich mieści pani swoją adorację?
Łucja żachnęła się.
— Ależ ja nie mówię o adoracji. Chodzi po prostu o związanie wspomnień o jakimś bliskim zmarłym z określonym miejscem.
— Właśnie tu się różnimy — zaprotestował Wilczur. — Zmarły nikomu nie może być bliski. Zmarły w znaczeniu zwłok. Bliski nam pozostaje człowiek, człowiek żywy. Dlaczegóż tedy wiązać swoje wspomnienia, wspomnienia o człowieku żywym z czymś, co jest po prostu antytezą życia, z trupem?… W mojej wyobraźni pamięć o kimś raczej kojarzy się z domem, w którym ten ktoś mieszkał, z przedmiotem, którego używał, z fotografią, nie z cmentarzem.