Był sobie pies || Był sobie pies 2
Wydawnictwo: WYDAWNICTWO KOBIECE
Data wydania: wrzesień 2019
Liczba stron: 405
Moja bardzo subiektywna ocena: 8/10
***
Bardzo lubię oglądać takie rodzinne filmy, w których bohaterem jest zwierzak. Zawsze też zastanawiało mnie jak czyta się taką książkę. „Był sobie pies 2” to moja druga przeczytana książka tego Autora i mniej więcej wiedziała czego mogę się spodziewać, chciałam jednak się przekonać czy i tym razem mi się spodoba. Nie czytałam jednak części pierwszej, troszkę więc obawiałam się czy uda mi się odnaleźć w tomie drugim. Ale jak się okazało bez problemów udało mi się wejść w ten pieski świat. Teraz tylko planuję wrócić do części pierwszej i nadrobić moje czytelnicze zaległości.
Bohaterem jest psiak Bailey, który odradza się w kolejnym wcieleniu. Dowiadujemy się, że już kilka ma ich za sobą, a teraz jest Koleżką. Okazuje się również, że misją każdego psa jest pomoc ludziom i opiekowanie się nimi. Tym razem Koleżka odradza się w "skórze" suczki Molly, a jego celem jest chronienie na początku małej dziewczynki Clarity, wnuczki jego ukochanego Ethana, która później dorasta. Clarity jest wychowywana przez swoją matkę Glorię, która niestety nie za bardzo spełnia się w roli matki, jest wielką egoistką i (co nieco komplikuje sprawę) nie lubi psów... Jest także przyjaciel dziewczyny Trent. A to dopiero początek tej historii... Czy nasz piesek ustrzeże Clarity przed kolejnymi przeciwnościami losu? Czy spełni się w roli jej Anioła Stróża? A może odkryje jeszcze inną misję dla siebie?
W. Bruce Cameron w wyjątkowy i niepowtarzalny sposób pokazuje czytelnikowi meandry sposobu myślenia naszych czworonogów. Robi to na tyle umiejętnie i plastycznie, że czytając mamy wrażenie jakbyśmy wręcz oglądali film. A w tego typu książkach jest to niezwykle ważne i daje ten oczekiwany efekt. Autor świetnie gra na naszych emocjach, potrafi trzymać czytelnika w napięciu, a książkę czytamy ze ściśniętym gardłem lub chusteczką przy oczach…
Bardzo podobał mi się zabieg, że narratorem jest pies. Pozwala to na przedstawienie nam jedynie konkretnych faktów, pozbawionych jakichkolwiek komentarzy. Jest zatem obiektywnie. A dzięki takiemu typowi narracji możemy zobaczyć nas ludzi z boku i nabrać do pewnych zdarzeń dystansu. Możemy zobaczyć nas oczami zwierzaka, który nie wszystko rozumie, który próbuje sobie wytłumaczyć różne zachowania człowieka na swój sposób… Mnie osobiście ujęło to jak bezbronne są te nasze futrzaki, jaką nadzieję w nas pokładają i jak bardzo są prostolinijne, ale i szczere przez to.
To nie tylko opowieść o tych merdających ogonami. Mamy tutaj jeszcze inne treści i „głębsze dno”, bowiem Autor porusza tematy problemu bulimii u nastolatków czy tak ciężkiej choroby jaką jest nowotwór.
Jest to bardzo wzruszająca i chwytająca za serce opowieść. A nas ludzi uwrażliwia na to, że zwierzęta (nie tylko przecież psy) wokół nas też czują, myślą na swój sposób, może czasem zbyt naiwnie, czasem nie rozumiejąc wielu rzeczy, ale przez to tym bardziej powinny być kochane i chronione przez nas - ludzi. W. Bruce Cameron udowadnia, że psy potrafią być wiernymi i oddanymi przyjaciółmi człowieka, a za otrzymaną dobroć odwzajemnią się po stokroć. Każdy pies powinien odnaleźć swojego człowieka, a każdy człowiek odnaleźć swojego psa…
A teraz nie pozostaje nic innego jak wybrać się niebawem do kina! A jestem bardzo, bardzo ciekawa tej ekranizacji. Poza tym uwielbiam najpierw przeczytać książkę, a później porównywać ją do filmu! Choć przyznam się, że u mnie w większości przypadku zawsze wygrywa książka😊
Za egzemplarz recenzencki dziękuję bardzo Wydawnictwu Kobiecemu