Wydawnictwo: Marginesy
Data wydania: wrzesień 2022
Liczba stron: 464
Moja bardzo subiektywna ocena: 10/10
***
Elizabeth Zott jest jedyna w swoim rodzaju, jest chemiczką,
naukowcem, który świat wokół widzi przez pryzmat związków i reakcji
chemicznych. Pracuje w Instytucie Badawczym Hastings, są lata '50. Jest
więc ona skazana na typowo męski zespół współpracowników, którzy na
każdym kroku podkreślają swoje poglądy na temat równouprawnienia kobiet.
Wyjątkiem jest jedynie Calvin Evans, geniusz, wybitny naukowiec,
nominowany do nagrody Nobla, słynący ze swojego parszywego charakteru.
Ale pomiędzy nim a Elizabeth pojawia się prawdziwa miłość i prawdziwa
chemia.
Jednak życie jest nieprzewidywalne i za kilka lat ona jest
samotną matką i zaczyna prowadzić w telewizji program teoretycznie
kulinarny "Kolacja o szóstej".
To niesamowite, że w tym miesiącu
trafiłam na drugą książkę (po "Alchemii" Katarzyny Zyskowskiej)
opowiadającą o kobiecie, o kobiecie naukowcu, chemiczce i zmuszonej
walczyć o prawa kobiet. Obie książki zaliczam do najlepszych jakie
miałam okazję przeczytać. "Lekcje chemii" mnie wciągnęły, a wręcz
pochłonęły. Czytając wkurzałam się na to jak wyglądało życie kobiet
jeszcze nie tak dawno, jak były nierówno traktowane, ile musiały
wywalczyć. To jest coś nieprawdopodobnego, chociaż niestety tak było. I
uważam, że musimy o tym pamiętać, podkreślać, aby to nigdy nie wróciło.
Autorka
zwraca uwagę nie tylko na temat równości płci. Generalnie porusza
kwestie tego, że my jako społeczeństwo narzucamy sobie pewne ramy i nie
tolerujemy jeśli ktoś wychodzi poza nie. Dotyczy to kultury, religii, a
właściwie każdej sfery życia. Nie tolerujemy odmienności, piętnujemy ją,
wyszydzamy. Oczywiście zaczynamy się zmieniać, ale jest to proces
żmudny, długofalowy, mocno zakorzeniony i minie sporo czasu, aż niektóre
sprawy zaczną być po prostu naturalne.
"Lekcje chemii" poruszają
naprawdę poważne tematy społeczne i kulturowe. Ale jest to podane
czytelnikowi w tak fantastyczny sposób, że trudno oderwać się od
lektury. Ja przepadłam w świecie Elizabeth, jej osobowości,
fantastycznym poczuciu humoru, z którego nawet nie zdawała sobie sprawy.
Uwielbiałam rozmowy Mad z pastorem Wakely, wewnętrzne dialogi Szóstej
Trzydzieści, Waltera i Harriet kiedy wspierali Elizabeth.
***
Wybrane cytaty:
Utrata ukochanej osoby zazwyczaj ukazuje człowiekowi aż nadto prostą
prawdę: że -jak wiele osób głosi, samemu na to nie zważając - czas jest
cenny i mamy go naprawdę mało.
No bo choć ludzie głupi mogą nie orientować się, że są głupi, z powodu
właśnie głupoty, to przecież ludzie nieatrakcyjni muszą chyba orientować
się, że są nieatrakcyjni, z powodu luster.
Odwaga w kuchni, przekłada się na odwagę w życiu.
- Bo ludzie są zwierzętami. Formalnie rzecz biorąc. Chociaż czasami
sobie myślę, że te zwierzęta, które uważamy za zwierzęta, są o wiele
bardziej zaawansowane niż te zwierzęta, którymi jesteśmy, a za które się
nie uważamy.
Ciąża jest stanem naturalnym. Nie ma w nim nic skandalicznego. Od niej
zaczyna się każde ludzkie życie.
-Kiedy byłem mały - powiedział cicho Calvin - powtarzałem sobie, że każdy dzień jest nowy. Że wszystko może się wydarzyć.
...
-Chyba chcę przez to powiedzieć, że nie powinniśmy skazywać samych siebie na życie przeszłością.
W zasadzie większość ludzi mówi jednym, czasem dwoma językami - no
chyba, że są tak zwanymi Szwajcarami; wtedy mówią ośmioma. Nic dziwnego,
że ludzie nie rozumieli zwierząt. Ledwo rozumieli siebie nawzajem.
- Na wierze opiera się religia.
- Ale zdajesz sobie sprawę, że wiara nie opiera się na religii. Tak?
to że przychodzimy na świat w rodzinach, nie znaczy jeszcze, że do nich należymy
Dla swoich skomplikowanych problemów ludzie zawsze pragną prostych
rozwiązań. O wiele łatwiej wierzyć w coś, czego zobaczyć, dotknąć,
wyjaśnić ani zmienić nie można, niż w coś, co tak naprawdę można. -
Westchnęła. - Czyli samego siebie.
- Co? Nie. Jestem...
- Zmęczona? Zajęta? Zapewne skłonna do argumentacji, że nie ma pani czasu.
- Bo nie mam.
- A kto go ma? Bycie dorosłym jest przereklamowane, nie sądzi pani? -
zauważył doktor. - Ledwo uda się rozwiązać jeden problem, zastępuje go
dziesięć nowych.
Nic nie irytuje człowieka bardziej niż oglądanie cudzego szczęścia w
ilości ponadprzeciętnej, a z perspektywy kolegów i koleżanek w
Instytucie Badawczym Hastings Elizabeth i Calvinowi przypadła taka
właśnie nieprzeciętna miara.
Jemu - bo był geniuszem, jej - bo była pięknością.
Kiedy zostali parą, ten niesprawiedliwy przydział szczęścia
automatycznie wzrósł dwukrotnie, co było już niewiarygodnie
niesprawiedliwe.
Najgorsze zaś, według poglądów osób postronnych było to, że nie
zapracowali na swoją pomyślność - po prostu tacy się urodzili, czyli że
ich niesprawiedliwy przydział szczęścia wziął się nie z harówki, a z
genetycznego farta.
- Nic panu nie jest, panie Pine? - zapytała Rosa. - Mogę coś panu podać?
- Tak - odpowiedział. - Cyjanek.
I mężczyźni, i kobiety są ludźmi. A jako ludzie jesteśmy wytworami
wychowania, ofiarami apatycznych systemów edukacji oraz sami decydujemy o
swoich wyborach. Upraszczając, wprowadzanie kobiet do pozycji istot
gorszych od mężczyzn i wywyższanie mężczyzn do poziomu lepszych od
kobiet nie ma przyczyn biologicznych, tylko kulturowe. I zaczyna się od
dwóch słów: różowy i niebieski. To stąd wszystko eskaluje niebotycznie i
w piorunującym tempie.
Nikt nie stawał się tak wredny, jeśli nie padł wcześniej ofiarą
identycznego traktowania ze strony innych.
- Wszystkie psy mają zdolność kąsania - powiedziała przez ramię Zott -
tak samo jak wszyscy ludzie mają zdolność do krzywdzenia. Sekret polega
na tym, żeby postępować rozsądnie, tak by wyrządzenie krzywdy okazało
się niepotrzebne.
- Chodzi mi o atomy i cząsteczki, panie Roth - wyjaśniła - O realne
prawa rządzące światem materialnym. Kiedy kobiety poznają te podstawowe
pojęcia, zaczynają widzieć fałszywe granice, które z myślą o kobietach
zostały stworzone.
- W sensie: przez mężczyzn.
- W sensie: przez sztuczne zasady kulturowo-religijne, które obsadzają
mężczyzn w wysoce nienaturalnej roli jednopłciowego przywództwa.
Jedną z rzeczy, które podobają mi się w gotowaniu (...) jest jego
immanentna przydatność. Kiedy przyrządzamy posiłek, nie tworzymy po
prostu czegoś nadającego się do jedzenia: tworzymy coś, co zapewnia
energię komórkom naszego organizmu, coś, co podtrzymuje życie.
(...) w każdym razie twoja mama ma absolutną rację, kiedy mówi w tym
artykule, że nasze społeczeństwo oparte jest w znacznej mierze na micie i
że nasza kultura, religia i polityka mają tendencje do wypaczania
prawdy. Nieślubne pochodzenie to tylko jeden z takich mitów. W ogóle nie
zwracaj uwagi ani na to określenie, ani na nikogo, kto się nim
posługuje.
A już na pewno nie lubiła przysług. Ich wyświadczanie trąciło oszustwem.
- Nie odzyska pan swoich zlewek.
- Czyli jednak zapadłem pani w pamięć.
- Owszem. Na własną niekorzyść.
(...) jeśli chodzi o religię, sądzę raczej, że uczy nas pokory... naszego miejsca w świecie.
- Naprawdę? - zdziwiła się Elizabeth. - Moim zdaniem zdejmuje z nas
odpowiedzialność. Moim zdaniem uczy nas, że nic tak naprawdę nie jest
naszą winą; że coś lub ktoś inny pociąga za sznurki; że w ostatecznym
rozrachunku nie jesteśmy winni tego, jak się sprawy mają; że aby coś
zmieniło się na lepsze, powinniśmy się o to modlić. Tymczasem prawda
jest taka, że jesteśmy bardzo odpowiedzialni za zło tego świata. I mamy
moc naprawiania go (Elizabeth).
- Chyba nie sugeruje pani, że ludzie mają zdolność naprawiania wszechświata.
- Mówię o naprawianiu nas samych, panie Roth... naszych własnych błędów.
Mimo to nie zwalniał się z pracy z tego samego powodu, z którego wiele
osób przy niej pozostaje: ponieważ był rodzicem (...).
Ludzie potrzebują otuchy - odpisał Wakely. - Chcą wiedzieć, że innym też
udało się przetrwać ciężkie czasy. I w odróżnieniu od innych gatunków,
które lepiej uczą się na własnych błędach, ludzie wymagają ciągłych
gróźb i upomnień, żeby zachowywać się porządnie. Zna Pan to powiedzenie:
<> Bo to prawda, tak właśnie jest. Ale teksty religijne próbują
utrzymać ich na właściwym kursie".
"Ale czy nie więcej pociechy można znaleźć w nauce? - pytał Calvin. - W
rzeczach, których można dowieść i które w związku z tym można starać się
ulepszyć? Ja zwyczajnie nie rozumiem, jak ktokolwiek może myśleć, że
cokolwiek pisanego całe stulecia temu przez pijanych ludzi ma w sobie
choć krztynę wiarygodności. I ja tu wcale nie wygłaszam żadnych osądów
moralnych: w tamtych czasach musieli pić alkohol, woda była niezdrowa.
Mimo wszystko zadaję sobie pytanie, jakim cudem te ich niedorzeczne
historie o płonących krzakach, mannie padającej z nieba można traktować
sensownie, zwłaszcza w porównaniu z wiedzą opartą na dowodach naukowych.
(...) A jednak tak wielu nalega, żebyśmy wierzyli w te historie, a potem
jeszcze mieli czelność nalegać na innych, by też w nie wierzyli.
Najważniejszą edukatorką w szkole jest pani bibliotekarka. Wszystkiego,
czego nie wie, potrafi się dowiedzieć. To nie jest moja opinia; to są
fakty.
To nie dzięki krewnym człowiek staje się
kimś ważnym czy mądrym. To nie oni sprawiają, że jesteś sobą.
- Co w takim razie sprawia, że jestem sobą?
- To, co decydujesz się robić. To, jak przeżywasz swoje życie.
- Łamiesz sobie głowę nad tym pozostałym
procentem - domyśliła się Elisabeth. - Niepotrzebnie. Ta drobna ilość
jest zarezerwowana dla zdarzeń typu "siła wyższa": trzęsień ziemi,
przypadków tsunami, rzeczy, których nie możemy w żaden sposób
przewidzieć, bo nauka jeszcze tego nie umożliwia. (...) Walterze, nie
wydaje ci się interesujące, że ludzie w ogóle używają określenia "siła
wyższa", jakby wiązało się z działaniem jakiejś istoty wyższej?
Większość z nas woli wierzyć, że Bóg to tylko baranki, miłość i
dzieciątka w żłóbkach, a jednak ta podobno kochająca istota gromi
niewinnych na prawo i lewo. Co wskazuje na jakieś kłopoty z kontrolą
gniewu, może nawet zaburzenia maniakalno-depresyjne.
- To pewne? spytała Harriet.
- Jak śmierć i podatki.
- Wszyscy umierają - wytknęła jej Mad - ale podatki nie każdy płaci.