Wydawnictwo: Papierowe Serca
Data wydania: październik 2024
Liczba stron: 384
Moja bardzo subiektywna ocena: 9/10
***
Paweł nie jest fanem świąt Bożego Narodzenia. Pochłania go praca i z utęsknieniem czeka na upragniony awans. A Paweł musi zarabiać, bo wychowuje samotnie syna. Dlatego gdy szef despota zarządza wyjazd firmowy do Karpacza, Paweł ani chwili się nie waha. Jest tylko jeden problem: szef nie toleruje małych dzieci. Paweł wpada więc na pomysł zatrudnienia opiekunki dla syna. Chce jednak, żeby to była kompetentna i znająca temat osoba. Zaprasza zatem na rozmowę kwalifikacyjną Weronikę, studentkę ostatniego roku pedagogiki. Ale na spotkanie to, nie przychodzi Weronika, a Patrycja, jej siostra, chociaż podaje się za Weronikę. I już powstaje ogromny galimatias...
Jak ta książka mnie niesamowicie wciągnęła... Zaczęłam jej słuchać najpierw w audiobooku podczas robienia orzeszków na święta. Orzeszki zostały zrobione, a ja się tak wciągnęłam w tą historię, że musiałam ją dalej doczytać... Więc w przerwach podczas wigilijnych przygotowań podczytywałam. A potem w nocy koniecznie musiałam doczytać resztę...
Po pierwsze bardzo polubiłam bohaterów. Patrycja roztrzepana, ale ogromnie kolorowa i z wielką fantazją. Paweł na pozór uporządkowany, lubiący schematyczność i fachowość. Tak skrajnie różni, ale jak się później okazało coś ich do siebie ciągnęło, że sami na początku nie potrafili w to uwierzyć.
Akcja toczy się właściwie sama, bo te wszystkie "niedomówienia" Patrycji i Pawła pociągają za sobą szereg innych pobocznych zdarzeń. Jedno napędza kolejne, a z czasem nie ma już odwrotu!
Ale poza tym, że jest to bardzo fajna, lekka i przyjemnie napisana historia miłosna, to ta książka porusza też inny temat. Znacznie poważniejszy, o którym mało mówimy, a czasem nawet nie jesteśmy wielu rzeczy świadomi. A mianowicie autyzm. Syn Pawła jest dzieckiem w spectrum. I Autorka porusza tutaj temat w dwojaki sposób. Z jednej strony mamy Pawła jako rodzica takiego dziecka. Zmartwienia spędzają mu sen z powiek, cały czas jest w gotowości, żyje w ogromnym napięciu i całe swoje życie podporządkował dziecku. Cały czas się też zamartwia tym, że Maks nigdy nie będzie samodzielny, że pozostanie w swoim hermetycznym świecie. Z drugiej z kolei strony widzimy jak inni ludzie postrzegają takie dziecko. Paweł nie wychodzi bowiem z synem na spacer, do sklepu, bo boi się, że jego syn wpadnie w szał, a inni ludzie będą ich wytykać palcami. Nie pozwala mu na wiele aktywności, bo boi się jego przebodźcowania. I to my jako społeczeństwo nie jesteśmy dojrzali, aby zaakceptować fakt, że każdy z nas jest inny i ma prawo być inny. Zresztą tyczy się to nie tylko chorego dziecka czy człowieka, ale każdego z nas. Co mnie interesuje jak ktoś inny jest ubrany, uczesany. Jeśli nikomu nie robi krzywdy jest ok. Kiedyś przeczytałam bardzo mądre słowa: moje granice, mojego świata kończą się tam, gdzie zaczytają się granice drugiego człowieka.