Wydawnictwo: Muza
Data wydania: luty 2024
Liczba stron: 448
Moja bardzo subiektywna ocena: 9/10
***
Książki Ali Hazelwood to dla mnie takie "comfort reading". A ta historia znajduję się na tej liście naprawdę wysoko.
Elsie jest badaczką. Niestety jest zatrudniona na warunkach kontraktowych, więc jej wynagrodzenie nie jest stałe, a zależy od ilości przeprowadzonych wykładów, sprawdzonych prac studentów. Dlatego dziewczyna musi szukać dodatkowych prac. Decyduje się na bycie udawaną partnerką i dostosowuje się wtedy do tego czego oczekuje od niej klient. W pewnym momencie poznaje Jacka Smith'a, który okazuje się starszym bratem jej ulubionego klienta, a do tego jest fizykiem eksperymentalistą, który pogrążył karierę jej mentora. Do tego Elsie jest teoretyczką i zaczyna ubiegać się o pracę w pewnym projekcie, w którym Jack jest w komisji rekrutacyjnej.
Historia ta jest historią romantyczną, ale Autorka wplata też w nią poważne tematy: różne formy zatrudnienia pracowników naukowych, skomplikowane relację pracownika naukowego z jego mentorem, relację między fizykami teoretykami i eksperymentalistami.
Elsie w pewnym momencie zauważa też i przekonuje się, że można być w związku i nie trzeba udawać, można być sobą, pokazać to jak się jest naprawdę. To bardzo ważne, bo wtedy naprawdę odpoczywamy i mamy swój azyl. Tą definicję jak rozciągnęłabym także na pojęcie "dom". W przypadku dwójki naszych bohaterów Elsie zauważa to na wielu płaszczyznach: to jacy jesteśmy, jaki mamy charakter, co mówimy, co robimy, co czujemy. Tutaj dla podkreślenia tego wątku Autorka wprowadza motyw pewnej choroby i tym bardziej podkreśla jak bardzo ważna jest nie tylko akceptacja tej drugiej strony, ale i wsparcie, opiekowanie się sobą nawzajem, bo na tym właśnie polega miłość.
Wszystko oczywiście dzieje się w scenerii świata naukowego, co nadaje wyjątkowego charakteru!
***
Dedykacja:
Wszystkim czytelnikom, od dni A03 do teraz. Fragment o Adamie i Olive jest dla Was.
***
Cytaty:
- W moich dzikich fantazjach, Elsie... - Przekręca mnie do siebie i
przyciska się do mnie całym ciałem. Idealnie. - W moich fantazjach
pozwalasz mi czuwać nad sobą. - Czuję dotyk ust na skroni. - A kiedy
naprawdę popuszczę wodze fantazji, dajesz mi się sobą opiekować.
Brzmi cudacznie.
- Dlaczego?
- Bo myślę, że nikt nigdy ci tego nie dał.
- Tak jest łatwiej, prawda?
- Co "łatwiej"?
- Nie pokazywać prawdziwego oblicza. - Wpatruje się we mnie ze spokojem.
Cierpliwie. W ciepłym świetle jego oczy wydają się jednolicie ciemne.
Co jakiś czas słychać z zewnątrz jadący samochód, ale poza tym panuje
kompletna cisza. - W ten sposób masz pewność, że jeśli coś pójdzie nie
po twojej myśli, jeśli ktoś cię odrzuci, to nie twoja wina. Gdybyś była
sobą, narażałabyś się na ryzyko. Byłabyś wrażliwa. Podatna na atak. A
kiedy udajesz kogoś innego... Przegrana zawsze boli, ale świadomość, że
nie grało się najmocniejszych kart, łagodzi gorycz porażki.