czwartek, 28 września 2017

MAGNOLIA - GRAŻYNA JEROMIN-GAŁUSZKA

Magnolia [Prószyński i S-ka]
Magnolia || Długie lato w Magnolii || Bardzo długie przebudzenie

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: maj 2013
Liczba stron:384
Moja bardzo subiektywna ocena: 7/10

***

"Magnolia" to książka, którą (przyznam się bez bicia) wybrałam ze względu na okładkę. I zaczęłam czytać. Początek w ogóle nie przypadł mi do gustu, a wręcz przeciwnie - zaczęłam się potwornie nudzić. Był nawet moment, że stwierdziłam, że jednak oddam ją do biblioteki i zapomnę szybciej niż wrócę do domu (a do biblioteki mam zaledwie 5 minut spacerkiem!). Ale stała się wtedy rzecz niezwykła - książka zaczęła mnie coraz bardziej pochłaniać, historie w niej opisane zaczęły coraz bardziej wciągać, a za chwilę już chciałam wiedzieć jakie będą miały zakończenie.

Filip to zawodowy pilot, zawsze elegancki, zadbany, przystojny mężczyzna, który uprawia swój zawód z pasją i oddaniem. Perfekcjonista w każdym calu, wszystko zawsze musi być odpowiednio dobrane i dopracowane w najmniejszym szczególe. Któregoś dnia wraca jednak do domu, a tam zastaje żonę, która oświadcza mu, że wyprowadza się, ona nie chce tak dalej żyć, ma dosyć tego uporządkowanego świata i chce dziecka, na które on uważa, że jeszcze mają czas. Tego samego dnia odbiera swoje wyniki badań, które nie są dobre, więc nie będzie też mógł już latać. Wtedy Filip siada na huśtawce przed domem i dostaje zawału. Po powrocie ze szpitala postawia jednak opuścić dom, pakuje się i wyjeżdża w nieznane. Jedzie po prostu przed siebie. Dojeżdża do opuszczonej stacji kolejowej, gdzieś w Bieszczadach, a tam od nieznajomego gościa, ot tak kupuje stary pensjonat Magnolia. Tam poznaje cztery kobiety: Czesię, która świetnie gotuje i właściwie utrzymuje to miejsce w ryzach, Marlenę, która codziennie przychodzi na kawę, Olgę, która przywozi świeże warzywa, Doris, która zjawia się kilka dni przed świętami oraz dziewczynkę Tuśkę, która poszukuje nowych książek do czytania, a do Magnolii przyjeżdża po resztki dla psów. Każda z tych kobiet ma swoją osobną historię, każda z nich jest wyjątkowa. Ale razem potrafią godzinami gadać o głupotach i pierdołach, ciągle się przekamarzają, dyskutują, niby sobie dogadują, ale w gruncie rzeczy nawzajem się o siebie bardzo troszczą. To taki swoisty rodzaj przyjaźni. Filipa czasem potrafią tym gadaniem zirytować, niby się denerwuje na nie, ale w gruncie rzeczy są one dla niego naprawdę bardzo, bardzo ważne.

Po przeczytaniu całości uważam, że warto było jednak dokończyć czytać tą historię. Na pewno chcę przeczytać drugi tom i znowu spotkać się z tymi czterema jakże zwykłymi kobietami i czarującą dziewczynką. Naprawdę uważam, że ta przygoda była całkiem udana. Może to nie jest książka, w której akcja pędzi i gna, ale ma w sobie coś czarującego i ujmującego. Ostatnio ciągle trafiam na książki, które zmuszają do refleksji i tak też jest tutaj. Człowiek zaczyna zastanawiać się nad życiem, które pędzi nieubłaganie. Czytając tą książkę miałam wrażenie jakbym była takim biernym obserwatorem w tym pensjonacie, jakbym siedziała gdzieś w najdalszym kąciku sali, piła kawę jak  Marlena, słuchała ich potyczek słownych i czuła zapach pieczonej kaczki czy sosu grzybowego. I powtarzając za Czesią: "a żebyś się nie zdziwiła", że to może być prawdą:)

Przede wszystkim ważni są tutaj bohaterowie. Głównym jest oczywiście Filip. Ale nie on tutaj gra pierwsze skrzypce. To kobiety tutaj dyrygują, to one powodują, że akcja idzie na przód. Każda z nich jest inna, ale każda jest charyzmatyczna, niesamowita, mająca osobowość.
Czesia to wspaniała kucharka, która potrafi z niczego wyczarować w kuchni coś. Ma niesamowity zapał do pracy. I niespożyte siły. To właściwie ona utrzymuje Magnolię w ryzach. I ma niesamowicie cięty język, jej poczucie humoru od razu przypadło mi do gustu. Czesia posiada nieliczną rodzinę: mąż zmarł zbyt wcześnie, synowie szybko opuścili dom rodzinny i wyjechali, została jedynie babcia Klara, która umiera, a przed śmiercią ma do przekazania tajemnicę.
Marlena, to taka typowa kobieta pracująca. Pałała się już w życiu kilku prac: policjantki, psychologa więziennego, właścicielki biura detektywistycznego. Jednak w żadnej z tych prac się nie odnalazła. Na policji nie mogła patrzeć jak jeden z drugim biją niewinnego noworodka, w pracy w więzieniu rozmawiała ze skazanymi wiedząc, że jak wyjdą na wolność, to i tak wrócą do swojej przeszłości, pracując w biurze detektywistycznym tropiła jedynie niewiernych małżonków. To wszystko spowodowało u niej żal, gorycz, dołującą świadomość, że ona nie jest w stanie tu nic zaradzić. W Magnolii pije kawę, a później bardzo zajęła się sprawą Tuśki.
Olga to kobieta bardzo dzielna, opiekuje się swoim dużo starszym od siebie mężem, który przeszedł wylew i został częściowo sparaliżowany. Jednak w jego przypadku to brak chęci do życia bardziej go paraliżuje. Olga zajmuje się wszystkim w domu i na gospodarce. Do Magnolii codziennie przywozi świeże warzywa i owoce. Filipa ujmuje przede wszystkim swoim urokiem, zawsze jest piękna, zadbana, uśmiechnięta.
Doris przyjeżdża do Magnolii tuż przed świętami. W oczy rzuca się głównie jej strój - cała w różnych odcieniach różu. Innym razem pojawia się cała w błękicie. Pierwsze dni Doris śpi do południa, kiedy to schodzi na śniadanie dopiero w porze obiadowej. Z czasem jednak zaczyna pomagać w Magnolii przy sprzątaniu pokoju, zaczyna sadzić wszędzie kwiaty, przygarnia też wyjątkowo brzydkiego psa Absurda. W Bieszczady przyjechała z z trzema walizkami i jak się później okazało w jednej z nich miała same pieniądze. Niedługo też wyjaśnia tajemnicę tych pieniędzy i opowiada swoją historię.
Tuśka to dziewczyna, która wszystkich pyta czy mają jakieś książki do czytania. Przychodzi codziennie po resztki dla psów. Jednak z czasem prawda wychodzi na jaw i wszyscy dowiadują się o jej prawdziwej sytuacji domowej. Wtedy wszyscy nasi bohaterowie angażują się w pomoc dziewczynce.

Historie tych kobiet powodują, że troszkę zwalniamy, zaczynamy myśleć, zastanawiać się. Chciałoby się przenieść do tej Magnolii, odetchnąć razem z nimi tym świeżym, jesiennym powietrzem, popatrzeć w góry (tych gór było tylko tu za mało!). Książka ma swoją "melodię", mi było ciężko na początku ja uchwycić, ale później jak już dałam się ponieść, było bardzo sympatycznie. Akcja książki jest niespieszna, zmusza nas troszkę do zwolnienia tempa, ale właśnie o to chodzi. Zaskoczyło mnie jednak zakończenie, niekoniecznie tego się spodziewałam. Ale cóż, może tak musiało być?! Zakończenie jest bowiem nietuzinkowe i przewrotne. I jest jeszcze jedna rzecz: nie wszystkie wątki moim zdaniem zostały należycie wyjaśnione. Mam nadzieję, że w drugiej części dostanę te wyjaśnienia!

A na koniec jeden cytat, który właściwie chyba oddaje klimat i przesłanie książki:

"Dziś jest o wiele ładniej niż wczoraj. Można też nazwać to prostą prawdą. Dziś ciągle trwa. Wczorajszego dnia już nie ma."


 Wyzwanie: CZTERY PORY ROKU
 

niedziela, 24 września 2017

CICHY WIELBICIEL - OLGA RUDNICKA

Wydawnictwo: PRÓSZYŃSKI I S-KA
Data wydania: kwiecień 2012
Liczba stron: 440
Moja bardzo subiektywna ocena: 10/10

***
Wyjątkowo tą książkę poznałam w formie audiobooka. To mój pierwszy przesłuchany audiobook. Więc tym bardziej podeszłam do tego z ciekawością. I podsumowując najpierw słuchowisko – to bardzo fajna alternatywa dla osób, które albo nie mogą same czytać, albo nie mają czasu lub możliwości przeczytania książki. Jeśli jednak ktoś nie ma ograniczonego dostępu do formy papierowej, to ja jednak wybrałabym właśnie papier. Ale nie mówię NIE audiobookom. To naprawdę bardzo ciekawa alternatywa, np podczas sprzątania, jazdy samochodem, czy spaceru z psem.

Podsumowując książkę to bardzo ciekawa lektura, zwraca uwagę na zjawisko określane mianem stalkingu. Wcześniej takie „prześladowcze” działania nie były określone w prawie. Teraz mamy coraz więcej przepisów, które nas przed tym zjawiskiem chronią. Jednak mimo to jest to coś co potrafi nie tylko utrudnić człowiekowi życie, ale całkowicie je zniszczyć. Doprowadza bowiem do takich skutków jak konieczność zmiany pracy, mieszkania, utrata znajomych i odsunięcie się rodziny, a to z kolei prowadzi do depresji i załamania u osoby, która padła ofiarą. I właśnie pod względem tych wszystkich wiadomości jest to bardzo pożyteczna i wciągająca książka. Pani Rudnickiej udało się zebrać dużo informacji na ten temat i przedstawić je w ciekawej formie. Pokazuje bowiem całe zjawisko od początku do końca, przedstawia możliwości walki ze stalkerem i bezradność ofiary. Dlatego powieść jest naprawdę godna poleceniu!

Natomiast co do samej treści książki. Opowiada o Julii, 25 letniej dziewczynie, która pracuje w salonie sieci telekomunikacyjnej. Julia ma chłopaka Pawła, który jednak pracuje w innym mieście i przez to spotykają się sporadycznie. Nagle w życie Julii wkracza inny mężczyzna – jej cichy wielbiciel. Zaczyna przesyłać jej do pracy kwiaty, dzwoni po kilkanaście razy na jej służbowy telefon (melodyjka tego telefonu powoli zaczyna drażnić i czytelnika, ale pewnie taki był zamysł autorki), wysyła kilkadziesiąt dziwnych, teoretycznie romantycznych smsów. Wszystkie działania tajemniczego wielbiciela zaczynają być nie tylko uciążliwe dla Julii, ale przede wszystkim dla jej otoczenia. Powoli zaczynają odsuwać się od niej znajomi, w pracy szef przestaje tolerować taką sytuację i zwalnia dziewczynę, w domu uważają, że to właściwie jej wina, bo sama go zachęcała.

poniedziałek, 18 września 2017

MIŁOŚĆ W KASZTANIE ZAKLĘTA - MONIKA A. OLEKSA

Wydawnictwo: ZYSK I S-KA 
Data wydania: marzec 2011
Liczba stron: 344
Moja bardzo subiektywna ocena: 10/10

***

Marta to 37-letnia kobieta, nie ma męża, ani dzieci, mieszka sama w mieszkaniu po babci. Gdy była mała jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym, a ona trafiła pod opiekę babci. Jednak okazało się, że babcia sama wymagała opieki i wtedy Marta trafiła do domu dziecka. Teraz pozostała sama. Uczyła w szkole języka angielskiego. A jej jedyną rodziną był przyjaciel Adaś i jego rodzice, a później i żona. Marta codziennie wraca ze szkoły przechodząc parkiem. Tam zauważa mężczyznę, który siada na ławce naprzeciw posągu łabędzia. A w jego oczach widać jedynie ból i smutek. Marta powoli zaczyna interesować się Panem Posągowym, jest ciekawa jego historii. Pewnego dnia w parku dochodzi do wypadku: rowerzysta potrąca małą dziewczynkę. Na szczęście na miejscu są przypadkiem i Marta, która od razu pomaga matce dziecka i Piotr - Pan Posągowy, który okazuje się lekarzem i szybko udziela dziewczynce pierwszej pomocy i wzywa pogotowie. Tak zaczyna się ich znajomość. Marta powoli zaczyna poznawać przeszłość Piotra, dowiaduje się, że rok temu ten mężczyzna stracił żonę, która przegrała walkę z chorobą. Ale okazało się także, że ma dwuletniego syna, który tak bardzo przypomina swoją mamę, że Piotr nie jest w stanie się nim opiekować i oddaje go pod opiekę sióstr zakonnych do Rubinowa. Marta kilka razy odwiedza tam dzieci, pomaga siostrom, nawet spędzam tam święta Bożego Narodzenia. Tam czuje się potrzebna, czuje się kochana. Piotr nie potrafi jednak pogodzić się ze śmiercią Marii, odtrąca bliskich, syna, nie chce lub nie umie być dla niego rodziną, ucieka za to w pracę i działa jak na autopilocie. Pojawia się także pierwsza miłość Piotra - pani doktor Barbara, która za wszelką cenę próbuje na nowo podbić serce Piotra.

Zabierając się za tą książkę miałam nadzieję na ciepła, miłą opowieść, na taką lekką, jesienną opowieść o miłości. Dostałam jednak poważną historię z wieloma wątkami ważnymi i trudnymi. Od razu powiem, że książkę pochłonęłam praktycznie na raz, właściwie nie potrzebna była ani razu zakładka, bo kartki tak szybko się przewracały! W kilku momentach książki potrzebne były chusteczki i musiałam wziąć głęboki oddech ze wzruszenia. To piękna opowieść o trudnym momencie śmierci najbliższej rodziny, próbą dalszego życia bez ukochanej osoby, odnalezienia dalej celu życia i przede wszystkim odzyskania uśmiechu na twarzy, tak żeby nie mieć wyrzutów sumienia. Piotr na nowo próbuje ułożyć sobie życie, na nowo próbuje nauczyć się żyć, stara się także odnaleźć w roli ojca w czym bardzo pomaga mu Marta. Pomaga mu, a właściwie go tego uczy. Jego decyzja o oddaniu syna do domu dziecka jest bardzo kontrowersyjna i budzi ogromny sprzeciw. Mnie też bardzo się to nie podobało, jednak nie mnie oceniać, nie wiemy jakbyśmy zachowali się na miejscu Piotra, dopóki sami byśmy nie przeżyli takiej sytuacji. Później było widać, że się stara, a Marta mu w tym bardzo bardzo pomogła. Wręcz nakłoniła go do spróbowania bycia ojcem dla Miłosza, uświadomiła mu jak bardzo chłopiec potrzebuje ciepła rodzinnego domu i zapewnienia poczucia bezpieczeństwa. Mnie bardziej zbulwersowało zachowanie Piotra w stosunku do Marty, gdy ta przekazała mu informacje, że jest w ciąży. Oj przeklęłam wtedy pod nosem! I zła byłam, że już pod koniec facet wywija taki numer!

Marta natomiast stara się być z Piotrem, ale ma utrudnione zadanie, bo Piotr cały czas pamięta i wspomina o Marii, wszystko wokół mu o niej przypomina. Marta zatem nie chce być zamiast Marii, tylko obok. Wie, że nigdy nie zastąpi Marii i nie chce tego, ale potrzebuje od Piotra sygnału kim dla niego jest. Robi to naprawdę z wielkim wyczuciem i taktem. A w przypadku Piotra jeszcze z dużą cierpliwością!

Pokazana jest tu także bardzo fajnie przyjaźń pomiędzy Martą a Adasiem i Agnieszką. I ten wątek można by nawet rozwinąć na osobną powieść, bo uważam, że ma duży potencjał. Przyjaźń to troszczenie się bowiem o drugą osobę, ale trzeba zachować pewne granice. Adam tak bardzo martwi się o Martę, że nie pozwala jej przeżyć jej własnego życia popełniając błędy, a z drugiej strony przez to swoje zamartwianie się przyjaciółką i jej losami, sam zaniedbuje swoją żonę. Dobrze, że w tym przypadku żona była dość wyrozumiała!

Książka mówi jeszcze o samotności. O samotności w wielu odcieniach: samotności człowieka gdy nie znalazł jeszcze swojej drugiej połówki, samotności dziecka w domu dziecka, potrzebie bliskości, ciepła rodzinnego, potrzebie przytulania, głaskania i poczucia bezpieczeństwa, samotności po stracie bliskiej osoby. O samotnych wieczorach, pustych ścianach mieszkania, samotnych spacerach, a nawet gotowaniu dla jednej osoby.

Książka bardzo mi się podoba, cieszę się, że trafiłam na nią w bibliotece. Przeczytałam ją naprawdę jednym tchem, jednak żeby napisać o niej kilka słów musiałam odczekać dwa dni. Odczekać, żeby ochłonąć, przemyśleć, może troszkę "przetrawić". Piękna i mądra to opowieść. Pomimo, że bije z jej kart smutek, to pozostawia troszkę nadziei. Daje dużo do myślenia, zmusza do refleksji. Ta książka to raczej opowieść, Marta doświadcza wielu dziwnych zbiegów okoliczności, w które trudno uwierzyć. Ja wierzę, że wszystko co się dzieje jest po coś. Ale w książce mamy to właściwie pokazane dość konkretnie i tych zbiegów okoliczności jest za dużo w za krótkim czasie. Dlatego uważam, że trzeba to potraktować bardziej jak jakąś metafizykę i znaki, na które trzeba przymknąć nieznacznie oko. W książce jest także dużo odniesień do Boga i religii. Jednak jest to bardzo fajnie przedstawione i pokazane w taki sposób, że mi osobiście odpowiadało. Uważam, że Autorka zrobiła to ze smakiem i taktem.A książka rozbudziła na tyle moje zainteresowanie, że na pewno planuję sięgnąć po kolejne lektury Pani Autorki:)


Wyzwanie: GRA W KOLORY 










 Wyzwanie: CZTERY PORY ROKU
 

czwartek, 14 września 2017

PAX - SARA PENNYPACKER

Wydawnictwo: IUVI
Data wydania: październik 2016
Liczba stron: 296
Moja bardzo subiektywna ocena: 9/10

***

Pax to lisek, Peter to chłopiec. Oboje stanowią nierozłączną parę. Pewnego dnia jednak okazuje się, że ojciec chłopca zostaje powołany do wojska, gdyż istnieje zagrożenie wojną. Chłopiec musi zatem przeprowadzić się do dziadka, który mieszka spory kawałek od nich. Lisek natomiast, pomimo protestów Petera zostaje wypuszczony do lasu i pozostawiony tam sam. Dla obojga z nich jest to szok, oboje nie potrafią się w tym odnaleźć. Chłopiec ma wyrzuty sumienia, że nie potrafił zaopiekować się swoim liskiem, za którego czuje się odpowiedzialny. Lisek natomiast jest strasznie zagubiony w lesie, nie wie co się z nim dzieje, próbuje odnaleźć się w brutalnej codzienności. Musi na nowo nauczyć się żyć i walczyć o przeżycie. Lisek w lesie poznaje inne lisy, z którymi się zaprzyjaźnia. Jest Nastroszona, która nie ufa Paxowi, bo ten śmierdzi ludźmi, jest jej młodszy brat Chuderlak, który uwielbia się bawić z Paxem, ale i w trudnej sytuacji przynosi Paxowi kilka przepiórczych jajek do zjedzenia, jest Szary, stary lis, który podejmuje z Paxem wędrówkę. Peter natomiast musi nauczyć się wielu nowych rzeczy. Gdy zostaje skaleczony w nogę, trafia do starego domku na odludziu, gdzie poznaje Violę, inwalidkę wojenną. Oboje zawierają ze sobą umowę i przez to pomagają sobie nawzajem.

Narratorami na przemian jest chłopiec i lisek. Więc równocześnie możemy śledzić losy i jednego i drugiego. To bardzo pomysłowy zabieg, szczególnie z perspektywy liska. Możemy bowiem dowiedzieć się co lisek myśli i jak się czuje. Tylko ostatnia scena książki, gdzie (troszkę zdradzę) chłopiec spotyka się z liskiem jest przedstawiona jedynie z poziomu chłopca. A szkoda, bo właśnie tutaj ciekawiło mnie też jak to lisek odebrał:) 

Ta książeczka kierowana jest do dzieci. Zanim ją kupiłam, słyszałam, że jest o przyjaźni i wolności, że jest wzruszająca i chwytająca za serce. Dlatego zamówiłam, chciałam ją przeczytać ze swoją Córą. Po przeczytaniu jednak uważam, że książeczka (moim zdaniem) skierowana jest bardziej do tych starszych dzieci. Przede wszystkim dlatego, że jest w niej dużo opisów, mniej dialogów i młodsze pociechy mogą się najzwyczajniej nudzić. Poza tym tematyka tej książeczki jest bardzo poważna. To przede wszystkim pozostawienie liska samego w lesie i rozstanie przyjaciół jest bardzo emocjonalne i smutne. Chłopiec płacze, lisek nie wie co się dzieje, młodsze dziecko może po prostu tego nie rozumieć. Do tego dochodzi temat wojny, do której szykują się ludzie. Wybuchy bomb, przewody elektryczne w lesie, obozowisko żołnierzy to też tematy trudne do poruszenia z przedszkolakiem. Ale starszym dzieciom lub dorosłemu czytelnikowi jak najbardziej książeczkę polecam. Widzimy przede wszystkim jak zwierzątka muszą sobie radzić na wolności. Widzimy jak zwierzątko, które było dotychczas udomowione jest bezradne w dzikim lesie. Gdyby nie pomoc Nastroszonej, Chuderlaka i Szarego nasz lisek zdechłby z głodu, nie umiał polować, nie wiedział gdzie szukać i jak szukać pożywienia i kryjówek. Widzimy też jak zwierzątka nawzajem bronią się i dbają o siebie. Mają swój kodeks honorowy i zawsze postępują według jego reguł. Do tego zwierzęta mają proste zasady, nie kombinują jak ludzie, nie są podstępni i przebiegli. To rzeczywiście piękna i wzruszająca opowieść. Smutna, ale dająca dużo do myślenia. Ucząca odpowiedzialności: jeśli bowiem bierzemy do domu zwierzątko, to musimy się nim do końca opiekować, to nasz obowiązek i nie ma odstępstw. Bo to wtedy my jesteśmy dla tego zwierzątka całym światem!



Wyzwanie: GRA W KOLORY 









Wyzwanie: CZTERY PORY ROKU
 

poniedziałek, 11 września 2017

INTRYGANTKI - ERIC EMMANUEL SCHMITT

Wydawnictwo: ZNAK
Data wydania: luty 2013
Liczba stron: 240
Moja bardzo subiektywna ocena: 3/10

***

Przeczytałam już kilka książek Erica Emmanuela Schmitta, ta była kolejna. Długo zastanawiałam się co mogę o niej napisać. I niestety nie napiszę za dużo - tej książki nie zrozumiałam, dlatego nie przypadła mi do gustu. Stwierdziłam też, że moja przygoda z tym Autorem wygląda tak: albo książka bardzo mi się podoba i uważam, że jest rewelacyjna np "Dziecko Noego" lub "Oskar i Pani Róża", albo w ogóle nie potrafię znaleźć w niej nic dla siebie, tak jak w tym przypadku. Szkoda, trudno, spróbujcie sami przeczytać, może znajdziecie coś dla siebie.

Książka zawiera cztery części, każda z nich stanowi osobną historię. Napisane są w formie dramatu. Pierwsza "Noc w Valognes" to opowieść o kobietach, które postanawiają zemścić się na swoim byłym kochanku Don Juanie. Kobiety te pełne nienawiści do tego mężczyzny próbują go osądzić. Wtedy jednak okazuje się, że wcale nie są tak obojętne na jego wpływy. Druga "Gość" to opowieść o doktorze Freudzie, jego rozmowie z Bogiem i walka z nazistami. Pada tu odwieczne pytanie: jak Bóg mógł pozwolić na okrutne zło jakim jest wojna światowa. Trzecia "Knebel" to opowieść człowieka umierającego na chorobę zakaźną, którą zaraził się od swego partnera seksualnego. Przyniósł tym wstyd rodzicom, którzy są bardziej zawstydzeni, niż przerażeni, że ich syn umiera. Czwarta "Szatańska filozofia" to opowieść o diabłach, które zastanawiają się jak jeszcze bardziej rozpowszechnić zło na świecie.


czwartek, 7 września 2017

ZAPISANE W WODZIE - PAULA HAWKINS

Wydawnictwo: ŚWIAT KSIĄŻKI
Data wydania: maj 2017
Liczba stron: 368
Moja bardzo subiektywna ocena: 7/10

***

Gdybym miała użyć jednego słowa opisującego tą książkę, to byłby to smutek. Bo z kart tej książki wręcz bije smutek, a całość jest niezwykle depresyjna i dołująca. Jest to thriller solidny i dobry, trzymający w napięciu, pomimo, że praktycznie nie ma tutaj akcji. Jest prowadzone śledztwo , toczą się rozmowy, przesłuchania świadków. Kolejne rozdziały dotyczą poszczególnych osób, więc z nich możemy dowiedzieć się co dany bohater myśli i co wie. Rozdziały są wymieszane czasowo: jedne dotyczą teraźniejszości, inne przeszłości. A czytelnik czytając powolutku składa sobie w głowie całą układankę i powoli wszystkie elementy historii trafiają na właściwe miejsce. A samo rozwiązanie mamy przedstawione dosłownie na ostatniej stronie.

Mała miejscowość, wszyscy się znają bardzo dobrze, każdy o każdym wszystko wie. Książka zaczyna się gdy w niewyjaśnionych okolicznościach ginie kobieta Nel Abbott. Powstaje pytanie: czy została zamordowana? czy sama popełniła samobójstwo? Dlaczego? Jak? Po co? Dalsze karty książki to przeprowadzane śledztwo w tej spawie. Poznajemy córkę ofiary Lenę, zbuntowaną nastolatkę oraz siostrę Jules, zakompleksioną kobietę, która czuje się emocjonalnie mocno związana z Nel, pomimo, że przez lata ze sobą nie rozmawiały i Jules nie odbierała od siostry telefonów, pomimo, że ta dzwoniła. Poznajemy także rodzinę Leny przyjaciółki Katie. Katie jakiś czas wcześniej również utonęła w rzece, śledztwo wykazało, że było to samobójstwo, ale rodzice dziewczyny do tej pory nie umieją wytłumaczyć sobie dlaczego dziewczyna dopuściła się takiego poważnego kroku i co ją do tego skłoniło skoro była szczęśliwa, a jej bat Josh nie umie do tej pory uporać się z tą stratą. Te dwie kobiety nie są jednak jedynymi ofiarami, jakie pochłonęła rzeka. W przeszłości było wiele takich kobiet: Libby - ponoć czarownica, która została utopiona; Anna - kobieta, której życie mąż zamienił w piekło; Louise - matka Seana, policjanta z pobliskiego komisariatu oraz żona Patricka, również posterunkowego. A więc rzeka gra tutaj bardzo istotną, kluczową rolę, jest miejscem pełnym nieodkrytych tajemnic. To tutaj wiele ludzi z wioski przychodzi na spacer albo popływać. To tutaj młodzież spędzała większość swojego wolnego czasu. Historia tego miejsca zafascynowała Nel Abbott do tego stopnia, że kobieta zaczęła pisać książkę o kobietach, które tutaj zginęły. Zbierała informacje, odtwarzała wydarzenia, robiła zdjęcia i zbierała dowody. Zainstalowała nawet kamerkę nad rzeką!

Dużym plusem tego thrillera są dobrze wykreowani bohaterowie. Właściwie cała powieść opiera się na ich przemyśleniach i rozmowach. Nie ma tu akcji, są ludzie. Ci, którzy jeszcze żyją i ci, którzy już odeszli w niewyjaśnionych okolicznościach. Autorka bardzo dobrze ich wykreowała, dobrze oddała atmosferę małej mieściny, która jest duszna, stęchła, wręcz nie ma czym oddychać.

A myśl jaka towarzyszyła mi przez większość czytania, to coraz bardziej rodzące się przeświadczenie, że trzeba rozmawiać! Większość problemów i nieporozumień wynika z braku rozmowy. My widzimy daną sytuację tak a nie inaczej, ktoś inny widzi ją całkiem inaczej. Są też sytuacje w życiu, gdzie myślimy, że ktoś coś słyszał albo widział. Ale nie powinniśmy zakładać tego w 100%, póki nie upewnimy się, że tak faktycznie jest. Być może ten ktoś w ogóle nie miał o tym pojęcia, a mówił nam o całkiem czymś innym.

Czy podobała mi się ta książka? Niestety nie za bardzo przypadła mi do gustu. Nie mówię, że jest zła. Nie, nawet powiedziałabym, że Autorka wykonała kawałek dobrej i solidnej pracy, a napisanie tej historii wymagało wiele talentu. Książka jest bardzo logiczna, przemyślana, bohaterowie są dobrze wykreowani, a wszystko kunsztownie napisane. Jednak mi osobiście nie przypadła ona do gustu przede wszystkim ze względu na wszechobecny smutek. Książka nie potrafiła mnie wciągnąć, strasznie ciężko mi się ją czytało, nie potrafiłam poczuć tej melodii. Po prostu nie zaiskrzyło. Właściwie były co chwilę momenty, gdzie chciałam oddać ją z powrotem do biblioteki i zapomnieć. Jedyne co mnie powstrzymywało, to chęć dowiedzenia się jak to rzeczywiście z tymi utonięciami było. I szczerze powiedziawszy książka wciągnęła mnie dopiero pod koniec.

niedziela, 3 września 2017

POCHŁANIACZ - KATARZYNA BONDA

Cztery żywioły Saszy Załuskiej
Pochłaniacz || Okularnik || Lampiony || Czerwony pająk

Wydawnictwo:MUZA
Data wydania: maj 2014
Liczba stron: 672
Moja bardzo subiektywna ocena: 9/10

***

To pierwsza część cyklu, a także pierwsza książka Katarzyny Bondy jaką miałam okazję przeczytać. I przyznam szczerze, że przeczytałam ją z przyjemnością. Bardzo ciekawy kryminał, dość skomplikowana intryga, zagmatwana, ale wciągająca.

Sasza Załuska to bohaterka z krwi i kości, nie jest cukierkowa, ma swoje osobiste problemy jak alkohol czy mało udane życie osobiste. Jest profilerem, który pomaga policji w stworzeniu profilu sprawcy. Sasza specjalizuje się w profilowaniu geograficznym. Zostaje zaangażowana przez przypadek w śledztwo, które swoich korzeni zaczyna sięgać w przeszłości. Kluczem do zagadki jest m.in. tekst znanej piosenki, w niej jest ukryta tajemnica. Od razu polubiłam komisarza Ducha i jego dziwne poczucie humoru oraz Jenkylla, technika policyjnego, którego praca zawsze najbardziej mnie ciekawiła.

Bardzo podobało mi się pokazanie pracy policji. W tej części możemy poznać przede wszystkim jak wygląda procedura badania zapachu i zbieranie dowodów zbrodni o charakterze zapachu. Później czytamy o tym jak jest pobierany zapach od podejrzanej, a następnie weryfikowany przez psa policyjnego do tego celu odpowiednio przygotowanego. Właśnie to daje smaczku literaturze, którego ja osobiście szukam w kryminałach. Świadczy też o wielkim przygotowaniu autora do pracy oraz poważnym potraktowaniu tematu. Dlatego aż miło czytało się "Pochłaniacza".
Jedyne co dla mnie było minusem w książce, to troszkę zbyt skomplikowana intryga, za którą nie zawsze mogłam do końca nadążyć i wyjaśnić sobie wszystkie elementy. Jak czytam kryminał lubię dokładnie wiedzieć co z czego wynika i dlaczego. Sama lubię tropić sprawcę razem z bohaterem, a tutaj niestety czasem musiałam dać za wygraną. Ale to tylko malutki minusik. A być może gdybym przeczytała książkę drugi raz lub trzeci więcej bym zauważyła:)

A więc jeśli ktoś chce przeczytać dobry kryminał, to polecam!