Wydawnictwo: WAM
Data wydania: kwiecień 2015
Liczba stron: 296
Moja bardzo subiektywna ocena: 8/10
***
"Życie na pełnej petardzie, czyli wiara, polędwica i miłość" to wywiad z księdzem Janem Kaczkowskim. Bardzo ciekawa byłam tej książki i cieszę się, że miałam możliwość się z nią zapoznać.
Bardzo lubię księdza Jana Kaczkowskiego, był niezwykle mądrą osobą, która zrobiła wiele, wiele dobrego. Bardzo przemawia do mnie jego dystans do siebie, nie wymuszony luz czy równowaga pomiędzy tym co poważne, a tym do czego możemy podchodzić z poczuciem humoru. Nie boi się też odważnych wypowiedzi na temat przede wszystkim kościoła. Niektóre kwestie bardzo ciekawie tłumaczy, na wiele zwraca naszą uwagę. Bardzo fajnie wyjaśnia wiarę i potrafi nią zainteresować. A ponieważ opowiada o całym swoim życiu, możemy się tu dowiedzieć wielu intrygujących faktów o nim.
***
Wybrane cytaty:
Powtarzam jak mantrę: w sprawach zasadniczych - jedność, w drugorzędnych - wolność, a nad wszystkim - miłosierdzie.
(…) tam gdzie nie musisz, nie pokazuj swojej bezradności.
Pacta sunt servanda:umów trzeba dotrzymywać.Do tego wcale nie trzeba być wierzącym, wystarczy być przyzwoitym.
O cud można się modlić, ale cudu nie należy się spodziewać. One nie dzieją się na zawołanie ni nie można ich na Panu Bogu wymusić.
Grunt to twardo stąpać po ziemi, nie przestając patrzeć w niebo. Zamiast ciągle na coś czekać - zacznij żyć, właśnie dziś. Jest o wiele później, niż Ci się wydaje.
Nie da się uciec od myślenia o własnej śmierci, będąc śmiertelnie chorym. Zresztą ze śmierci trzeba żartować, bo gdyby śmierć była śmiertelnie poważna, to by nas zabiła.
Możemy całe życie przeżyć w bojaźni i przykucu albo być wyprostowani i dumni.
Nie marnuj czasu, odnoś się do faktów, a nie swoich wizji.
Uprzejmość wobec drugiego człowieka popłaca. Potraktowanie kogoś po chamsku odbija się czkawką.
Przyznaję, że czasem łapię się na tym, że ta praca jest ciężka. Ale wiem, że wtedy pomaga mi powiedzieć sobie samemu:"Kaczkowski, jak jesteś taki wrażliwy, to trzeba było założyć kwiaciarnię". Skoro podjąłem decyzję, że chcę założyć hospicjum i w nim pracować, to nie będę się teraz roztkliwiać, jaki to jestem tym przytłoczony. Wiedziałem, co wybieram.
Okładajmy ludzi krzyżem po głowie, to z
pewnością się przebudzą i z radością powrócą na łono świętego Kościoła.
Ani prawdą, ani przykazaniami, ani krzyżem, nawet w najlepszych
intencjach, nie można nikogo chłostać, Ludzie mają prawo nie rozumieć
Kościoła. Nawet im się poniekąd nie dziwię.Ale to ja mam być czytelnym
znakiem, to ja mam im coś pokazywać, a nie wstrząsać i pouczać. Nie tędy
droga.
Małżeństwo jest ogromną wartością i jest nierozerwalne. Ale kiedy stanowi zagrożenie dla życia, to samo życie jest wartością wyższą i aby je zachować, należy się bronić lub uciec przed zagrożeniem. Ocalić siebie, to obowiązek!
- "Panie Piotrze, mamy teraz dwie możliwości. Pierwsza jest taka, że usiądziemy, rozpłaczemy się i to nas całkowicie rozłoży na łopatki. Nawet jeśli oczekuje Pan cudu długiego życia, to radziłbym skoncentrować się na tym odcinku, który jeszcze przed panem. Druga możliwość jest taka, że postara się pan niczego nie schrzanić, a naprawdę wszystko można schrzanić, także chorowanie. Zachęcam pana do tego, żeby pan tego chorowania nie schrzanił i wykorzystał swój czas jak najlepiej. Wiem, że jest panu trudno, ma pan prawo być zły, wściekły, wkurwiony. Ale jeżeli to pana zepchnie w czarną otchłań rozpaczy, to zło, które się pojawiło w formie guza w pana trzustce, odniesie podwójny sukces: zniszczy nie tylko pańskie życie, ale też pana jako osobę. Niech pan nie daje rakowi takiej satysfakcji". Takiej rozmowy nie przeprowadza się w trzy minuty, to tylko jej sedno i skrócony sens. Sama rozmowa jest długim procesem.
(…) nie należy wchodzić w konflikt z kobietą, i to jeszcze świętą – nie ma nic gorszego niż obrażona święta!
Słuchaj.Nie tylko tego, co jest mówione wprost, ale zwłaszcza słuchaj tego, co jest mówione miedzy wierszami.
Jakość życia i długość życia - współgrają ze sobą. Jesteśmy jednak świadomi, że prędzej czy później wejdą ze sobą w konflikt.
Mój proboszcz (wspomniany ksiądz Rećko) opowiadał mi kiedyś ciekawą historię. Ona nauczyła go nie być skorym do łatwych ocen. Siedział w konfesjonale i widział po drugiej stronie kościoła człowieka, który ostentacyjnie żuł gumę. „Wściekłem się, nadłożyłem drogi, idąc do zakrystii, żeby koło niego przejść, przeszedłem przez całą nawę, wróciłem drugą nawą, wreszcie idę obok faceta i mówię: ‘Panie, ładnie to tak żuć gumę w kościele?’. A on mi na to: ‘Ja księdza przepraszam, ja mam taki tik nerwowy’. Od tego czasu nauczyłem się, żeby nie oceniać i nie reagować w tak impulsywny sposób”. Bywa, że coś nam się tylko wydaje. Spotkany człowiek może być wewnętrznie najświętszy, moralnie nas przewyższać. Nas, katolików, którzy z byle powodu potrafią sobie skoczyć do gardeł.
Związek małżeński ma dwa cele: prokreacyjny i jednoczący. Mogą się więc
się kochać z intencją budowania jedności, a nie płodzenia potomstwa.
- W jakiej kolejności Kościół ustawia te cele?
Jednego nie da się oddzielić od drugiego. (...) Sądzę, że najważniejsza w
tym balansowaniu celów jest po prostu otwartość na przyjęcie dziecka
nawet wówczas, gdy wcale go w danym momencie nie chcieliśmy począć.
"Jeśli będziesz, będziesz mój".
..."Jeżeli twoje kazanie nie ma już żadnych zalet , to niech ma przynajmniej jedną: niech będzie krótkie"...