piątek, 27 lipca 2018

ODKRYWCA - KATHERINE RUNDELL

Wydawnictwo: PORADNIA K
Data wydania: marzec 2018
Liczba stron: 372
Moja bardzo subiektywna ocena: 9/10

***

Książka należy do kategorii literatury dla dzieci, ale raczej dla tych starszych, niż dla samych maluchów. Zaczynając ją czytać sama nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, ponieważ jeszcze nie miałam przyjemności poznać wcześniejszej książki tej Autorki "Dachołazów".

Głównymi bohaterami jest czwórka dzieci: Fred, Lili, Con i najmłodszy z nich pięciolatek Maks, brat Lili. Poznajemy ich, gdy nagle na skutek wypadku samolotowego lądują w dżungli amazońskiej. Ich głównym celem staje się przede wszystkim przeżycie, są głodni, wyczerpani, bezradni i niestety daleko od domu. Z dnia na dzień zaczynają sobie jednak coraz lepiej radzić: zdobywają pożywienie, rozpalają ognisko, budują tratwę. W końcu trafiają nawet do dawnego, zaginionego miasta. Zdobywają też nowego współtowarzysza – leniwca! Będąc sami w puszczy skazani są tylko na siebie, na swoje umiejętności i wiedzę. Aby przeżyć, muszą ze sobą współpracować i sobie zaufać, a co za tym idzie muszą pozbyć się swojego egoizmu i pozbyć lęku czy strachu. Czasem muszą pokonać wstręt, jak chociażby jedząc robaki, larwy lub wkładając ręce do mrowiska. Muszą pomagać sobie, gdy jedno tonie lub wymaga innej opieki. Każde z dzieci jest inne i ma inną sytuację rodzinną: Fred to chłopak, którym ojciec, ciągle zajęty pracą, mało się interesował, a który pasjonuje się odkryciami i zdobywaniem wiedzy o otaczającym go świecie; Con to ciągle narzekająca dziewczynka, którą wychowuje ciotka na zmianę z zakonnicami; Lili, której rodzice to naukowcy, a ona sama wykazuje się wyjątkową opiekuńczością w stosunku do malutkiego i niesfornego brata Maksa.

To książka idealna dla starszych dzieci, typowa przygodowa lektura, która wciąga nie tylko dzieci, ale i dorosłych! Rozdziały są w miarę krótkie, więc w sam raz do przeczytania z dzieckiem przed snem. Ale wydanie jest też dobre dla dzieci, które próbują same zaczynać czytać, ponieważ litery są raczej większe. Początek każdego rozdziału opatrzony jest czarno-białą ilustracją, adekwatną do tematyki rozdziału. Lektura wciąga, jesteśmy ciekawi co stanie się za chwilę i czy naszym bohaterom uda się przeżyć te wszystkie przygody i wyjść z nich obronną ręką. Dzieci mogą się też dowiedzieć różnych ciekawostek z tego dzikiego świata jakim jest dżungla amazońska. Zresztą ja też nie wiedziałam wielu z nich, jak na przykład to, że małpy najpierw wkładały łapy do mrowiska, aby przeszedł je zapach mrówek, a dopiero później mogły iść do pszczół i podbierać im miód, bo dopiero wtedy pszczoły ich nie gryzły czując ten zapach. Albo na przykład, że leniwiec załatwia się raz na tydzień pozbywając się koło połowy swojej wagi…

Mnie książka wciągnęła, chociaż na początku ciężko było mi zacząć czytać, ponieważ język i styl tej opowieści nie należy do tych najłatwiejszych. Nie jest to oczywiście minus książki, wręcz przeciwnie. Chociaż przyznam się szczerze, że czytanie na głos nie należało do najłatwiejszych😊 Czytanie tej książki przypomniało mi jak kiedyś w dzieciństwie zaczytywaliśmy się z Bratem w książkach Alfreda Szklarskiego o Tomku Wilmowskim. Wy też czytaliście jego przygody? My mieliśmy niektóre z tych książek jeszcze z biblioteczki naszego Taty:)

Jest to także książka z przesłaniem. Uzmysławia nam jak cenne są jeszcze te nieodkryte tereny naszej planety i powinniśmy o nie za wszelką cenę walczyć. Pokazuje nam, że przez ekspansję ludzi z innych stron świata, tamten kawałek świata powoli zostaje wyniszczany: przez choroby czy zniszczenia mechaniczne. I czasem lepiej pozostawić je bez ingerencji człowieka, ingerencji z zewnątrz. Dbajmy o naszą planetę!



Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu PORADNIA K :) 

 

piątek, 20 lipca 2018

ANIA Z ZIELONEGO WZGÓRZA - LUCY MAUD MONTGOMERY

Ania z Zielonego Wzgórza
Ania z Zielonego Wzgórza || Ania z Avonlea || Ania na uniwersytecie || Ania z Szumiących Topoli || Wymarzony dom Ani || Ania ze Złotego Brzegu || Dolina Tęczy || Rilla ze Złotego Brzegu || Ania z Wyspy Księcia Edwarda || Opowieści z Avonlea || Pożegnanie z Avonlea

Wydawnictwo: NASZA KSIĘGARNIA
Data wydania: 1980
Liczba stron: 301
Moja bardzo subiektywna ocena: 10/10

***

Na starość człowiek staje się chyba mocno sentymentalny… Ostatnio robiłam porządki w swojej małej, ciasnej biblioteczce domowej i natknęłam się na mocno już wysłużoną (co widać po moim egzemplarzu, bo większość kartek jest pojedynczo) powieść o pewnej niesfornej dziewczynce o imieniu Ania😊 Książka była przeczytana już wiele razy. Wiele razy obejrzałam film. Pamiętam też jak w niedzielę rano oglądaliśmy serial… I tak jakoś mnie wzięło na przeczytanie kolejny raz! Bo zawsze perypetie Ani poprawiały mi nastrój i napawały optymizmem.

Anię znamy chyba wszyscy, prawda? Nie ma to jak to rudowłose, piegowate dziewczę😊 Anię poznajemy, gdy trafia z sierocińca do Mateusza i Maryli, rodzeństwa, które mieszka wspólnie w Avonlea i żadne z nich nie założyło własnej rodziny. Ania w założeniu miała być chłopcem, który miał pomagać starszemu już Mateuszowi w gospodarstwie. Jednak na wskutek przypadku okazuje się, że na stacji czekała na Mateusza właśnie Ania. Miękkie serce Mateusza nie pozwoliło mu zostawić dziewczynki samej, a tym bardziej odesłać jej z powrotem do domu dziecka. I tak Ania trafiła na Zielone Wzgórze. Czytamy o jej przeróżnych perypetiach i nie sposób nie zrobić tego bez uśmiechu na ustach. Bo czy nie zabawne było farbowanie włosów, gdzie wyszły zielone?! Albo napojenie najbliższej koleżanki nalewką zamiast kompotem?!

W szkole Ania poznaje Gilberta, chłopaka, który strasznie jej dokucza, ciągnie ją za jej rude warkocze, wyśmiewa ją. Ania nie pozostaje mu dłużna i rozbija mu szkolną tabliczkę na głowie. W przypadku tej dwójki idealnie sprawdza się powiedzenie, że kto się czubi ten się lubi. Szybko bowiem okazuje się, że koleżeństwo zamienia się w przyjaźń, a przyjaźń w głębsze uczucie. Gilbert to pierwsza miłość Ani, ale to ta prawdziwa i właściwa miłość. Zresztą ich losy przeplatają się później cały czas.

Ania to dziewczynka przede wszystkim bardzo odważna, śmiała, energiczna, a jej znakiem rozpoznawczym jest wyjątkowo cięty język. Te wszystkie jej, niejednokrotnie ironiczne i sarkastyczne, komentarze doprowadzały do wielu kłopotów. Choćby na samym wstępnie Ania obraziła Małgorzatę Linde, przyjaciółkę i sąsiadkę Maryli, za co musiała kobietę przeprosić. U Ani problem polegał też na tym, że wielokrotnie podczas takich sytuacji mówiła wprost co myśli, a ludziom niestety nie podoba się prawda mówiona prosto w oczy… Do tego to dziewczynka obdarzona ogromną i bujną wyobraźnią. Wszystko potrafiła pięknie ubrać w słowa, opisać. Wyobrażała sobie niezwykłe historie, była w nich kimkolwiek chciała. Zwykłe rzeczy potrafiła nazwać wręcz poetycko! Pod względem charakteru Ania strasznie przypomina mi moją Córę, oj też niejednokrotnie gubiły ją jej „złotouste” wypowiedzi, a ja podobnie jak Maryla w tych sytuacjach nie wiedziałam gdzie podziać wzrok, zachować powagę i nie wybuchnąć śmiechem. Do tego ciągle trajkocze, buzia jej się nie zamyka, ma wiele do powiedzenia:)

Na uwagę zasługują także pozostali bohaterowie powieści. Idealnie wykreowani, wyraziści, z typowymi dla nich cechami. Mateusz był cichy, zamknięty w sobie, ale wyjątkowo czuły i wrażliwy. Miał dobre serce i zawsze stanowił "bratnią duszę" dla Ani! Zawsze wysłuchał Anię i zawsze stał po jej stronie. Nigdy też nie potrafił jej niczego odmówić, jak chociażby słynnej sukienki z bufiastymi rękawami na bal. Całkowitym przeciwieństwem Mateusza, jest Maryla. To kobieta bardzo rzeczowa, stanowcza, wydaje się bardzo chłodna, niepokazująca uczuć. W głębi duszy jednak w wielu momentach rozumiała Anię, jednak przeważała u niej racjonalność i zdrowy rozum. Ale Marylę również polubiłam, bo w gruncie rzeczy zawsze wydawała mi się ciepłą i dobrą osobą, która po prostu lubiła postępować wedle ustalonych zasad i reguł. A często podziwiałam jej samodyscyplinę i silną wolę.

Podczas lektury tej książki zaśmiewałam się prawie cały czas. Perypetie Ani są genialne, ponadczasowe, bawiły mnie bowiem jak była dzieckiem i teraz, gdy jestem już dorosła. W książce są oczywiście momenty zadumy i smutku, jak choćby śmierć Mateusza, albo gdy Ania ratuje przed śmiercią chore dziecko sąsiadów. Więc jak w życiu, tak i tu przeplatają się smutki i radości, zmartwienia i szczęście. To przede wszystkim powieść o dorastaniu, na naszych oczach Ania z małego podrostka przeistacza się w dojrzałą młodą kobietę. Ale mamy tu też inne wartości, jak chociażby przypomnienie, że w każdej, nawet najmniejszej rzeczy powinniśmy dostrzegać piękno, cieszyć się całym sercem, płakać całym sobą, otwarcie, a śmiać się na głos i nieskrępowanie! Ania pokazuje nam też, że warto marzyć i nigdy nie należy przestać tego robić. Dla mnie to była fantastyczna, sentymentalna podróż. Na pewno sięgnę po tą książkę jeszcze nie raz. Teraz z kolei mam w planach pozostałe tomy, które kiedyś już też czytałam - oj pamiętam jak biegałam do księgarni po każdy następny tom! A teraz na nowo miałabym ochotę odwiedzić Zielone Wzgórze i to na nieco dłużej:)

***
Wybrane cytaty: 

Czy to nie przyjemnie, że jest tak dużo rzeczy, które jeszcze poznamy? To właśnie sprawia, że ja się tak cieszę życiem... świat jest taki ciekawy... Nie byłby taki ani w połowie, gdybyśmy wszystko o nim wiedzieli, prawda?

Czy róża pachniała by tak samo wspaniale, gdyby się nazywała ostem lub kapustą?

Najgorsze jednak w wyobraźni jest to, że nadchodzi chwila, w której trzeba przerwać marzenie, a to bardzo boli.

Ach, Marylo, wszak oczekiwanie czegoś daje nam już połowę przyjemności! Może się zdarzyć, że się tego nie otrzyma wcale, ale nikt nie może zabronić cieszyć się z oczekiwania.

- Nie wiedziałam, że jest taka bogata.
- Nic dziwnego, że nie ma wyobraźni. Jedno jest pocieszające w byciu biednym - trzeba to sobie wszystko wymyślić.

    



Wyzwanie: 2 w 1








wtorek, 17 lipca 2018

KIEDY ZNIKNĘ - AGNIESZKA LINGAS-ŁONIEWSKA

Kiedy
Kiedy zniknę || Kiedy wrócę

Wydawnictwo: NOVAE RES
Data wydania: kwiecień 2018
Liczba stron: 312
Moja bardzo subiektywna ocena: 9/10

***

Po książki Pani Agnieszki sięgam na bieżąco jak tylko się ukazują. Po pierwsze z sentymentu. Po drugie, bo czasem mam ochotę na takie miłosne historie, a Autorka ma wyjątkowy talent i pięknie umie przedstawić uczucia pomiędzy dwojgiem ludzi. Nie przepadam w książkach za scenami miłosnymi bądź mocno erotycznymi, ale w wydaniu Pani Agnieszki są one przedstawione ze smakiem i dużą klasą😊 Po trzecie, bo wiem, że zawsze książka mnie wciągnie doszczętnie i przepadnę z kretesem😊 Czytając te książki najczęściej następnego dnia w pracy jestem niewyspana, bo wieczorem ciągle powtarzałam sobie: „jeszcze tylko jeden rozdział”…

Tym razem mamy grupkę młodych ludzi, którzy kończą liceum i stoją u progu dojrzałości. Mamy Mateusza, który gra w zespole na gitarze, pisze piosenki, muzyka jest dla niego wszystkim i z nią wiąże swoje dalsze życie. Chłopak ma jednak bardzo trudną sytuację życiową, jego matka jest narkomanką i związała się z dilerem narkotyków, babka z kolei jest kobietą z problemami psychicznymi. Największym marzeniem Mateusza jest wyrwanie się z domu rodzinnego, oderwanie od przeszłości i rozpoczęcie nowego życia. Czeka jednak na młodszą siostrę Matyldę, która dopiero za rok skończy szkołę. Tymczasem Mateusz zaczyna inaczej postrzegać koleżankę Matyldy Lenkę i sam sobie się dziwi, jak silne uczucie nim zawładnęło. Matylda z kolei jest adorowana przez najbliższego przyjaciela brata Kosmę. Kosma to chłopak, któremu nic nie brakuje, ma w domu wszystko, oprócz zainteresowania i miłości rodziców, którzy żyją ze sobą, ale jakby obok (ojciec to gwiazda filmowa, w ogóle nie przejmuje się rodzinom i sprowadza nowe kochanki do domu, a matka zdaje się tego nie zauważać?!). Jest jeszcze Leon, którego ojciec pije i chłopak musi pomieszkiwać w kotłowni szkoły. Leon z kolei zaczyna interesować się Weroniką, siostrą Wojtka Blachowskiego – kapitana drużyny koszykówki. Wojtek z kolei upatrzył sobie Ewelinę, pilną uczennicę, córkę bibliotekarki. Jednak rodzice Wojtka i Niki są bardzo przeciwni im nowym związkom. Nie wyjaśniają im jednak dlaczego. Młodzi domyślają się tylko, że tajemnica ta dotyczy przeszłości i pewnego wydarzenia z wycieczki nad jezioro.

To książka przede wszystkim o tym, że błędy popełnione gdzieś, kiedyś w przeszłości wcześniej czy później nas dościgną. Skrzętnie skrywane tajemnice, nie wiadomo jak bardzo głęboko ukrywane i tak kiedyś ujrzą światło dzienne. Nasza teraźniejszość jest bowiem budowana na fundamentach przeszłości i muszą być one solidne, abyśmy mieli w nich oparcie i mogli pójść na przód. Czasem za błędy rodziców muszą zapłacić dzieci…

Drugim tematem przewodnim jest tutaj podział na biednych i bogatych, tych z nizin i tych z wyżyn. Jakże często spotykamy się z takim postrzeganiem ludzi, a jakże jest ono czasem krzywdzące. Ten kto ma kasę, prestiż, stanowisko rządzi, inni to tylko „pospólstwo”, ludzie nie warci uwagi, przyjaźni i szacunku.

Emocji jest tutaj jak zwykle dużo. Pani Agnieszka nie zawiedzie swoich fanów. Mamy pierwsze miłości, fascynacje, zauroczenia. Młodzi bohaterowie sami często zastanawiali się czym jest to uczucie, które nimi owładnęło i co się z nimi teraz dzieje. Zauważają, że przecież znają się od dzieciństwa, ale dopiero teraz widzą w tych swoich drugich połówkach coś wyjątkowego. Czas zakochania się jest bardzo wyjątkowy i szczególny, człowiek fruwa wtedy nad ziemią, nie może przestać myśleć o ukochanym lub ukochanej, tęskni i nie może doczekać się kolejnego spotkania. Wszyscy nasi bohaterowie patrzą raczej z nadzieją w przyszłość, chcą wyrwać się z tej małej mieściny jaka jest Rokietnica i zacząć żyć swoim życiem. Ta chęć jest chyba właśnie domeną ludzi młodych, na progu swojego życia, gdzie ich głowy przepełnione są planami i marzeniami. A jeśli chodzi o uczucia, to są one ponad wszelkimi podziałami. Tu nie ma różnicy kto jest bogaty i jakie ma wpływy i koneksje. Tu liczy się, to co każdy z nas w serduchu! Czy młodym uda się zerwać z przeszłością i stereotypami? Czy uda się im zacząć nowe życie, po swojemu, nie płacąc za błędy rodziców?

Wielkim plusem i ciekawostką jest to, że do książki została nagrana muzyka. Autorka przekazała teksty piosenek Mateusza jednemu ze swoich czytelników, który założył swój zespół. Takie inicjatywy ja jak najbardziej popieram – trzeba wspierać młodych muzyków! Poza tym jak zwykle w książkach Autorki, każdy rozdział ma swój przewodni temat muzyczny, co daje dodatkową frajdę z czytania!

Akcja powieści jest dynamiczna i oczywiście im bliżej końca, tym przyspiesza. A to nie pozwala czytelnikowi się nudzić. Zresztą jest on już na tyle wciągnięty w fabułę, że czyta automatycznie! Poza tym akcję napędza ciekawość: co będzie dalej? co to za tajemnica (tajemnice zawsze się sprawdzają w książkach)? kto z kim namieszał w przeszłości i jakie to będzie miało konsekwencje w teraźniejszości i oczywiście dla kogo? Zakończenie oczywiście jest efektowne, a Autorka chyba doskonale przemyślała, aby od razu z pierwszym tomem wydać i drugi. W końcu nie można tak maltretować psychicznie swoich czytelników i kazać im czekać na kolejną część!

Jednak podchodząc uczciwie do podsumowania książki chciałabym napisać o jednym minusie jaki mi się nasunął. Nie jest on na tyle duży, aby popsuł mi lekturę, ale był. Otóż moją uwagę zwróciło to, że tych wszystkich młodych bohaterów właściwie w jednym czasie strzeliła strzała amora. Zbyt mało realistyczne to dla mnie, chociaż może taka właśnie jest ta młodość?!

A teraz kończąc ten mój już przydługi wywód: książka mi się bardzo podobała, wciągnęła mnie i zainteresowała od początku do końca. Spędziłam przy niej naprawdę udany czas! Ja w książkach Pani Agnieszki lubię też to, że są one zgrabnie i przyjemnie poukładane: nie za długie, nie za krótkie, akcja jest dynamiczna i równomiernie rozłożona, przez co zdecydowanie szybciej czytamy, im bardziej zbliżamy się do końca….

***
Wybrane cytaty: 

"Wyrządzone zło wraca, Piotrek."






czwartek, 12 lipca 2018

UDRĘKI PEWNEJ KASJERKI - ANNA SAM

Wydawnictwo: PORADNIA K
Data wydania: luty 2010
Liczba stron: 187
Moja bardzo subiektywna ocena: 6/10

***

Czasem idę do biblioteki i najzwyczajniej w świecie przeglądam sobie książki, ot tak nie szukając niczego konkretnego. Uwielbiam takie "wypady" do biblioteki, bo zawsze coś znajdę ciekawego. Tym razem znalazłam "Udręki pewnej kasjerki". Ta cieniutka książka jest do przeczytania właściwie w jeden, dwa wieczory. To zebrane zapiski z bloga, którego prowadziła sama Autorka. A dotyczą one pracy kasjerki, głównie w supermarketach. Może to nie jest literatura wysokich lotów, ale ja też nie lubię takich określeń. Ja bardziej ujęłabym to jako lekturę dość specyficzną, ale jednak wartą przynajmniej zerknięcia na nią na chwilkę. Przede wszystkim, aby spojrzeć na ten temat z innej niż dotychczas perspektywy. Zawsze bowiem idziemy do sklepu i nie zastanawiamy się kto siedzi po drugiej stronie, często nawet możemy nie zobaczyć, że to też drugi człowiek, który jest zmęczony, może źle się czuć lub chociażby nie ma przysłowiowego humoru. Wiele osób idąc na zakupy do sklepu najzwyczajniej w świecie traktuje kasjerkę jak automat. Czy nie słyszeliście chociażby raz pytania: "czy jest pani otwarta?" Totalnie bezosobowo. A niejednokrotnie ta kasjerka to wykształcona, inteligentna osoba, a teraz zmuszona do wykonywania pracy za naprawdę marne (powiedziałabym nawet żenujące) grosze. A pomimo to, że codziennie spotyka się z wieloma mało grzecznymi klientami, ona musi i ma obowiązek zawsze ładnie się uśmiechać i grzecznie odpowiadać na wszystkie, nawet najgłupsze pytania. Do tego wielu z ludzi (a spotkałam się już z tym nie raz, nawet na swojej własnej skórze) ma głupi zwyczaj klasyfikowania ludzi poprzez pryzmat wykonywanego przez nich zajęcia i wykonywanej pracy. A przecież każdy z nas jest takim samym człowiekiem, czuje i myśli niezależnie od tego gdzie pracuje. To, że wykonuje mniej intratne czy prestiżowe zajęcie niż inni, nie oznacza, że jestem gorszym człowiekiem.


Wyzwanie: 2 w 1






niedziela, 8 lipca 2018

NIEBO NA WŁASNOŚĆ - LUKE ALLNUTT

Wydawnictwo: OTWARTE
Data wydania: lipiec 2018
Liczba stron: 400
Moja bardzo subiektywna ocena: 8/10

***

Kiedy otrzymałam propozycję przeczytania tej książki, troszkę się obawiałam. Przede wszystkim tematu jaki przedstawia. Teraz po lekturze - nie żałuję decyzji jej przeczytania. Książka bowiem pochłonęła mnie od samego początku i jest to historia, której długo nie zapomnę.

Jack to pięciolatek, który jest oczkiem w głowie rodziców, a u którego stwierdzono nowotwór mózgu. Niestety szansę Jacka na wyzdrowienie są coraz mniejsze, chłopiec wprost niknie w oczach. Jego rodzice Anna i Rob próbują zrobić co w ich mocy, aby wyleczyć syna. Jednak ciągle czują się bezsilni i bezradni.

Cała historia przedstawiona jest z perspektywy Roba, czyli osoby, która powoli traci najbliższą sobie osobę, czyli swoje dziecko. Trudno mi nawet sobie wyobrazić co czuje taka osoba, jak silne uczucia nią targają, jaki smutek i rozpacz. To straszne uczucie jak człowiek patrzy jak jego dziecko z dnia na dzień coraz bardziej niknie i odchodzi, a on jedyne co może zrobić, to dbać czy ma czystą pidżamę ze Spidermanem lub przygotować ulubione tosty z serem...Nikt nie powinien doświadczyć takiego uczucia...Luke Allnutt przedstawiając nam Roba zrobił to wyjątkowo realistycznie. Smutek ojca jest tutaj wręcz namacalny i wszechobecny. Widzimy jego niemoc podczas, gdy szuka różnych rozwiązań w internecie i na wszelakich forach. Jest w stanie zainteresować się każdym, nawet najmniej realnym rozwiązaniem. Dla dziecka jest w stanie zrobić wszystko. Ale Rob jest tutaj przedstawiony ze swoimi zaletami i wadami. Nie jest nieskazitelny, po śmierci Jacka popada w alkoholizm, nie umie znaleźć sobie miejsca. Rozumiem jego rozpacz, niemoc jaka nim targała. Ale... No właśnie jest to "ale". Bo z drugiej strony strasznie denerwowała mnie jego postawa i sposób myślenia. Moim zdaniem nie należy oceniać tego jak ktoś przeżywa żałobę. To tak trudny okres dla każdego człowieka, że każdy powinien go przeżyć po swojemu i na swój sposób. A to czy jest to dobry czy zły sposób nie podlega ocenie... Zatem Rob mógł przeżywać żałobę pijąc, a Anna próbowała sobie znaleźć jakieś zajęcie. To nie znaczy, że któreś z nich cierpiało mniej lub bardziej...

Autor zwraca nam także uwagę, że w takiej sytuacji (gdy ktoś jest tak poważnie chory) bardzo trudno jest odróżnić czy ktoś w tym wirtualnym świecie nas czasem nie oszukuje i nie próbuje naciagnąć na koszty. Rodzice w swojej desperacji są w stanie zrobić naprawdę wszystko, aby uratować swoje dziecko. Przez to są często narażeni na oszustów i naciągaczy, którzy są w stanie wykorzystać nieszczęście drugiego człowieka, aby samemu się wzbogacić.

Ta książka pokazuje nam także jak poprzez chorobę dziecka, dwoje ludzi, którzy do tej pory bardzo się kochali, teraz potrafią się od siebie oddalić. Jak często w takich momentach zaczynają nie zgadzać się ze sobą zaczynając od najprostszych rzeczy, aż po wybór sposobu leczenia. Znamienne były słowa Anny, która zaczęła nawet myśleć o sobie jak o największej egoistce, gdy uświadomiła sobie, że podczas gdy ich syn boryka się z tak poważną chorobą, ona myśli o tym, że oddala się od męża... A może to wszystko wynikało z tego, że sami nie mogąc pomóc dziecku, próbowali te złe emocje skierować na tą drugą osobę?!

"Kiedy wszystko już stracone, liczy się tylko miłość". To hasło z okładki książki, ale dokładnie obrazuje jej treść. Rob i Anna niejednokrotnie usłyszeli, że jedyne co im zostało, to celebrowanie tych chwil, które mają przed sobą, kolekcjonowanie wspomnień. Rob za każdym razem jak słyszał te słowa, strasznie się denerwował, ciężko mu było opanować emocje. Podczas czytania niejednokrotnie zastanawiałam się nad tym i ja. Każdy z nas ma z góry określoną liczbę dni w swoim życiu, jedni mają ich więcej, inni mniej. Rzecz w tym, że w większości nie znamy tej liczby... Ale pomimo tego powinniśmy zawsze cieszyć się dniem dzisiejszym. Najważniejsze jest tu i teraz.

Poza tym w książce padły bardzo ważne słowa, a mianowicie, że dziecko jest najszczęśliwsze na świecie jak się z nim wygłupiamy, bawimy, cieszymy. W domu ma być wesoło, radośnie i zawsze panować ma uśmiech:)

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu OTWARTE :) 
 

Wyzwanie: ZATYTUŁUJ SIĘ