niedziela, 31 stycznia 2021

GAMBIT KRÓLOWEJ - WALTER TEVIS

Wydawnictwo: CZARNE
Data wydania: październik 2020
Liczba stron: 360
Moja bardzo subiektywna ocena: 10/10

***

O tej książce usłyszałam dzięki serialowi na Netflixie. I bardzo cieszę się, bo pewnie gdyby nie serial, to nawet nie wiedziałabym o niej. Książka bowiem została napisana w 1983 roku. I jest to też niesamowitym przykładem na to jak bardzo serial czy film jest w stanie dać drugie życie książce. A widzę to zjawisko coraz częściej.

Główną bohaterką jest Beth Harmon, która w wieku 9 lat trafia do sierocińca. Tam odrywa grę w szachy, której uczy się od woźnego w piwnicy. Niestety rozpoczyna także "przygodę" z tabletkami na uspokojenie, które podawane są dzieciom. Szybko okazuje się, że Beth przejawia niesamowity talent w szachach, a wiedzę na ich temat wręcz pochłania. Gdy zostaje adoptowana, próbuje odnaleźć siebie i swoje miejsce. Jednak cały czas ciągnie ją do gry w szachy. Możemy więc krok po kroku śledzić rozwój jej poczynań, poprzez gry na turniejach i konkursach, po treningi i dokształcanie się. 

Zarówno książka, jak i film wciągnęły mnie niesamowicie czego w ogóle się nie spodziewałam. Na początku jak usłyszałam o tej historii, byłam ciekawa jak można ciekawie przedstawić historię o szachach. Kiedyś grałam troszkę w tą grę i wiedziałam, że są one emocjonujące, ale wydają się zbyt mało dynamiczne i za bardzo techniczne, aby móc je zobrazować i przedstawić w jakiejś opowieści. Nic bardziej mylnego. Książkę kończyłam czytać z wypiekami na twarzy! Jest w niej bardzo dużo opisów partii szachowych i wiem, że wiele osób je pominęło, mi jednak wydaje się, że to one w dużej mierze budują to niesamowite napięcie w tej historii. Ja przeczytałam wszystkie i to bardzo uważnie! 

Ciekawostką jest również to, że są tu zaprezentowane realne partie szachowe. We wstępie chociażby tłumaczka opisuje, że współpracowała z kilkoma arcymistrzami, którzy rozgrywali partie Beth na prawdziwych szachownicach.

Do tego dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy na temat szachów, a o których nie miałam zielonego pojęcia, jak chociażby blitz, czyli bardzo szybka, ekspresowa rozgrywka.

Beth jest niesamowicie stworzoną postacią. Przede wszystkim jest autentyczna i bardzo charyzmatyczna. Przez całą książkę śledzimy jej walkę z samą sobą, ze światem zewnętrznym. Jesteśmy świadkami rozwoju jej ogromnego talentu, ale widzimy też ile pracy i poświęcenia ją to kosztowało. Beth nie tylko walczy na turniejach szachowych. Dużo trudniejszą walkę toczy z alkoholem czy tabletkami. Poza tym w pewnym momencie uświadamia sobie, że jej najtrudniejszy przeciwnik - pięciokrotny mistrz świata, Rosjanin Wasilij Borgow nie jest aż taki straszny i przede wszystkim powinna skupić się na grze i na szachach, a nie na jego osobie. Beth jest niesamowicie samotną osobą, nie ma kogoś naprawdę sobie bliskiego, na kim mogłaby polegać. Widać to szczególnie podczas jej wyjazdu do ZSRR. Ale jest bardzo silną i dzielną dziewczyną, która wie co tak naprawdę się liczy. Jest wyjątkowo zdeterminowana, a to bardzo ważna cecha podczas gdy chce się być najlepszym. Ciężko znosi porażki, wręcz nie dopuszcza do siebie myśli, że może się pomylić. Takie podejście jest bardzo trudne i wymagające, ale pozwala osiągnąć doskonałość i precyzję. Beth nie zadowala osiągnięcie remisu na podium, ona musi wygrać, po to właśnie przyjechała.

Oczywiście najpierw przeczytałam książkę, aby móc obejrzeć serial. Dla mnie jest to jedyna słuszna droga. Serial to z kolei wspaniałe dopełnienie książki, jest taką wisienką na torcie. Zachwyciła mnie przede wszystkim genialna estetyka wizualna. Wspaniale są tu odzwierciedlone lata 60-te, w których ma miejsce akcja. Te wszystkie miejsca, w których była Beth są naprawdę super przedstawione, z odwzorowaniem szczegółów i szczególików. No a stroje Beth to już zasługują na głośne fanfary:) 

 ***

Wybrane cytaty:

Postanowiła nie bić podstawionego piona, utrzymać napięcie na szachownicy. Lubiła je. Podobały jej się siły pionów i figur działające wzdłuż linii i przekątnych. W środkowej fazie gry, kiedy figury były już rozstawione po całej szachownicy, krzyżujące się na niej siły przyprawiły Beth o dreszcz emocji. Zagrała skoczkiem po stronie króla, czując, jak rozszerza się jego pole działania. Po dwudziestu posunięciach zbiła obie wieże pana Shaibela i zmusiła go, żeby się poddał.

- Doświadczenie nauczyło mnie, że to, na czym się znasz, nie zawsze jest najważniejsze.
- A co jest najważniejsze?
- Żyć i wzrastać. [...] Przeżywać swoje życie.

- Nie poddawaj się - rzucił. - Jedna przegrana partia o niczym nie świadczy.
- Nie poddaję się - odparła.

[...] który we wczesnej młodości zachwycił świat grą w szachy, a potem ją rzucił, popadł w bełkoczącą paranoję i umarł - nadal przyprawiały ją o dreszcz podniecenia. Grając gambit królewski, Morphy lekką ręką poświęcał skoczki i gońce, a potem błyskawicznie dopadał czarnego króla. Nie było drugiego takiego szachisty ani przed nim, ani po nim. [...] Przed ważnymi pojedynkami w Paryżu Morphy spędzał całe noce w kawiarniach, pijąc i rozmawiając z nieznajomymi, a rano grał jak rekin - uprzejmy, dobrze ubrany, pachnący, przestawiał masywne bierki drobną, kobiecą dłonią o niebieskich żyłach i miażdżył jednego europejskiego mistrza za drugim. Ktoś nazwał go "dumą i smutkiem szachów''.

Beth tańczyła w duszy barokowego menueta szachów,
urzeczona, w uniesieniu, oszołomiona finezją kombinacji, które otwierały się przed jej umysłem i na które otwierał się jej umysł.

Jednakże remis to nie wygrana. A jeśli Beth kochała coś w swoim życiu, to właśnie wygrywać. Zerknęła na Borgowa i ku swojemu zaskoczeniu stwierdziła, że sprawia wrażenie zmęczonego. Pokręciła głową. Nie.

- Od dwudziestu lat żaden Amerykanin nie miał nawet szansy wygrać z Rosjaninem. To tak jak z baletem. Oni płacą ludziom za granie w szachy - Beth przypomniała sobie zamieszczone w „Chess Review” zdjęcia pochylonych nad szachownicą mężczyzn o posępnych twarzach, Borgowa i Tala, Łajewa i Szapkina, z marsowymi minami, w ciemnych garniturach. W Rosji szachy były czymś innym niż w Ameryce. 

W szachach nie zdradza się swojego kolejnego ruchu. 



piątek, 22 stycznia 2021

OBIAD Z BONDEM - AGNIESZKA LINGAS-ŁONIEWSKA

Kolacja z Tiffany'm
Kolacja z Tiffany'm || Obiad z Bondem || Śniadanie z ...

Wydawnictwo: BURDA KSIĄŻKI
Data wydania: styczeń 2021
Liczba stron: 264
Moja bardzo subiektywna ocena: 9/10

***

Na każdą książkę Pani Agnieszki czekam z niecierpliwością. I w tym przypadku nie było inaczej! "Obiad z Bondem" to druga część trylogii o braciach z pewnej włoskiej rodziny. 

Eliza to młoda, piękna i przede wszystkim niezależna kobieta, żyjąca głównie pracą w banku i ciesząca się dniem dzisiejszym. Jacek to komisarz policji, oddany pracy, stojący na straży prawa, ciągle w gotowości na wypadek nagłego wezwania z fabryki. Od razu zaczęło iskrzyć pomiędzy tą dwójką, jak tylko się pierwszy raz zobaczyli. Jednak nie wszystko jest takie proste na jakie wygląda. Każde z nich jest bowiem bardzo niezależne i lubi decydować o sobie. Do tego dochodzi jeszcze nieumiejętność "ubrania" w słowa swoich uczuć, czasem nawet przyznanie się przed sobą samym jest trudne, a co dopiero powiedzenie tego tej drugiej osobie, na której nam zależy. Elizie nie pomaga także fakt, że już wcześniej została oszukana i skrzywdzona.

"Obiad z Bondem" to fantastyczna komedia romantyczno-kryminalna. I mamy tu wszystko co powinno się w tym gatunku znaleźć. Jest humor i dowcip. Docinki słowne pomiędzy Elizą a Jackiem są genialne i chociażby tylko dla tych dialogów warto przeczytać tą książkę! Jest oczywiście zagadka kryminalna, całkiem sympatycznie powiązana z kaktusami, na punkcie których Eliza ma fioła. Oczywiście wszystko należy potraktować z przymrużeniem oka i dać ponieść się szaleństwu jakie tu mamy. 

Druga część, podobnie jak pierwsza, wciągnęła mnie bez reszty. Cały dzień czekałam z niecierpliwością, aż wieczorem mogłam położyć się spokojnie w łóżku i zacząć czytać. Oczywiście jedyna wada jaka przyszła mi do głowy, to: czemu tak szybko się to czyta?! Serio, to już koniec?! No cóż, teraz pozostaje czekać na część trzecią... A ta wydaje mi się, że pobije na łeb, na szyję te dwie pierwsze, zwłaszcza pod względem wątku kryminalnego! 

I w przypadku tej serii uważam, że jest to świetny materiał na ekranizację:)

piątek, 15 stycznia 2021

KRAINA ZESZŁOROCZNYCH CHOINEK - JOANNA SZARAŃSKA

Wydawnictwo: CZWARTA STRONA
Data wydania: październik 2020
Liczba stron: 432
Moja bardzo subiektywna ocena: 9/10

***

Poprzedni rok rozpoczęłam serią "Czterech płatków śniegu", które przeczytałam wprost jednym tchem. Każda z części była świetna i idealna, żeby zagłębić się w świątecznym klimacie. W tym roku nie mogło zatem zabraknąć najnowszej książki Joanny Szarańskiej. 

Józef Pawłowski to emerytowany nauczyciel historii, który przez całe życie kompletował niezwykłą kolekcję ozdób choinkowych. Pewnego dnia postanawia w starym warsztacie ojca otworzyć sklepik i sprzedawać właśnie te ozdoby. Swój sklep nazwał "Krainą zeszłorocznych choinek".  Jest ona na tyle wyjątkowa, że nie ma tu dwóch takich samych bombek, a z nich nie ma swojej ceny. I właśnie tutaj w jednym z pierwszych grudniowych dni trafia Antek, 9-letni chłopiec, który pod presją rówieśników decyduje się na dokonanie kradzieży oraz jego rodzice, którzy są tuż po rozwodzie. Jest także Helena - rezolutna starsza pani, którą opiekuje się Nina. Jest i Beata - mama Niny oraz Danuta - siostra Beaty i ciotka Niny. I wreszcie Daniel - młody kierowca samochodu dostawczego. Co łączy wszystkich tych bohaterów? Dlaczego sklep Pana Józefa nazywa się "Krainą zeszłorocznych choinek"? 

Historia ta jest przecudowna. Na początku nieco ciężko było mi zacząć, ale jak już się zaczęło, to wciągnęło mnie na maksa! Bardzo, ale to bardzo klimatyczna. Jest tu wszystko to, czego szukamy w świątecznych opowieściach. Ale chyba najbardziej urzekł mnie czar jaki stworzył się wokół tytułowej Krainy zeszłorocznych choinek. Ja oczywiście tą opowieść "sprzedałam" dalej mojemu dziecku tuż przed rozbieraniem naszej choinki:)

W książce jest dość dużo bohaterów, ale absolutnie wszystkich polubiłam. Każdy był wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju i każdemu z osobna kibicowałam. Chociaż już po przeczytaniu przyszła myśl czy czasem nie zapowiada się tu druga część?! Bo coś mi się wydaje, że niektóre wątki można jeszcze troszkę rozwinąć:) 

Jest to fantastyczna lektura na poprawę nastroju i humoru. Przy niektórych scenach nie sposób się nie śmiać, jak chociażby spotkania Beaty z panem zegarmistrzem czy podróż pani Heleny i Niny z Danielem jego samochodem dostawczym!

Wybrane cytaty: 

Wiesz, na pewne rzeczy nie mamy wpływu, nie znaczy to jednak, że powinniśmy zrezygnować z szukania ich jasnych stron.

Nikt nie jest za duży na bajki. (...) A już na pewno nie można być za dużym, by poczuć świąteczną magię!

Wy, mężczyźni, zawsze robicie wokół swoich gatek więcej zamieszania, niż jest to potrzebne! 


niedziela, 10 stycznia 2021

GODZINA ZAGUBIONYCH SŁÓW - NATASZA SOCHA


Wydawnictwo:
WYDAWNICTWO LITERACKIE
Data wydania: październik 2020
Liczba stron: 234
Moja bardzo subiektywna ocena: 9/10

***

 "Godzina zagubionych słów" to moja druga świąteczna książka przeczytana tej zimy. I jest to naprawdę wyjątkowa książka, niezwykle wartościowa i zapadająca w pamięć. Przede wszystkim jest ona inna od tych świątecznych książek jakie miałam okazje do tej pory przeczytać. Ale zacznijmy od początku.

Książka składa się rozdziałów, a w każdym z nich poznajemy nowego bohatera: Katarzynę, Marcina, Annę, Aleksego i Fabiana oraz Borysa. Z pozoru nic ich nie łączy. Ale tylko z pozoru. Każde z nich straciło w najbliższym czasie bardzo bliską sobie osobę. Każde z nich otrzymało jednak pewną wyjątkową możliwość odbycia tej ostatniej rozmowy z ową osobą, a wszystko za pomocą obsypanej śniegiem, zapomnianej starej ławki. A dzięki tej rozmowie mają możliwość powiedzenia tego, czego nie zdążyli zanim śmierć pokrzyżowała ich plany. Powiedzieć, ale i zrozumieć drugą osobę i jej postępowanie.

"Godzina zagubionych słów" to niezwykle mądra i wartościowa książka. Bardzo często w okresie okołoświątecznym rzucamy się w wir przygotowań: sprzątamy, ozdabiamy mieszkania, skupiamy się na rzeczach wokół nas. Zapominamy jednak o tym co najważniejsze: o drugim człowieku i rozmowie z nim. W książce mamy przedstawionych 5 naprawdę życiowych sytuacji. Jednak w odróżnieniu od książki nam nie trafi się bonusowa godzina. Dlatego też nie powinniśmy z niektórymi sprawami zwlekać i jeśli mamy jakieś niewyjaśnione sprawy wyjaśnić je póki mamy taką możliwość. A jeśli czegoś nie rozumiemy w zachowaniu drugiej osoby, zawsze najlepszym rozwiązaniem będzie rozmowa. 

Natasza Socha pokazuje nam tu różne oblicza miłości: córki i matki, siostry i brata, żony i męża, dwójki przyjaciół czy dziecka do matki, której nigdy nie znało... Wydaje się, że każda z nich jest inna, ale czy rzeczywiście tak jest? Czy w rezultacie nie sprowadzają się one do jednego mianownika?!

Ta świąteczna lektura na pewno zapadnie mi na długo, długo w pamięci. I bardzo się cieszę, bo to mądra, refleksyjna książka, która przypomina nam co tak naprawdę liczy się w życiu.

 ***

Wybrane cytaty:

...smutni ludzie od razu przyciągają podobnych sobie. Szczęście przyciąga szczęście, a melancholia szybciej zauważa inną bolesną duszę...

Miłość jest elementem życia. Nie ta wielka, pompatyczna i przepełniona uniesieniem, lecz ta, na którą składają się brakujące kawałki drugiej osoby. W zasadzie nie ma ludzi kompletnych. Człowiek jest pełen dziur, niedomówień i niedokończonych fragmentów, które wypełnić może tylko odpowiedni człowiek.

Przeszłość należy zakopać gdzieś w odludnym miejscu, a z teraźniejszości wyciskać tyle, żeby przyszłość była już tylko piękna.

To jacy jesteśmy w dorosłym życiu, jest kumulacją tego, ile razy nas złamano w dzieciństwie.

(...) przeznaczenie jest w jakimś sensie powiązane ze świadomymi wyborami, że jedno wynika z drugiego.   

Człowiek ciągle na coś czeka. Skreśla dni w kalendarzu i idiotycznie cieszy się z tego, że przepadł kolejny wtorek, minęła środa i niedziela. Gdzie tak się spieszy? Na własny pogrzeb?  


 

piątek, 1 stycznia 2021

ŻYCZENIA


 Wszystkiego dobrego w nowym 2021 roku, przede wszystkim duuuużo zdrowia, szczęścia i pomyślności!

 

Rok 2020 był bardzo dziwnym rokiem, ciężkim pod wieloma względami dla każdego z nas. Mam nadzieję, że ten nowy, nadchodzący rok będzie lepszy... oby... 

Ja przede wszystkim chciałam podziewać Wam wszystkim, którzy tu do mnie zaglądają, a od czasu do czasu zostawią parę słów. Niestety moje udzielanie się na blogu i na Waszych blogach zdecydowanie spadło, ale wynika to głównie z braku czasu i możliwości. Choć nie ukrywam, że w wolnej chwili podglądam co Was słychać...  A niektórych odnalazłam też na instagramie:P

Pod względem czytelniczym ten rok był całkiem przyjemny. Kolejny raz poznałam wielu nowych autorów. I to właśnie głównie podglądaniu Waszych blogów:) Łącznie przeczytałam 34 książki. Nie jest to oszałamiająca ilość, ale niestety takie tylko są teraz moje możliwości. Ale trafiłam na książki, które w większości mi się bardzo podobały, z czego jestem bardzo, ale to bardzo zadowolona. Zresztą dzięki blogowaniu mój wybór książek jest bardziej świadomy i mniej przypadkowy:) 

Listy najgorszych książek nie będę tworzyć, bo uważam, że jest to kwestia gustu i czasu w jakim czytamy daną lekturę. Za to do książek, które na pewno zostaną ze mną na dłużej należą tytuły poniżej. Ich kolejność jest przypadkowa.

* Trylogia Białego Miasta - Eva Garcia Saenz de Urturi

* "Zasady magii" i "Totalna magia" - Alice Hoffman

* "Listy pełne marzeń" - Magdalena Witkiewicz

* "Molly" - Agnieszka Lingas-Łoniewska

* "Szóstka wron" i "Królewstwo kanciarzy" - Leigh Bardugo

* "Bez pożegnania" i "Bez przebaczenia" - Agnieszka Lingas-Łoniewska

* seria Enola Holmes - Nancy Springer

* "Dziewczyna od trawnika" - Dorota Pasek

* "Moje serce w dwóch światach" - Jojo Moyes

* seria Cztery płatki śniegu - Joanna Szarańska 

A w 2021 roku życzę nam wszystkim przede wszystkim zdrowia, resztę jakoś ogarniemy...