Wydawnictwo: FILIA
Data wydania: październik 2019
Liczba stron: 408
Moja bardzo subiektywna ocena: 8/10
***
Po książki Pani Magdaleny Witkiewicz sięgam z wielką przyjemnością, bo
wiem, że czeka mnie naprawdę wspaniała czytelnicza przygoda. Do tego to
moja pierwsza w tym roku książka świąteczna, więc musiałam wybrać
pewniaka!
Agnieszka to studentka anglistyki, którą wychowała babcia Helenka, po
tym jak rodzice zginęli w wypadku. Obydwie są ze sobą bardzo związane i
nie wyobrażają sobie Świąt Bożego Narodzenia spędzonych osobno. Tym
dziwniejsze wydaje się, że babcia informuje Agnieszkę, że ma w tym roku
do niej nie przyjeżdżać na święta, tylko jechać ze znajomymi do ciepłych
krajów. Dziewczyna nie może w to uwierzyć i aby sprawdzić jak naprawdę
wygląda sytuacja wybiera się na Kaszuby, do domu babci. Okazuje się, że
babci nie ma, a w czasie nocy tak napadało śniegu, że Agnieszka została
odcięta od świata... Rano dziewczyna w szopie spotyka pewnego
nieznajomego przebranego za świętego Mikołaja. Okazuje się, że to
rzeczywiście Mikołaj – brat jej przyjaciółki, w którym to kiedyś
Agnieszka się podkochiwała, a który był wtedy na etapie skakania z
kwiatka na kwiatek. Tym razem okazało się, że się zgubił gdy wracał do
swojego samochodu. Teraz zostali odcięci od świata na kilka dni i to bez
prądu, internetu czy telefonów komórkowych. W tym czasie babcia Helenka
przebywa w domu seniorów „Happy end”, a znalazła się tam bo złamała
nogę spadając z drabiny. Podczas pobytu tam poznaje kilkoro
przesympatycznych starszych osób. Jest m.in. Sabina, która udaje przed
wszystkimi, że ma córkę, zięcia i kochaną wnuczkę, a w rzeczywistości
jest bardzo samotna.
Właścicielką domu seniorów jest pani Krystyna, a prywatnie mama
Mikołaja. Pani Krystyna zajęła się prowadzeniem domu dla starszych
ludzi, aby uciec od samotności w związku. Teraz tęskni za mężem, za
dziećmi, które ciągle gdzieś są zabiegane, w rozjazdach, a nauczone
przez lata wolą spędzać święta w ciepłych krajach zamiast z rodziną. Mąż
pani Krystyny jest z kolei właścicielem wielkiego centrum handlowego i
potrafi godziny spędzać w swoim gabinecie. W głębi serca też tęskni za
swoja żoną, byłą żoną właściwie, bo rozwiedli się, by zyskać w biznesie.
Oboje chcieliby do siebie wrócić i stworzyć prawdziwą kochającą
rodzinę, sami jednak nie wiedzą jak i od czego zacząć.
W międzyczasie poznajemy też historię Anny i jej córki Zosi. Ania
chciała stworzyć kiedyś rodzinę, podjęła jednak złą decyzję wybierając
swojego partnera, który okazał się alkoholikiem, do tego często
wykorzystywał Annę i zataił przed nią fakt, że jeszcze się nie rozwiódł.
Anna chciałaby od niego odejść, ale mając malutką Zosię nie jest w
stanie zapewnić jej dachu nad głową. Nie ma bowiem żadnych oszczędności
ani majątku, a wyjątkowo konserwatywni rodzice nie potrafią zaakceptować
tego, że ma chociażby nieślubne dziecko. W najtrudniejszych chwilach
przy Annie zawsze zjawia się Robert, policjant z pobliskiego
komisariatu, który niczym Anioł Stróż ratuje zawsze dziewczynę z
opresji.
Autora stworzyła historię z wieloma jakże różnymi bohaterami. Mamy tu
całą ich plejadę. Głównymi bohaterami są wprawdzie Agnieszka i Mikołaj.
Ale ta opowieść nie byłaby taka sama bez malutkiej Zosi, mocno wierzącej
w Świętego Mikołaja czy całej wesołej ferajny seniorów z domu Happy
End.
„Uwierz w Mikołaja” to fantastyczna, świąteczna książka. Klimatem
przypominała mi troszkę „Listy do M.”, bo na początku poznajemy wiele
różnych bohaterów, a z czasem ich losy zaczynają się przeplatać. Do tego
Pani Magdalena tak plastycznie posługuje się językiem polskim, że
miałam wrażenie jakbym oglądała film😊 Jest to lektura, która wprowadza
nas w ten świąteczny, magiczny czas. Jest bowiem śnieg, jest i zimno,
ale można ogrzać się pod kołdrą w cieplutkim dresie😊 Ale nie tylko
oprawa zewnętrzna jest tutaj ważna. Jeszcze ważniejsze w okresie świąt
są nasze refleksje i przemyślenia. A i takie właśnie tutaj znajdziemy. A
głównym ich prowodyrem jest nie kto i inny jak Mikołaj! Zdaje on sobie
bowiem sprawę, że odcięcie od mediów czy wszelkiej elektroniki jest
możliwe, a może być nawet i przyjemne😊 Ma wtedy czas na swoje
przemyślenia co jest dla niego najważniejsze w życiu, do czego dąży i co
chce osiągnąć.
Pani Magdalenie w idealny sposób udało się wypośrodkować w tej powieści
to co śmieszne i zabawne z tymi bardziej nostalgicznymi fragmentami.
Magia okresu świątecznego przeplata się tu z codziennymi troskami i
problemami, których nie brakuje nam w życiu. Oczywiście jest tu dużo
zbiegów okoliczności i niewiarygodnych splotów akcji. Ale czy w takiej
opowieści nie musi tak być?!
***
Wybrane cytaty:
Agnieszko, nie musisz robić wielu rzeczy w
życiu - zwykła mawiać - ale musisz je umieć robić. A przynajmniej nie
bać się spróbować.
Coraz częściej nie patrzy się już na świat
oczami, ale przez mały ekran smartfona. (...) Dopiero tutaj zdałem
sobie z tego sprawę. tak często staramy się uchwycić ulotne chwile, że
zamiast się nimi cieszyć tu i teraz, wyciągamy telefony i nagrywamy czy
robimy zdjęcia.
Niby tak tęsknimy za wakacjami, za
odpoczynkiem, za tym, żeby zwolnić, żeby wreszcie przestać wciąż tak
pędzić przez ten świat, a jak mamy szansę na własnie takie
nicnierobienie, to w ogóle nie wiemy, jak się zachować.
Wyzwanie: ZATYTUŁUJ SIĘ
Mam w planach🎅
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę przyjemnej lektury😊
UsuńJestem już po lekturze. Fajna, świąteczna książka.
OdpowiedzUsuńPrawda, że bardzo klimatyczna?! 😊
Usuńnie czytałam jeszcze żadnej świątecznej książki autorki, więc to chyba będzie ten pierwszy raz. 😊
OdpowiedzUsuńMoja świąteczna Pani Magdaleny też to była pierwsza. I okazała się bardzo przyjemna, idealnie nastrajająca😊
UsuńBardzo ciekawa książka, brzmi nieźle. Niestety na razie nie mam na nią czasu, zobaczę jak uporam się z zaległościami :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam // Pola
www.czytamytu.blogspot.com
Rozumiem, doba powinna być przynajmniej dwa razy dłuższa...
UsuńOch, to ja polecam "Jeszcze się kiedyś spotkamy" i "Czereśnie zawsze muszą być dwie". To moje najbardziej ulubione!
OdpowiedzUsuńRecenzja zachęca, okladka piekna, tylko czytać
OdpowiedzUsuńDokładnie, teraz okres świąteczny, więc nie ma na co czekać 😊
UsuńOstatnio przeczytałam inną książkę Witkowskiej i jestem pewna, że będę sięgać po kolejne jej powieści.
OdpowiedzUsuńJa już przeczytałam kilka i tylko raz mi się mniej podobało:) a moimi numerami jeden są: "jeszcze się kiedyś spotkamy" i "Czereśnie zawsze muszą być dwie" 😊
UsuńŚwiąteczne książki jakoś do mnie nie przemawiają. Nie wiem dlaczego, ale zawsze mam wrażenie, że jest za słodko i zbyt sentymentalnie. Niewielu autorów potrafi tego typu pozycje pisać bez wpadania w ten specyficznie świąteczny patetyczny ton... Nie mniej, po książki pani Witkiewicz zamierzam sięgać z całą pewnością, moje poprzednie spotkanie z autorką przy "Czereśnie zawsze muszą być dwie" uważam za bardzo udany, a jak wiemy nowy rok, nowe lektury! ;)
OdpowiedzUsuńHehe dokładnie wiem o czym piszesz, chociaż ja przymykam oko na ten sentymentalizm i staram się po prostu wprowadzić w świąteczny nastrój 😊 a co do książek Pani Witkiewicz, to zaraz po "Czeresniach..." polecam "Jeszcze się kiedyś spotkamy" - mnie książka zauroczyła!
Usuń